Był numerem 119104. Mógł uniknąć czterech obozów koncentracyjnych, ale zdecydował inaczej. Viktor Frankl, twórca bijącej rekordy popularności logoterapii, w środku piekła odkrywał, że życie ludzkie ma sens w każdych okolicznościach.
Jego książka jest jedną z najbardziej poruszających lektur, jakie czytałem. „Współczesny człowiek ma za co żyć, ale nie ma po co żyć – ma środki, ale nie ma sensu” – pisał. „Miłość jest najwyższym i najszlachetniejszym celem, do jakiego może dążyć człowiek: droga do zbawienia człowieka wiedzie przez miłość i sama jest miłością (…). Nawet ktoś, komu wszystko na tym świecie odebrano, wciąż może zaznać prawdziwego szczęścia, choćby nawet przez krótką chwilę, za sprawą kontemplacji tego, co najbardziej ukochał”.
Choć widział, że w piekle obozowym upodleni do granic możliwości ludzie byli gotowi zrobić wszystko, by przetrwać, a wszelkie moralne zasady przestawały mieć dla nich jakiekolwiek znaczenie, pisał: „Żaden człowiek i żaden ludzki los nie może być porównywany z innym człowiekiem i innym losem. Każda sytuacja jest niepowtarzalna i każda wymaga innych reakcji. Żaden człowiek nie powinien osądzać innych, jeśli sam całkowicie szczerze nie odpowie w głębi serca na pytanie, czy w podobnych okolicznościach nie postąpiłby tak samo”.
Do jaskini lwa
„Człowiek nie jest stworzony do szczęścia, ale do sensu” – to kwintesencja przesłania Viktora Frankla, cenionego wiedeńskiego psychiatry, twórcy bijącej rekordy popularności logoterapii. Jedną z jego życiowych zasad stało się powiedzenie „tak” życiu.
Jako student pozostawał pod wyraźnym wpływem Freuda i filozofów egzystencjalnych. Stworzył tzw. trzecią szkołę wiedeńską. W latach 1933–1937 w wiedeńskim szpitalu psychiatrycznym prowadził „pawilon samobójców”. Opiekował się trzema tysiącami osób, które próbowały odebrać sobie życie. W latach 1942–1945 był więźniem czterech obozów koncentracyjnych.
Mógł uciec przed okrutnym losem tuż po zajęciu Austrii przez Hitlera, bo konsulat USA załatwił mu wizę wjazdową. „Moi rodzice, starsi ludzie, byli w siódmym niebie; sądzili, że wkrótce uda mi się wyjechać z Austrii” – wspominał w swej bestsellerowej książce „Człowiek w poszukiwaniu sensu” (w samych Stanach Zjednoczonych sprzedano cztery miliony egzemplarzy). „Szczególnie jedno pytanie nie dawało mi spokoju: czy rzeczywiście mogę pozwolić, by moi rodzice samotnie stawili czoło czekającej ich przyszłości, groźbie, że – prędzej czy później – zostaną zesłani do obozu koncentracyjnego, a może nawet do tak zwanego obozu zagłady? Co jest moim obowiązkiem? Czy powinienem w pierwszej kolejności zatroszczyć się o swoje intelektualne dziecko, logoterapię, wybrać emigrację i żyzny grunt do pisania książek? A może raczej powinienem skupić się na obowiązkach, które jako rodzony syn miałem wobec swoich rodziców, i zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby ich ochronić? Rozważałem wszystkie argumenty za i przeciw, lecz mimo to nie byłem w stanie podjąć decyzji; dylemat, z jakim miałem do czynienia, wprost wołał o »interwencję niebios«, jak to się czasami mówi. Pewnego dnia zauważyłem leżący na stole kawałek marmuru. Kiedy zapytałem ojca, skąd się tam wziął, odparł, że znalazł go w miejscu, gdzie narodowi socjaliści spalili największą wiedeńską synagogę. Zabrał go ze sobą do domu, ponieważ był to fragment tablicy z dziesięcioma przykazaniami. Na marmurze wyryta była złocona hebrajska litera; ojciec wyjaśnił mi, że symbolizuje ona jedno z przykazań. Natychmiast zapytałem: »Które?«, on zaś odparł: »Czcij ojca swego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi«. W tej samej chwili postanowiłem pozostać razem z moimi rodzicami, na tej ziemi, i zapomnieć o amerykańskiej wizie”.
Hamulce puszczały
Frankl trafił do obozu. Lektura jego porażającej opowieści sprawiła, że na pewien czas przestałem narzekać. Rosnące ceny paliw czy wywołana wojną na Wschodzie niestabilność gospodarki wydają się błahostkami przy opisywanych przez niego historiach ludzi, którzy mieli jedno marzenie: przeżyć. Za wszelką cenę. Starali się żyć do ostatniego oddechu, wyrywali sobie to życie z gardeł, na cmentarzysku Auschwitz marzyli o kolejnej kromce chleba. Dysproporcje problemów, z jakimi się mierzymy, są ogromne. Hanna Krall wspominała, że gdy jednej z bohaterek jej książek w Stanach Zjednoczonych ktoś zadał pytanie: „Jak często wam w Auschwitz zmieniano pościel?”, zapadła długa, kłopotliwa cisza.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Historyk odnosi się do zarzutów stawianych Janowi Pawłowi II oraz omawia metodologię.