Samochwały budzą we mnie uśmiech zakłopotania. Niepohamowani oskarżyciele – obrzydzenie.
Epidemii w Polsce dzień 68. Sytuacja powoli się uspokaja. Tylko na Śląsku, z powodu zakażeń w kopalniach, mocno przybywa zarażonych. W reszcie kraju – dużo spokojniej. I można odnieść wrażenie, że powoli już przywykamy. Nawet na Śląsku, gdzie mieszkam, choć powinniśmy się niby bardziej bać, też mimo wszystko objawów niepokoju mniej niż na początku epidemii. To chyba dobrze. Mówił swego czasu minister Szumowski, mówili i różni specjaliści, że przez jakiś czas będziemy musieli z tym wirusem egzystować. W nieustającej panice byłoby to nieznośne...
Ale ja dziś nie o wirusie. Dziś przecież mieliśmy mieć wybory prezydenckie. Dziś więc na Wierze (pl) o polityce.
Nie ma co się oburzać. Uważam, że księża, i w ogóle katolicy, wypowiadając się na tematy polityczne powinni zachować daleko idącą powściągliwość. Takie zresztą było znaczenie słowa „politycznie” w dawnej polszczyźnie: „ostrożnie”, „z umiarem”, „nie paląc mostów”, „nie zaogniając sytuacji”. Ale skoro polityka jest polityką, czyli to „sprawy polis” – miasta, państwa – to wypowiadać się na ten temat prawo, a nawet obowiązek, ma każdy obywatel. Bo państwo to sprawa nas wszystkich.
A te sprawy... Hmmm... Nie wyglądają za ciekawie. Oglądamy właśnie w naszym kraju festiwal obłudy. Jeszcze paręnaście dni temu słyszałem #zostań w domu i histerię, że organizacja wyborów w takiej sytuacji to skrajna nieodpowiedzialność. Dziś ci sami ludzie nie widzą nic złego w demonstrowaniu, i to bez obowiązkowych maseczek, na ulicach Warszawy. Ci sami ludzie, którzy twierdzili, że wybory odbyć się nie mogą, że to nieodpowiedzialność i straszyli rozdmuchaniem ognisk epidemii, dziś wylewają łzy, że się nie odbyły, że demokracja zagrożona. Ci, którzy obstrukcją w senacie blokowali potrzebne do zmiany trybu wyborów przepisy, wołają, że rząd do kitu, bo nie był w stanie wyborów przygotować i że w ogóle rządzący złamali prawo. Gdzie tu jakaś elementarna przyzwoitość?
Nie byłem zwolennikiem przeprowadzania 10 maja wyborów. Uważam, że dobrze się stało, iż zostały (na razie na nie wiadomo kiedy) odłożone. Ale kiedy widzę jak ktoś krytykuje to, co parę dni wcześniej chwalił i jak chwali to, na co się tych parę dni wcześniej oburzał, to nie mam wątpliwości, że nie o dobro „polis” tutaj chodzi, ale o to, by manipulacją wpłynąć na suwerena (wyborców); żeby odsunąć od władzy znienawidzone ugrupowanie. Dobro, prawda, uczciwości, rzetelność, nie mają tu nic do rzeczy. To tylko brudna polityka. Nie ukrywam, że chodzi mi tu zwłaszcza o część światka mediów. I nie jest dla mnie żadnym usprawiedliwieniem, że „oni” robią tak samo, tylko w drugą stronę...
Zresztą... Kiedy widzę „propagandę sukcesu” opartą na eksponowaniu faktycznych sukcesów śmieję się, ale zasadniczo, nie mam nic przeciwko. Bo nie uważam, że dobra informacja to tylko taka, która sukcesy przemilcza, a wiecznie głosi, że jest źle, fatalnie i w ogóle masakra. Ofiarę takiego podejścia do informacji przez lata padał zresztą Kościół; w wielu mediach milczano o dobru, które się w nim dzieje, a przedstawiano tylko zło. Gorzej oczywiście, gdy ta propaganda sukcesu to kłamstwa czy półprawdy. Zdecydowanie najgorzej jednak, gdy owe kłamstwa i półprawdy, do spółki z rzucaniem fałszywych podejrzeń i paroma innymi technikami manipulacji, służą zohydzaniu tych, których się uznało za przeciwników. Wiem już na pewno: ktoś kto takie metody stosuje nie zasługuje na to, by brać go na poważnie w publicznym dyskursie. I choć ubiera się w garnitury, krawaty i wytworne kostiumy w moim przekonaniu ujawnia swoją mentalność żulika, który nawet złapany za rękę przy wyciąganiu portfela z torebki będzie się zaklinał, że to nie jego ręka.
Już wiem, co pomyślą o mnie niektórzy Czytelnicy. Że stoję po jednej stronie. I w sumie będą mieli rację. W polityce, podobnie jak w życiu codziennym, stoję po stronie zwyczajnej uczciwości. Nieuczciwość, manipulacja, zwłaszcza kiedy mają obrzydzić przeciwników, zawsze budzą i budzić będą moją odrazę. Podkreślam: niezależnie od tego, kto się takich działań dopuszcza.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.