Jest takie sanktuarium w Izraelu, które raz w roku, w sposób szczególny tętni życiem. I choć do miejsca tego przybywają pielgrzymi w sposób ciągły, to jednak - w Niedzielę Palmową - wszystko tu wyraźnie ożywa. Panuje ogólny tłok, a ludzie - nawet różnych wyznań - przygotowują się do drogi. Wielkiej procesji w kierunku Jerozolimy.
Betfage to mała wioska na Górze Oliwnej, dokąd Jezus wysłał dwóch uczniów, by przyprowadzili osiołka, którym miał się posłużyć do triumfalnego wjazdu do Jerozolimy. Wszyscy ewangeliści umiejscawiają Betfage na drodze z Jerycha do Jerozolimy, niedaleko Betanii. Dzisiaj droga z Jerycha do Jerozolimy w Betanii skręca na południe i okrąża Górę Oliwną, ale nie tak było w starożytności. Droga ta wiodła bowiem wprost na zachód, wspinała się na stoki Góry Oliwnej, przechodziła obok obecnego sanktuarium w Betfage, omijała geograficzny szczyt od południa, a grzbiet góry osiągała w okolicach klasztoru karmelitanek „Pater Noster”. Stąd już rozciągał się widok na Jerozolimę.
Obecnie używana droga skręca w lewo i wije się, przechodząc między cmentarzami żydowskimi, natomiast w czasach Jezusa wiodła prosto bardzo stromym stokiem ze szczytu wprost w dół w kierunku bramy miejskiej w murach Jerozolimy. Już od pierwszych wieków chrześcijaństwa wskazywano skałę upamiętniająca miejsce, gdzie Pan Jezus miał wsiąść na osiołka i podążyć w stronę Jerozolimy. Jednak o lokalizacji obecnego kościoła w Betfage zadecydowało znalezienie w 1877 roku pokaźnych rozmiarów kamienia pokrytego freskami, przedstawiającego wjazd Jezusa do Jerozolimy. Pochodzenie malowideł wskazuje na czasy krzyżowców.
Wchodzę do niewielkiego kościółka wzniesionego w 1883 r. przez franciszkanów na ruinach starożytnej świątyni. Zachował się tu kamień, uważany za ten właśnie, na którym Jezus oparł stopę wsiadając na osiołka. Przyciąga on uwagę wszystkich odwiedzających to miejsce. I ja przyglądam się mu uważnie. „Słynny” kamienny sześcian ze wszystkich stron pokryty jest freskami. Można wyraźnie odróżnić fragmenty zabytkowe od współczesnych uzupełnień.
Freski przedstawiają sceny z Niedzieli Palmowej: odwiązywanie osiołka, wiwatujących mieszkańców Jerozolimy z gałązkami palmowymi w rękach i uszkodzony napis, uznawany za nazwę „Betfage”. W ogóle całe wnętrze kościoła jest pokryte nowoczesnymi malowidłami, które stylem wyraźnie naśladują stare freski z czczonego podwyższenia. Malowidło w absydzie przedstawia Jezusa na osiołku i grupę apostołów. Na bocznych ścianach widnieje dalszy ciąg tych pamiętnych wydarzeń: wiwatujące dzieci, osoby zrywające gałązki, grupa ścieląca płaszcze na drodze, zgorszeni faryzeusze. Wszystkie zdobienia są bardzo kolorowe.
Betanię nawiedzam w maju. Trwa już czas zwykły roku liturgicznego. Niewielu tu turystów czy pielgrzymów. Inaczej jest w Niedzielę Palmową. Pierwsze wzmianki o procesji z Betfage do Jerozolimy pochodzą z czasów krzyżowców. Wcześniejsze zapiski (z IV i VIII wieku) mówią, że procesja zaczynała się w Betanii, ale później kalif Hakim zakazał jej urządzania. Dopiero po długiej przerwie, dokładnie w roku 1933, wznowiono jej tradycje.
Procesja rozpoczyna się w kościele w Betfage, a kończy w kościele św. Anny w Jerozolimie, przy znanej sadzawce Betesda. Współcześnie w procesji biorą licznie udział ojcowie franciszkanie oraz przedstawiciele innych zakonów męskich i żeńskich, tutejsi katolicy arabskiego i izraelskiego pochodzenia oraz liczni pielgrzymi. Wspólnemu wędrowaniu towarzyszą melodie i modlitwy w różnych językach świata. Powtarza się tylko jeden motyw: hosanna. Łączy ją także element wspólnej radości, wyrażanej poprzez wymachiwanie gałązkami palmowymi lub gałązkami z drzewa oliwnego. Procesję kończy Patriarcha Jerozolimy, który udzielając błogosławieństwa relikwiami Krzyża Świętego zaprasza wszystkich do współprzeżywania Męki Śmierci i Zmartwychwstania Pana Jezusa.
Nazwa Betfage znaczy tyle co „Dom fig”. A sama miejscowość znana jest z Pisma jeszcze z jednego wydarzenia. Ewangelista Mateusz wspomina epizod, gdy Jezus szukał owocu na drzewu figowym, jednak nie znalazł na nim nic prócz liści. I przeklął je, a te natychmiast uschło, czym wprawił w zaskoczenie swoich uczniów. Dziś wspominając to wydarzenie dostrzegam taką symbolikę. Jezus przeklął drzewo nie za to, że nie znalazł fig, wszak był początek kwietnia i nie była to pora owocowania, ale przez ten fakt chciał ukazać, zaznaczyć, że czas starego porządku reprezentowanego przez Izrael minął i nastał czas nowy, czas w którym każdy kto w Niego wierzy, przyniesie owoc. Wszczepiony w Niego jest w stanie owocować stale.
To miejsce, jak każde w Ziemi Świętej, rodzi we mnie wiele refleksji i pytań. Zdradzę jedną z nich: Jezus potrzebował osiołka, by wjechać do Jerozolimy. A Bóg potrzebuje człowieka (jego fiat), by móc go wybawić i obdarzyć życiem. Potrzebuje pozwolenia, by móc go odwiązać i poprowadzić w pokornym marszu, w tryumfie ku Sobie. A więc bycie Osiołkiem to piękna rzecz! Tylko czy nim jestem?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).