Nie było lepszego rektora seminarium niż Pan Jezus, a jednak i Jemu nie do końca „wypaliła” rekrutacja. Wśród apostołów znalazł się Judasz, a spod krzyża uciekli prawie wszyscy „seminarzyści”.
Kto „nadaje się” do kapłaństwa? Czy można tak „przebadać” kandydata do seminarium czy zakonu, by wykluczyć wszelkie wątpliwości? Czy alternatywą dla badań psychologicznych jest spojrzenie „głęboko w oczy”? I czy tacy święci, jak Jan Maria Vianney i o. Pio przeszliby dzisiaj testy rekrutacyjne?
Nie ma metody
Gdzie popełniono błąd? To pytanie pada najczęściej w sytuacji, gdy wychodzą na jaw nadużycia z udziałem duchownych. W pytaniu tym zawarta jest sugestia, czy nawet przekonanie, że skandalu można było uniknąć, gdyby na samym wstępie odpowiednio rozeznano i wykryto czyjeś skłonności oraz zablokowano takiemu człowiekowi drogę formacji przygotowującej do przyjęcia święceń. Czy to trafne założenie? I tak, i nie. Tak, bo są rzeczy, które można rozpoznać już na etapie rekrutacji do seminarium czy zakonu. I temu służą m,in. szeroko rozumiane badania psychologiczne. Nie, bo są również sprawy, które pojawiają się z czasem, są wynikiem stopniowego uwikłania w relacje i sytuacje sprzyjające narastaniu kryzysu czy wręcz skłonności do zachowań skrajnych. Mechanizm może być bardzo podobny jak w przypadku małżeństw, nawet jeśli okoliczności są zupełnie inne. O ile zatem na etapie „rekrutacji” można wyłapać pewne patologie, które na starcie raczej dyskwalifikują kandydata, to żadne narzędzie psychologiczne nie jest w stanie przewidzieć wszystkiego.
– Nie ma metody na człowieka – mówi w rozmowie z GN o. Józef Augustyn SJ. – Nie było lepszego rektora seminarium niż Pan Jezus, a jednak i Jemu nie do końca rekrutacja „wypaliła”, bo wśród apostołów znalazł się Judasz. Trzeba założyć, że wybrany może się sprzeniewierzyć powołaniu – dodaje znany rekolekcjonista i kierownik duchowy. Wszyscy nasi rozmówcy, zarówno profesjonalnie zajmujący się procesem rekrutacji kandydatów do seminarium, jak i kierownicy duchowi oraz wychowawcy, podkreślają, że choć badania psychologiczne są ważnym narzędziem w procesie przyjmowania kandydatów do seminarium i zakonu, nie zastąpią rozmowy, obserwacji i zdroworozsądkowego rozeznania przez wspólnotę, co naprawdę gra w duszy kandydata na duchownego.
„Zasoby psychiczne”
W czerwcu 2008 r. papież Benedykt XVI podpisał dokument Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego, zawierający wytyczne określające korzystanie z kompetencji psychologicznych w przyjmowaniu i w formacji kandydatów do kapłaństwa. Opiera się on na Kodeksie prawa kanonicznego, gdzie w kanonie 1026 czytamy: „Wyświęcić można tylko tego, kto cieszy się należytą wolnością”. W kanonie 1029 jest mowa o „prawidłowej intencji” kandydata oraz o jego „przymiotach psychicznych”. Duch tych zapisów jest dość jasny: osoba o silnych zaburzeniach psychicznych nie cieszy się pełną wolnością, a tym samym nie może podjąć wyzwań, jakie stoją przed osobą duchowną. Kapłaństwo nie może być przecież miejscem ucieczki przed problemami i zastępować terapii, gdy jest ona niezbędna. Również wytyczne Konferencji Episkopatu Polski idą w tym kierunku, by badania psychologiczne były standardem w procesie rekrutacji do seminarium.
– Niektórzy kandydaci mogą mieć za małe „zasoby psychiczne” do wypełnienia tego zadania. Gdy jako wychowawca mam wątpliwości, kieruję kleryka do innego psychologa lub psychiatry z prośbą o wydanie opinii, oczywiście za zgodą badanego. I gdy czasem ten psycholog pyta mnie, co właściwie ma tam napisać, mówię mu, by pisał tak, jakby miał wydać opinię, czy ktoś się nadaje na dowódcę w wojsku, czy nie. Bo ksiądz musi być po części takim dowódcą. Jeśli się nie nadaje na lidera, to trzeba napisać, że kandydat nie ma wystarczających zasobów, żeby pełnić taką funkcję. Ale decyzję ostatecznie i tak podejmuje rektor czy wychowawca – mówi GN o. Borys Jacek Soiński OFM, profesor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i wieloletni praktyk w prowadzeniu badań psychologicznych kandydatów do seminariów i zakonów.
– Kryteria dojrzałości, określone w dokumentach formacyjnych Kościoła, wynikają z wymagań kolejnych etapów formacji. To pokazuje, że patrzymy dynamicznie na dojrzałość kandydata, zakładając, że w czasie formacji będzie ona wzrastać. Nie ma takiego nastawienia, żeby już na początku dokonać selekcji. Trzeba być otwartym na kandydata, na to, że on przychodzi taki, jaki jest, z różnymi obciążeniami, i od tego jest formacja ludzka, by uzupełnić pewne braki czy oznaki niedojrzałości. Badania psychologiczne mogą to ukazać – psycholog ma nie tylko dokonać diagnozy osobowości, ale też powinien wskazać ewentualne trudności, które mogą wypłynąć później – dodaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.