„Wojna ściąga wszystkie maski. Sprawdza i pyta nas o to, jakie są nasze prawdziwe przekonania. W co wierzyliśmy wczoraj odnośnie miłości bliźniego, rodziny, patriotyzmu – czy to prawda, czy nie?” – zauważa bp Witalij Krywicki. Łaciński ordynariusz kijowsko-żytomierski wskazuje w jakiej sytuacji znajduje się jego Kościół i rodacy po prawie 10 latach walk i ponad 500 dniach od pełnoskalowej rosyjskiej inwazji.
„Ukraińcy, jak teraz widzimy, są gotowi na takie wyzwania” – zaznacza hierarcha. Podkreśla, że nawet jeśli ludzie tracą nadzieję, to tylko na krótko. Ale równocześnie doświadczają obecnie wielkiego zmęczenia. „Wielu na przestrzeni wszystkich ostatnich miesięcy pracowało bez weekendów lub dni wolnych” – zauważa bp Krywicki. Jak dodaje, Ukraińcy nauczyli się też, jak żyć w takiej sytuacji i jakie działania podejmować na wypadek nalotów. Nawet dzieci w szkole reagują cicho oraz bez paniki na alarmy powietrzne – zaznacza.
Zobacz: Relacja na bieżąco z wydarzeń na Ukrainie
Hierarcha mówi, że przyzwyczajono się również do pogrzebów. Duży problem stanowi niestety los rannych wracających z frontu, którzy nie są w stanie pracować. Ponieważ wojna trwa nadal, nie ma dostatecznych środków, aby w pełni im pomagać, choć usiłuje się to robić. Pośród tych wszystkich wyzwań „jesteśmy zmęczeni, ale niezłomni i niepokonani” – podkreśla ordynariusz kijowsko-żytomierski. „Rozumiemy, że toczymy walkę z tą niesprawiedliwością i z agresorem nie tylko dla siebie, ale dla wartości podzielanych przez społeczność całego świata” – dodaje.
Przed Kościołem, przyznaje bp Krywicki, stawia to również szereg trudności. Hierarcha zaznacza jednak, iż najważniejsze jest teraz trwanie przy cierpiących ludziach. Nie trzeba mieć zawsze gotowych odpowiedzi. Jako przykład duchowny podaje tutaj sytuację z parafii obchodzącej odpust niedługo po wyzwoleniu okolic Kijowa. Gdy odwiedzał kościół, pani, która miała go powitać z kwiatami, nie pojawiła się, ponieważ dzień wcześniej jej mąż zginął na froncie. Po uroczystościach biskup pojechał wraz z proboszczem do domu tej kobiety. Zastanawiał się, co jej powie, jak można ją pocieszyć. Ale kiedy dotarł do celu, ona po prostu, płacząc, przytuliła go. I to wystarczało.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.