Wewnętrzna wolność

Thomas Merton OCSO o modlitwie kontemplacyjnej.

Reklama

Chociaż nie usiłujemy wprowadzić w życie chrześcijanina kultu cierpienia dla niego samego, musimy otwarcie przyznać, że samozaparcie i ofiara są absolutną podstawą życia modlitwy.

Jeśli życie modlitwy ma przekształcić naszego ducha i uczynić z nas „nowego człowieka” w Chrys­tusie, to modlitwie musi towarzyszyć „nawrócenie”, metanoia, owa głęboka przemiana serca, w któ­rej – na pewnym poziomie naszego istnienia – umieramy, aby odnaleźć życie i wolność na innym, bardziej duchowym poziomie.

Święty Aelred z Rievaulx pisząc do swej siostry, pustelnicy w Yorkshire, wyraźnie wykazuje ścisły związek między medytacją i ascezą:

"Miłość Boga domaga się dwóch rzeczy: miłości w sercu (affecfus mentis) i owocnej cnoty (effectus operis). Musimy więc trudzić się ćwiczeniem cnoty i miłości w słodyczy duchowego doświadczenia. Dyscyplina cnoty polega na pewnym sposobie życia, na postach, czuwaniach, pracy ręcznej, na czytaniu, modlitwie, ubóstwie i innych tym podobnych rzeczach. Nasza miłość karmi się zbawienną medytacją. Aby zaś owa słodka miłość Jezusa mogła wzrastać w twym sercu, musisz praktykować potrójną medytację obejmującą pamięć o przeszłości, świadomość spraw teraźniejszych i troskę o sprawy przyszłości".

Musimy więc kontrolować swe myśli i pragnie­nia. Musimy osiągnąć wewnętrzną wolność. Oczy­wiście należy to odpowiednio interpretować. Nie oznacza to bowiem, że chrześcijanin powinien uwa­żać trud zarabiania na życie w tym świecie za sprawę bez znaczenia, tym bardziej nie może on godzić się ze społeczną niesprawiedliwością i ubóstwem, ani zachęcać innych do tego, by w ten sposób myśleli. Nie oznacza to również „pogardy” dla widzialnego stworzenia w sensie manichejskim, to znaczy jakby rzeczy zmysłowe i materialne były złe.

Oznacza to natomiast oderwanie i wolność od nadmiernych trosk, abyśmy byli zdolni do korzystania z dóbr tego świata i do wyrzeczenia się ich w imię wyższych celów. Oznacza to także zdolność do używania lub poświęcania wszystkich rzeczy stworzonych dla miłości. Według słów św. Pawła:

[...] przez czystość i umiejętność, przez wielkoduszność i łagodność, przez [objawy] Ducha Świętego i miłość nieobłudną, przez oręż sprawiedliwości zaczepny i odporny, wśród czci i pohańbienia, przez dobrą sławę i zniesławienie. Uchodzący za oszustów, a przecież prawdomówni, niby nieznani, a przecież dobrze znani, niby umierający, a oto żyjemy, jakby karceni, lecz nie uśmiercani, jakby smutni, lecz zawsze radośni, jakby ubodzy, a jednak wzbogacający wielu, jako ci, którzy nic nie mają, a posiadają wszystko (2 Kor 6,6–10).

Ten wspaniały fragment, śpiewany w Kościele podczas Mszy w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu, pokazuje, że praktykowanie chrześcijańskiej ascezy prowadzi nas w dziedzinę paradoksu i pozornej sprzeczności. Życie medytacji karmi się tą paradoksalną sytuacją, w której pozostajemy zawieszeni między ziemią a niebem dzięki naszemu pragnieniu wyrzeczenia i temu, że owo pragnienie nigdy nie zostanie zaspokojone, ponieważ musi pozostać w pewnych granicach. Asceza poddaje nas temu paradoksowi, a medytacja walczy z nim. Rezultatem tej walki jest Boży pokój w duchowej miłości, w kontemplacji. Tego paradoksalnego stanu nie zdołamy jednak przetrwać bez specjalnej pomocy łaski i bez stale odnawianej samodyscypliny.

Praktyki takie jak post nie przyniosą oczekiwanych efektów, jeśli motywy ich podjęcia nie będą wynikały z osobistej medytacji. Musimy myśleć o tym, co czynimy, zaś powody, dla których podejmujemy działania,  podejmowania przez nas działań powinny być głęboko zakorzenione w naszej wolności i być ożywiane przez przemieniającą moc miłości chrześcijańskiej. Inaczej wyrzeczenia, które sami na siebie nałożyliśmy, są raczej roszczeniami, symbolicznymi gestami bez prawdziwej wewnętrznej wartości. Wyrzeczenia spełnione w tym formalistycznym duchu mogą być bardziej aktami zewnętrznej rutyny wykonanymi nie z miłości, lecz po to, aby usunąć wewnętrzny niepokój. Jednakże w takim przypadku nasza uwaga będzie skupiać się na cierpieniu bez znaczenia, które pobożnie podjęliśmy, będzie je – w taki czy inny sposób – wyolbrzymiać, lub też przedstawiać tak, by wydawało się ono nie do zniesienia, albo bardziej heroiczne niż jest w rzeczywistości. Wyrzeczeń składanych w taki sposób lepiej w ogóle nie podejmować. Zjedzenie całego obiadu w duchu wdzięczności byłoby bardziej szczere, jak również bardziej religijne, niż wyrzeczenie się drobnej jego części z poczuciem, że doświadcza się męczeństwa.

Jednym ze sprawdzianów naszej wewnętrznej modlitwy może być zdolność do podejmowania wyrzeczeń w duchu dojrzałości i wielkoduszności. Modlitwa i wyrzeczenie działają wspólnie. Gdzie nie ma wyrzeczenia, tam – może się okazać – zanika modlitwa. I na odwrót, gdzie wyrzeczenie jest dziecinnym dramatyzowaniem, modlitwa również będzie fałszywym i teatralnym ukazywaniem samego siebie lub sentymentalną i rozczulającą się nad własną osobą introspekcją. Szczera i pokorna modlitwa, połączona z dojrzałą miłością, manifestuje się w sposób nieświadomy i spontaniczny w duchu zwykłego wyrzeczenia i dbałości o bliźnich, która jest niezawodnie szczodra, choć może nie zdajemy sobie z tego sprawy. Taką jedność modlitwy i ofiary łatwiej jest ocenić u innych niż u siebie. A gdy zaczniemy ją sobie uświadamiać, zaprzestaniemy mierzyć własne postępy w tej dziedzinie.

*

Thomas Merton OCSO Modlitwa kontemplacyjna Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7