Boże prawo jest proste. Od jego komplikowania są faryzeusze.
W rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną Przewodniczący Komisji Duszpasterstwa Konferencji Episkopatu Polski, abp Wiktor Skworc przedstawił główne założenia programu duszpasterskiego dla Kościoła w Polsce na najbliższe dwa lata. W pierwszym – przepraszam za uproszczenia – chodzić będzie o odkrywanie Osoby i darów Ducha Świętego W drugim o „misję w mocy Bożego Ducha”. Czyli między innymi o odkrycie Kościoła.
To drugie przypomniało mi zaraz moje odkrywanie Kościoła. Nie tego mi najbliższego, mojej parafii, mojej diecezji, bo w tej kwestii trudno mówić o odkrywaniu. To było w nich wzrastanie. Raczej o poznawanie innych. Na III stopniach oazy, na których zdarzyło mi się kilka razy być. Na Śląsku Cieszyńskim, dwa razy w Warszawie, a na koniec w Toruniu i jego okolicach (czasem dość odległych, jak Gniezno). Ciekawym było zobaczyć, jak w tych różnych przecież lokalnych Kościołach wyrażano na nieco inne sposoby jedną wiarę. W architekturze i wystroju kościołów. W zwyczajnych i „niezwyczajnych” zapałem parafiach, w tradycyjnych i „nowoczesnych” wspólnotach zakonnych, w nowych ruchach... Dlatego potem nie byłem specjalnie zaskoczony innością Kościołów innych krajów Europy. I stolicy naszego chrześcijaństwa, Rzymu. Ani nawet bardzo już różnym od naszego chrześcijaństwem Ziemi Świętej. Rozumiałem już, że w tych wielu różnych tradycjach i pobożnościach, czasem nawet poza widzialnymi granicami Kościoła katolickiego, wybrzmiewa jedna wiara w Jezusa Chrystusa, jedna nadzieja zmartwychwstania i jedna miłość – do Boga i bliźnich. Tak, zobaczenie że nie tylko mój lokalny Kościół czy nawet tylko moja mała wspólnota może być ośrodkiem żywej wiary to cenne doświadczenie.
Przyznaję jednak, że mocniej poruszyło mnie to pierwsze. To znaczy plan, byśmy w pierwszym roku tego formacyjnego cyklu zobaczyli Ducha Świętego i Jego dary. W tym także to coś, co nazywamy owocami Ducha Świętego: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie (Ga 5,22-23). Takie proste, a przecież w naszej rzeczywistości często zapominane. Gdy za postawę prawdziwie chrześcijańską uznaje się oburzanie się, piętnowanie, grożenie palcem, wytykanie, obnażanie (złej prawdy o bliźnich) i narzekanie, że wiara upada....
Od lat zdumiewa mnie, jak łatwo wielu polskich katolików dało się uwieść diabłu w tej właśnie dziedzinie. Pamiętają, że „z ciała” rodzi się nierząd, nieczystość i wyuzdanie i mężnie bronią ludzkiego prawa do życia od chwili poczęcia. Piętnują uprawianie bałwochwalstwa i czary, ostrzegając – nie zawsze zachowując cnotę umiarkowania – przed różnorakimi duchowymi zagrożeniami. Stronią od „pijaństwa, hulanek i tym podobnych”. O zaszczyty też chyba nie dbają. Zapominają jednak, że „z ciała” również rodzi się nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niezgoda i rozłamy (wszystko to w Ga 5, 19-21). Zwłaszcza gdy w tych przepychankach stosuje się oręż półprawd i pomówień. Wydaje mi się, że najwyższy czas to zauważyć. I wziąć na serio całkiem w sumie liczne głosy tych, którzy przed gloryfikowaniem takich postaw ostrzegają. Dość już chrześcijaństwa zaciśniętych pięści. Nie uświęci ich nawet trzymany w garści różaniec. Nie mówiąc już o zgorszeniu dawanym tym, którzy nie wierzą albo są w wierze słabi czy chwiejni.
Jak będzie? Zobaczymy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.