Kościelni - ich pracę mało kto dostrzega. Wyobraźmy sobie jednak sytuację, że nikt nie opiekuje się przedmiotami potrzebnymi do sprawowania Mszy św. i samą świątynią.
Nie sposób zliczyć wszystkie osoby dbające o diecezjalne świątynie. Sadzą kwiaty, sprzątają kościół, piorą obrusy, prasują alby i przygotowują naczynia liturgiczne. Z pozoru mało ciekawe zajęcie jest jednak wyjątkowe. Służą przecież Bogu. Dziś zaglądamy do czterech zakrystii.
Dopóki sił starczy
Niegdyś była to osobna miejscowość, dziś dzielnica Gorzowa Wlkp. W Chruściku, bo o nim mowa, znajduje się kościół pw. św. Józefa. To część gorzowskiej parafii pw. Trójcy Świętej. Od trzydziestu lat o kościół troszczy się tu jedna rodzina. Najpierw o lokalną świątynię dbała Maria Szentowska. Dziś zastępuje ją jej córka Stanisława Kamińska. – Przejęłam po mamie jej zadania – mówi pani Stanisława. – W kościele robię prawie wszystko. Piorę bieliznę ołtarzową, przygotowuję ołtarz do Mszy św. i dbam o zakrystię. Oczywiście angażują się także mieszkańcy, którzy kolejno sprzątają w świątyni. Dbamy wspólnie o kościół – dodaje. Jak sama mówi, uwielbia pracować przy kościele.
– Tak jest od dziecka. Już tego nie pamiętam, ale sypałam kwiatki już w wieku czterech lat. Po prostu od maleńkości ciągnęło mnie coś do kościoła – wyjaśnia kościelna. – Sami prowadzimy nabożeństwa majowe i różańcowe. Ja śpiewam pieśni maryjne, a pani Krystyna Jaroszek odmawia litanię i Różaniec – dodaje. Zakrystianka pracowała z rodzicami na gospodarstwie, które później prowadziła z mężem. Nie narzekała na brak zajęć, ale zawsze starczało czasu na dodatkowe obowiązki. – Pomimo zmęczenia człowiek z radością przychodził do kościoła. Mnie cieszy, kiedy korporał czy obrus jest czysty. To nie smutny obowiązek, ale radość. Przecież robię to dla Pana Boga i będę się tym zajmować dopóki sił starczy – zauważa S. Kamińska.
Kościelne powołania
Kilkanaście kilometrów dalej w Lubczynie z córką mieszka Helena Zduńska. To właśnie ona od 21 lat opiekuje się kościołem pw. św. Piotra i Pawła, który jest częścią parafii pw. św. Michała Archanioła w Jeninie. – Owdowiałam w wieku 51 lat i zamieszkałam wraz córką. Ktoś musiał dbać o kościół, więc postanowiłam się tym zająć – wspomina pani Helena. Kościelna dbała też o otoczenie świątyni. Posadziła dookoła krzewy i świerki. – Teraz gdy na zdrowiu podupadłam, tylko kwiaty sadzę – dodaje. Pomimo kłopotów ze zdrowiem nadal jednak pozostaje aktywna i zajmuje się przede wszystkim zakrystią. – Lubię pracować. Wydaje mi się, że siedzieć to grzech. Taki mam charakter – śmieje się pani Helena.
– Nigdy nie miałam ochoty rzucić tej pracy. Teraz mam nawet skrupuły, że może za mało robię. Ale rozsądek musi być. Mnie się zawsze wydawało, że dbanie o kościół to zadanie każdej osoby wierzącej, tak zostałam wychowana – dodaje. To nie jedyne zaangażowanie pani Heleny w parafię. Należy do parafialnej grupy Przyjaciół Paradyża. – Teraz szczególnie modlimy się za kleryka Pawła Opłatowskiego z naszej parafii, który przygotowuje się do kapłaństwa w paradyskim seminarium – wyjaśnia zakrystianka. Sprawa powołań jest jej szczególnie bliska, bo jej rodzona siostra zdecydowała się wstąpić do sióstr nazaretanek. Na tym jednak nie koniec. – Syn brata jest księdzem, córka drugiego brata jest w zgromadzeniu sióstr felicjanek, a teraz jadę na śluby wieczyste wnuczki do nazaretanek. Mieliśmy w rodzinie także biskupa – wyjaśnia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).