Święta naiwność Ewangelii? Raczej tych, którzy ją czytają. I wcale nie święta.
Wojna trwa. Ukraińcy walczą nadspodziewanie skutecznie; raczej nikt nie spodziewał się, że po tylu dniach walk Rosjanie nie będą mogli odtrąbić sukcesu. Im jednak trwa dłużej, tym więcej jej ofiar. Zabitych, rannych, pokaleczonych na psychice i na duchu, pozbawionych dachu nad głową, przymierających głodem... Przerażające to. Pojawiają się więc głosy ze strony wierzących – na szczęście raczej nie w Polsce – kwestionujące prawo Ukraińców do obrony. Bo wojna to wojna, zawsze jest zła i nie ma wojny sprawiedliwej, a nawet gdyby się do tej tradycyjnej nauki Kościoła odwołać, to przecież jej prowadzenie w takich warunkach nie spełnia wymogu, by nie przynosiła więcej szkód niż zaniechanie oporu...
Nie wiem czy mój gniew jaki budzą takie wypowiedzi jest święty, ale budzą na pewno. Tanie moralizowanie. Mieszkających bezpiecznie, syto, dla których ta wojna jest tylko dyskomfortem w świadomości. Nie mogą patrzyć na te okropieństwa, nie mogą o nich słuchać: dlatego woleliby pokój. Jeśli nie da się sprawiedliwego, to dla nich może być nawet cmentarny. Byle się już skończyło...
Tak, mocno mnie takie głosy złoszczą. Mój Kościół zawsze uczył, że napadnięty może się bronić. Niekoniecznie zaraz wszelkimi dostępnymi środkami i na wszelkie możliwe sposoby ale może, ma do tego prawo. Że użycie broni nie powinno pociągać za sobą jeszcze „jeszcze poważniejszego zła i zamętu niż zło, które należy usunąć” (KKK 2309)? No właśnie: co jest poważniejszym złem: prowadzenie wojny czy pozwolenie agresorowi, by jego agresja nie spotkała się z adekwatną odpowiedzią?
Krzywdy cierpliwie znosić, urazy chętnie darować... Tak, znam to. I podpisuję się pod tym obiema rękami. Śmieję się tylko, że czasem, kiedy się do tych zasad stosować, a agresor tępy i zapatrzony w siebie, gdy w końcu, po kilku latach, człowiek na kolejny element tej nieustannej krzywdy zareaguje, to pojawia się wielkie zdziwienie: o co ci w ogóle chodzi, cały czas była dobrze, a teraz masz pretensje? Ot, żona która cały czas przebaczała mężowi, który ją lał, ale w końcu zgłosiła to gdzie trzeba. Paskuda, nie? Było tak dobrze, a ona jaką wojnę wywołuje! Tak, nic tylko się śmiać. A jeszcze zabawniej, gdy w takich sytuacjach podobnie jak agresor reaguje otoczenie: „Ale o co ci chodzi, przecież Chrystus kazał przebaczać, dlaczego trwasz w zawziętości?”. Niestety, tak to czasem chrześcijanie reagują. Jak nauczycielka w szkole, której nie obchodzi, że dzieciak, który właśnie uderzył kolegę pięścią w ramię zrobił to, bo tamten kłuł go cyrklem, ale domaga się „żeby się nie bili”. Mieć święty spokój, nieważne, że ktoś jest krzywdzony, nieważne czy będzie sprawiedliwie czy nie....
Pamiętam nauczanie Jezusa, by nie stawiać oporu złemu, nadstawiać policzek, dać szatę temu który zabiera płaszcz i tak dalej. Ale pamiętam, że w tym samym Kazaniu na górze, z którego pochodzi to nauczanie, jest też coś o tak radykalnym unikaniu zła, by w pokusie odciąć sobie rękę i wyłupić oko. Ktoś traktuje to dosłownie i wprowadza w życie w każdej sytuacji? Nadstawianie drugiego policzka ma sens w 90, 95,a może nawet 99 procentach przypadków. Pozwala uniknąć eskalacji zła; pozwala rozładować energię gromadzącą się w nakręcanej spirali złości. Ale czasem jest dokładnie odwrotnie: właśnie ustępowanie to zło potęguje, rozzuchwala agresora, który stawia coraz większe wymagania. Znamienne zresztą, że Chrystus nie wzywał do tych ustępstw w sprawach życia i śmierci; nie powiedział „dla zachowania pokoju daj się zabić”....Przede wszystkim zaś swoje nauczanie kierował do tych, którzy mieli dokonać takiego czy innego wyboru w odniesieniu do samych siebie. Do tych zaś, którzy mieli reagować na zło, które ich osobiście nie dotykało, w innym miejscu mówił: „idźcie precz”, bo „byłem głodny, a nie daliście mi jeść, byłem spragniony, a nie daliście mi pić”...
Do czego na arenie międzynarodowej prowadzi reagowanie nieadekwatne do sytuacji widzieliśmy w roku 1938, potem 39 i sześciu następnych latach. Aneksja Czechosłowacji nie zaspokoiła apetytu nacjonalisty Hitlera, nie zaspokoiło jej zdobycie Polski. Żeby w końcu doprowadzić do pokoju musiała zginąć ogromna rzesza ludzi – nie tylko wskutek działań wojennych, ale i planowej eksterminacji cywilów. Co z tej perspektywy byłoby mniejszym złem? Nie eskalowanie wojny czy jednak mocna odpowiedź na samym początku?
Podobnie jest dzisiaj. Nic nie dało to, że po 2014 roku Zachód chciał putinowską Rosję obłaskawiać. Taka polityka tylko ją rozzuchwaliła. Dziś Ukraińcy bronią nie tylko siebie, ale – to wielce prawdopodobne – wielu innych, którym zagroziłaby nacjonalistycznie nastawiona Rosja, gdyby już połknęła Ukrainę. Przecież rosyjska propaganda już od dawna głosi tezy o prawach Rosji do decydowania o wyborach obywateli innych krajów, przedstawia scenariusze ewentualnej wojny z nimi itd. W ocenia „zła i zamętu” do jakiego prowadzi ta wojna nie sposób tego nie widzieć. Przede wszystkim zaś po tym, co świat zobaczył w Buczy nie da się już obronić tezy, że poddanie się Ukraińców byłoby złem mniejszym niż to, jakie wynika z prowadzenia wojny. Mieli pozwolić, by tysiące ludzi uznanych (arbitralnie) za „faszystów” i „banderowców” poniosło śmierć, bo w ten sposób ocaliliby innych? Logika psychopaty, który nie widzi człowieka, a liczby....
Jest w jednej z Ewangelii (Łukasza) piękna przypowieść o miłosiernym Samarytaninie: w przeciwieństwie to kapłana i lewity to on będąc w podróży pomógł napadniętemu przez zbójców. Wszystko to już rozgrywało się post factum: ten człowiek leżał już pobity. Zastanawiam się czasem (nie bez powodu, niestety) jak Jezus opowiedziałby podobną przypowieść, gdyby przechodzący drogą natrafili właśnie na scenę napaści. Co by zrobili? Przeszli obojętnie? A może pouczali bitego, że nie powinien się opierać, to może zachowa życie? Albo nawet mówili coś o prawach agresora do nietykalności osobistej? Nie wiem oczywiście, takiej przypowieści Jezus nie opowiedział. Ale znając to, jak radykalnie On sam, ale i cały Stary Testament stawał po stronie słabych, poniewieranych, bitych i gnębionych jej morał można by pewnie dopisać do wspomnianej już sceny sądu ostatecznego: „bili mnie, a wyście troszcząc się o siebie ględzili o zachowaniu pokoju i prawach tego, który mnie bił”...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.