Pomimo bardzo trudnej sytuacji chrześcijanie w Strefie Gazy nie tracą nadziei.
W Gazie żyjemy w ciągłym napięciu i niepewności, w nieustannym strachu przed wojną – stwierdził tamtejszy proboszcz. O. Mario da Silva zauważył, że bywają chwile przerw między bombardowaniami i nalotami izrelskich samolotów, ale nie przynoszą one ulgi ludziom, zmęczonym tym konfliktem.
“Wskazał także na bardzo złą sytuację humanitarną w Strefie Gazy, która ciągle się pogarsza. „Kiedy tu przyjechałem kilka lat temu – powiedział – ludzie byli niezadowoleni, że prąd w domach mieli tylko osiem godzin dziennie. Dziś jest tylko przez 4 godziny i ludzie marzą, aby powrócił czas, gdy był przez 8 godzin”. Do tego dochodzi także katastrofalna sytuacja służby zdrowia. Ostatnie wydarzenia naruszyły pracę szpitali, co powoduje, że nie pomaga się nawet ciężko rannym.”
Wobec tej trudnej sytuacji Kościół stara się umacniać i wspierać miejscowych chrześcijan. W nadchodzącym czasie organizuje obozy letnie dla dzieci, a potem dla młodzieży i rodzin. „Szukamy możliwości, aby wlać w serca ludzi choć trochę nadziei, która jest w Jezusie Chrystusie – stwierdził o. da Silva. – To dla nas doskonała okazja, aby w imię Jezusa mówić o przebaczeniu i miłości między nami”.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.