"Przebaczamy i prosimy o przebaczenie"– za te słowa polscy biskupi byli oskarżani o zdradę ojczyzny i długo atakowani. Tysiące Polaków protestowały przeciwko wyrwanym z kontekstu słowom, które nie tak zostały przez biskupów zapisane.
Niewiele jest w naszej historii najnowszej dokumentów tak wyprzedzających swój czas, jak list biskupów polskich skierowany do Episkopatu Niemiec z okazji Millennium Chrztu Polski przed 40 laty. Wielkie procesy mają zawsze swój mały początek. Zanim biskupi polscy wystosowali milenijne orędzie do swych współbraci w RFN, od 1958 r. odbywały się spotkania Prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego z kard. Juliusem Döpfnerem, od 1965 r. przewodniczącym Konferencji Episkopatu Niemiec. Szukał on kontaktu z Polakami już pod koniec lat 50., gdy był biskupem Berlina. Od niego Prymas dowiedział się, że kanclerzowi Adenauerowi zależy na ułożeniu stosunków z Polską.
W podzielonej Europie
Dialog obu hierarchów uwikłany był we wszystkie najważniejsze spory podzielonej Europy. Polska i RFN należały do wrogich obozów, nie utrzymywały ze sobą żadnych kontaktów dyplomatycznych. Bonn nie uznawało naszych granic zachodnich, a propaganda PRL kreowała obraz Niemca jako odwiecznego wroga polskości. Obie ekipy, zarówno Gomułki w Warszawie, jak i Adenauera w Bonn, były także zakładnikami historii. W obu krajach żyło przecież pokolenie straszliwie zranione przez wojnę. Przed problemami stał także Kościół na Ziemiach Zachodnich i Północnych, gdzie nadal nie było pełnych struktur.
Jednocześnie część niemieckich elit była świadoma odpowiedzialności za zbrodnie popełnione przez Niemców w czasie II wojny światowej. W październiku 1960 r. kard. Döpfner, mówiąc o odpowiedzialności swojego narodu, podkreślał: „Biada narodowi niemieckiemu, (…) jeżeli zapomniałby, że mamy za tę niesprawiedliwość odpokutować”. On pierwszy publicznie głosił, że zadaniem episkopatów Polski i Niemiec jest dawanie świadectwa, „głosząc pokojowe posłannictwo Chrystusa, by serca się zmieniały”.
Szczęśliwą okolicznością dla dialogu polsko-niemieckiego było rozpoczęcie Soboru Watykańskiego II. W Rzymie biskupi mogli w sposób nieskrępowany spotykać się i wymieniać poglądy. Jesienią 1963 r., w czasie jednego z takich rzymskich spotkań, kard. Joseph Frings z Monachium poprosił, aby biskupi z Polski i Niemiec wspólnie wystąpili o beatyfikację o. Maksymiliana Kolbego.
Gesty, spotkania, rozmowy budowały atmosferę dialogu oraz zrozumienia dla racji drugiej strony. Chociaż od początku po polskiej stronie najważniejsza rola w tych spotkaniach należała do Prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego, wielką aktywnością w dziele budowania nowego myślenia o niemieckich sąsiadach odznaczał się metropolita wrocławski abp Bolesław Kominek.
Aktywność polskich i niemieckich biskupów wpisywała się także w szerszy plan Stolicy Apostolskiej, która przez dialog polsko-niemiecki chciała doprowadzić do odprężenia w całej Europie Środkowej. To sprzyjałoby umocnieniu pokoju na całym świecie. Wyniki polsko-niemieckich konsultacji w sprawie orędzia były przedstawiane kard. Giovanniemu Benellemu, jednemu z najbliższych współpracowników papieża Pawła VI. Rozmawiał z nim metropolita krakowski kard. Karol Wojtyła, który już wówczas cieszył się wielkim zaufaniem Kurii Rzymskiej.
Przygotowania
Tekst dokumentu był dyskutowany przez wiele miesięcy. Ostatecznie został zredagowany w Rzymie przez abp. Kominka w języku niemieckim. Nigdy nie było polskiej wersji tego listu, co stanowiło przyczynę wielu problemów i manipulacji, kiedy komunistyczne media przedstawiły polskiej opinii publicznej dość dowolną, aby nie powiedzieć sfałszowaną jego wersję. Krótko przed ostateczną redakcją miały miejsce dwa ważne wydarzenia. 1 września 1965 r. we Wrocławiu, z udziałem całego polskiego Episkopatu, odbyły się uroczystości 20-lecia obecności Kościoła polskiego na Ziemiach Zachodnich i Północnych.
W okolicznościowych wystąpieniach podkreślano historyczną tradycję obecności polskich struktur kościelnych na tych terenach. Choć wyrażano to w innym języku, słowa te wpisywały się w oficjalną propagandę głoszącą tezę o historycznym powrocie na ziemie piastowskie, od 1945 r. „odzyskane”. Uroczystości zostały źle odebrane w Niemczech. Kard. Döpfner zwrócił polskim biskupom uwagę, żew czasie uroczystości zupełnie nie wspomniano o wielowiekowej pracy Kościoła niemieckiego na tych ziemiach oraz wkładzie niemieckiej kultury w ich rozwój. Jak się wydaje, uroczystości wrocławskie nie najlepiej zostały odebrane także w Watykanie. Powstała więc potrzeba uzupełnienia słów wypowiedzianych we Wrocławiu.
Dodatkowym impulsem było także memorandum niemieckiego Kościoła ewangelickiego, nawołującego do porozumienia i uznania granic istniejących w Europie. 4 października 1965 r. doszło do spotkania polskich biskupów przebywających w Rzymie z kilkoma biskupami niemieckimi. Rozmawiano o potrzebie chrześcijańskiego porozumienia i pojednania. Z pewnością atmosfera tamtego spotkania przyspieszyła pracę nad dokumentem. Powstał nieformalny zespół, w którego pracach uczestniczyli biskupi: Otto Spülbeck (Drezno–Miśnia), Franz Hengsbach (Essen), Joseph Schröffer (Eichstadt) oraz Bolesław Kominek (Wrocław), Karol Wojtyła (Kraków). 27 października wstępny tekst został przekazany stronie niemieckiej do uzgodnienia. Swoje uwagi naniósł także bp Kazimierz Kowalski, ordynariusz diecezji chełmińskiej. List do biskupów niemieckich przybrał formę zaproszenia do udziału w obchodach Millennium Chrztu Polski, które miały się odbyć w roku następnym. Podobne zaproszenie biskupi polscy skierowali wówczas do episkopatów 56 krajów.
Do niemieckich braci w Chrystusie
Do zaproszenia dołączono „historyczny i równocześnie bardzo aktualny komentarz”, będący krótką próbą interpretacji dziejów narodu polskiego, a zwłaszcza relacji polsko-niemieckich. Biskupi wykorzystali w swym dokumencie tezy wyłożone w pracach wybitnego historyka emigracyjnego Oskara Haleckiego. Przypominano to, co oba narody w przeszłości łączyło, ale nie ukrywano także dramatów i krzywd, jakich Polacy doznawali na przestrzeni historii od Niemców.
Podkreślano zwłaszcza tragedię ostatniej wojny i okupacji. W końcowym fragmencie stwierdzano: „Obciążenie dwustronnych stosunków jest ciągle jeszcze wielkie, a potęguje je tak zwane gorące żelazo tego sąsiedztwa.
Polska granica zachodnia na Odrze i Nysie jest, jak dobrze rozumiemy, dla Niemców nad wyraz gorzkim owocem ostatniej wojny masowego zniszczenia, podobnie jak jest nim cierpienie milionów uchodźców i przesiedleńców niemieckich. (Stało się to na międzyaliancki rozkaz zwycięskich mocarstw w Poczdamie 1945). Większa część tej ludności opuściła te tereny ze strachu przed rosyjskim frontem i uszła na zachód.
Dla naszej Ojczyzny, która wyszła z tego masowego mordowania nie jako zwycięskie, lecz jako krańcowo wyczerpane państwo, jest to sprawą egzystencji, nie zaś kwestią większego obszaru życiowego”. List, noszący datę 18 listopada 1965 r., podpisało 36 biskupów polskich, przebywających wówczas w Rzymie.
Wrzawa
Strona kościelna próbowała powiadomić o przygotowaniach do publikacji listu także władze w Warszawie. Oryginał listu został przekazany red. Ignacemu Krasickiemu, korespondentowi „Trybuny Ludu” w Rzymie, z poleceniem dostarczenia go Władysławowi Gomułce. Z perspektywy lat wydaje się rzeczą dziwną, że biskupi korzystali z nieformalnych kontaktów w relacjach z władzami. Jednak w sytuacji, gdy oficjalne kontakty były praktycznie zamrożone, obie strony tolerowały takie sposoby komunikowania się. Krasicki nie dostarczył jednak dokumentu Gomułce. Dzisiaj wiadomo, że został on przekazany środowisku Mieczysława Moczara, jednej z najważniejszych osób w państwie.
Moczar kontrolował MSW, służby specjalne oraz utrzymywał samodzielne kontakty z Moskwą. W tamtym środowisku powstał zapewne plan wykorzystania orędzia zarówno do ataków na Kościół, jak i wplątania Gomułki w kolejny konflikt z Wyszyńskim.
Awantura miała osłabić i Prymasa, i I sekretarza.
Oryginalną, a więc niemiecką wersję listu opublikowała niemiecka agencja DPA. Natychmiast do ataku ruszyły polskie media. Pierwsze w biskupów uderzyły jednak nie gazety partyjne, lecz organ PAX-u „Słowo Powszechne”. Hierarchom zarzucono nieomal zdradę stanu, brak wyczucia polskich interesów narodowych i zaprzedanie się niemieckim imperialistom. Największe oburzenie wywołał fragment, który przetłumaczono, jako „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”, choć było to wyrwane z kontekstu i zniekształcone.
Wersja prawdziwa była następująca: „W tym jak najbardziej chrześcijańskim, ale i bardzo ludzkim duchu wyciągamy do Was, siedzących na ławach kończącego się Soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”.
Odpowiedzią na te słowa była, rozpętana do niebywałych rozmiarów, histeryczna kampania pod hasłem: „Nie przebaczamy”. Przez całą Polskę, a zwłaszcza na terenie Ziem Zachodnich i Północnych organizowano setki wieców, masówek, podpisywano listy protestacyjne, w których nieraz oskarżano biskupów o zdradę. Komuniści mieli wówczas całkowity monopol na środki masowego przekazu.
Biskupi mogli się bronić tylko z ambony, dlatego w końcu grudnia 1965 r. w specjalnym komunikacie wyjaśniali duszpasterskie oraz moralne tło listu. Z całą determinacją orędzia bronił Prymas Polski, choć także wielu duchownych miało różnorakie rozterki i obawy, czy biskupi nie popełnili błędu. Na rozmowy wzywano wszystkich proboszczów oraz biskupów.
Tych, którzy publicznie bronili orędzia, straszono konsekwencjami. Także dla wielu ludzi świeckich orędzie wydawało się niezrozumiałe. O ile dość powszechna była gotowość do odpuszczenia win, zupełnie niezrozumiałe były słowa proszące o wybaczenie.
Polska opinia publiczna w bardzo niewielkim stopniu była wówczas informowana o dramacie milionów Niemców, zmuszonych do opuszczenia stron ojczystych w wyniku klęski III Rzeszy. Polskim biskupom nie pomogła także dość wstrzemięźliwa odpowiedź niemieckich biskupów. Została wystosowana 5 grudnia 1965 r. Znalazła się w niej prośba o przebaczenie win popełnionych wobec Polaków oraz deklaracja „z braterskim szacunkiem przyjmujemy wyciągnięte dłonie”.
Biskupi niemieccy nie podjęli jednak zasadniczych spraw, będących nadal problemem w stosunkach polsko-niemieckich. Znacznie cieplejsza była reakcja wielu niemieckich katolików, a zwłaszcza środowiska ruchu pokojowego „PAX Christi”. Przygotowało ono także obszerny dokument, znany jako memorandum z Bensbergu, w którym deklarowano gotowość uznania granic na Odrze i Nysie oraz opowiadano się za przyznaniem odszkodowania dla polskich ofiar nazizmu.
Dalszy bieg wydarzeń potwierdził słuszność wyboru polskich biskupów, którzy w duszpasterskim geście pojednania spróbowali również stworzyć warunki dla nowego otwarcia politycznego. Skorzystał z tego sam Gomułka, podpisując w grudniu 1970 r. układ z RFN, który rozpoczął proces normalizacji w relacjach z Niemcami.
Jednym z następstw tego aktu była także decyzja Pawła VI, który w czerwcu 1972 r. ostatecznie uregulował status Kościoła na Ziemiach Zachodnich i Północnych, tworząc tam nowe diecezje. Słowa o wzajemnym przebaczaniu i pojednaniu weszły na trwałe do myślenia i działania wielu Polaków i Niemców, inspirując ich do wzajemnego poznania oraz współdziałania.
artykuł z numeru 38/2005 13-09-2005
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).