Niektórzy myślą, że jest potrzebna do dobrej śmierci. A przecież bez niej nawet dobrze żyć nie można.
Turyn, rok 1854. W mieście wybucha epidemia cholery. Władze tworzą dla zarażonych dwa szpitale, ale ludzie boją się nawet zbliżyć do chorych, przewieźć ich do lecznicy, a co dopiero pielęgnować. Ksiądz Jan Bosko zwraca się o pomoc do swoich chłopców z zakładu, który założył. Daje im medaliki z Niepokalaną i obiecuje, że nikt się nie zarazi. Ale – uwaga – pod jednym warunkiem: jeśli będą w łasce uświęcającej. Zgłasza się trzydziestu chłopaków. Ich pomoc okazuje się nieoceniona – ocalili wielu chorych i wzbudzili wdzięczność mieszkańców Turynu. Żaden z nich nie zachorował.
Bariera ochronna
Łaska uświęcająca – co to właściwie jest? Takie stare słowo. Tak stare, że aż nowe – chciałoby się rzec. Niektórzy katolicy kojarzą jeszcze z lekcji religii, że jest ona potrzebna do przyjęcia Komunii św., bo inaczej będzie świętokradztwo. No i dobrze byłoby też w takim stanie zejść z tego świata, bo nigdy nie wiadomo, czy się nie przyda z tamtej strony.
W tym cała rzecz, że łaska uświęcająca „przydaje się” z każdej strony. Więcej – jest dla chrześcijanina niezbędna, żeby mógł normalnie żyć, o umieraniu już nie mówiąc. Ona jest jak czyste powietrze w kontraście do wywołujących halucynacje oparów. Kto na co dzień żyje w tych oparach, ten błędnie ocenia rzeczywistość i podejmuje złe wybory.
– Zauważyłem, że kiedy nie jestem w łasce uświęcającej, o wszystko obwiniam żonę – powiedział kiedyś Marek, znajomy informatyk. Niestety, bardzo trudno jest zauważyć takie rzeczy, gdy się w łasce nie jest. Zły duch dokłada starań, żeby utrzymać człowieka w stanie grzechu. Dlatego szczególnie atakuje, gdy człowiek myśli o zmianie złego stanu, w którym się znajduje. „Właściwością ducha złego jest gryźć, zasmucać i stawiać przeszkody, niepokojąc fałszywymi racjami, aby przeszkodzić w dalszym postępie” – pisze św. Ignacy Loyola w „Ćwiczeniach duchownych”.
Łatwo Złemu manipulować kimś, kto jego podszepty bierze za własne przekonania. Do człowieka wszystko może się wtedy przykleić, nie ma bariery ochronnej, zanika jego układ odpornościowy – nietrudno go zainfekować. Historia z podopiecznymi Jana Bosko jest znamienna: łaska uświęcająca chroni przed zarażeniem. Przede wszystkim duchowym, choć, jak widać w tym przypadku – czasem nawet fizycznym.
Człowiek bez łaski uświęcającej może z powodzeniem rujnować życie swoje i swoich bliskich, zupełnie nie dostrzegając swojego w tym udziału. Jeśli ten stan się przedłuża, zanika też motywacja do powstania z upadku. „Błądzenie jest rzeczą ludzką, ale dobrowolne trwanie w błędzie jest rzeczą diabelską” – powie św. Augustyn.
Możliwość jest
Trwanie w grzechu – a zatem bez łaski – jest stanem permanentnej katastrofy, balansowaniem na skraju otchłani. Grzechu z łaską nie da się pogodzić. Kierownik duchowy św. Faustyny, bł. ks. Michał Sopoćko, zapisał: „Jeżeli przez łaskę człowiek staje się uczestnikiem Boskiej natury, a przez grzech traci w tej naturze uczestnictwo, wtedy łaska i grzech nawzajem się wykluczają”.
Samej Faustynie Jezus powiedział: „Córko Moja, na zawsze wiedz o tym, że tylko grzech ciężki wypędza Mnie z duszy, a nic więcej”. Zdarzało się, że święta „czasami przy spotkaniu się z duszą, która nie jest w stanie łaski”, odczuwała straszny ból w rękach, nogach i boku, i wbijające się w głowę ciernie korony cierniowej. „Niekiedy ci daję odczuć pewien stan dusz i daję ci łaskę cierpienia, to tylko dlatego, że ciebie używam jako narzędzia do ich nawrócenia” – wyjaśnił to Faustynie Jezus, dając do zrozumienia, że o człowieka będącego w takim stanie także nie przestaje walczyć. Bóg ściga człowieka ze swoją łaską. Nie istnieje taka sytuacja, żeby ktokolwiek musiał żyć w grzechu.
– Dopóki człowiek żyje, zawsze ma możliwość nawrócenia, pokutowania, odkręcenia złych wyborów – zauważa franciszkanin o. dr Syrach Janicki, ojciec duchowny seminarium zakonnego w Katowicach. – Na przykład gdy ktoś rozwodzi się i zawiera związek cywilny, zawsze może się przecież wycofać. Nie ma takiego grzechu, którego Kościół nie mógłby odpuścić. Aby to się stało, człowiek musi oczywiście zerwać z grzechem, czasem przejść pewną drogę pokuty – stwierdza zakonnik. – Jak ktoś się zagrzebie w jakiś grzech, najczęściej nie widzi możliwości zmiany sytuacji, w której się znalazł – dodaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).