O. Guillermo Aguinaga opowiadał parafianom o swojej pracy w Sudanie.
W Polsce zgromadzenie Misjonarzy Kombonianów Serca Jezusowego, do którego należy o. Guillermo, jest obecne od 25 lat.
– Naszym zadaniem jest promowanie misji i mówienie o tym, jak wygląda życie chrześcijan w świecie, ale przede wszystkim zachęta do otwarcia się na potrzebujących wsparcia – wyjaśnia o. Guillermo.
Kombonianie zbierają środki na pomoc dla swoich placówek funkcjonujących w 40 krajach oraz szukają chętnych do poświęcenia swojego czasu na ewangelizację na krańcach świata. Dlatego prowadzą animacje misyjne w parafiach w całym kraju, pokazując piękno i trud swej pracy. Pomagają także w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie i współpracują z Papieskimi Dziełami Misyjnymi.
– Obecnie jest nas dziesięciu. Prowadzimy placówki w stolicy i Krakowie. Nie mamy tu swoich parafii, bo w naszym charyzmacie jest tworzenie nowych wspólnot tam, gdzie ludzie dopiero dowiadują się o Bogu – tłumaczy.
Oddał, co dostał
O. Guillermo pochodzi z León w środkowym Meksyku. – Ja nie wybrałem swojej misyjnej drogi bezpośrednio. Było to nagłe spotkanie i szybka decyzja – wspomina początki swego powołania. Zaznacza, że gdy jest pytany o to, dlaczego został misjonarzem, odpowiada, że sam nie wie. – Nie byłem ministrantem, nie byłem nawet związany z Kościołem – wyjaśnia.
Pewną motywacją była wdzięczność. – Jako dziecko otrzymałem bardzo wiele pomocy w szkole od sióstr zakonnych. Później, gdy byłem już starszy, chciałem oddać to, co dostałem – opowiada. Decydujące było spotkanie z pewnym misjonarzem i późniejszy list od niego. To właśnie ta korespondencja była początkiem drogi do kapłaństwa.
Najpierw mieli to być księża diecezjalni, ale wkrótce Guillermo rozeznał, że ciągnie go do pomagania i posługiwania ludziom w różnych krajach. – Dowiedziałem się o charyzmacie kombonianów i on mi bardzo odpowiadał. Co w nim jest takiego niezwykłego? Przede wszystkim to, że tworzymy struktury kościelne od zera. Gdy już są gotowe, przekazujemy je biskupom, a później innym zgromadzeniom, zarówno męskim, jak i żeńskim – tłumaczy.
Do pracy w Polsce po raz pierwszy przyjechał w latach 1994–2000. To wtedy nauczył się naszego języka. Następnie wyjechał na 10 lat do Sudanu. – Życie w Afryce jest pełne problemów. Najgorsze są konflikty, bo to one sprawiają, że po tym, jak jakaś państwowość się zawiąże i ludzie odkryją swoją tożsamość, wszystko w krótkim czasie niszczą – opowiada. Zaznacza, że w wieloplemiennych i wielowyznaniowych krajach trudno o porozumienie w sprawie podziału władzy. Podkreśla, że trwająca aktualnie walka w Sudanie Południowym jest pełna nienawiści i prawdziwego... rasizmu, mimo że wszyscy są Murzynami.
Od 2013 r. o. Guillermo znów jest w Polsce i o swoich doświadczeniach opowiada teraz w różnych miejscach. Pobudzenie wrażliwości Zapytaliśmy o. Guillermo o jego zdanie na temat wiary Polaków. Zaznaczył, że potrzebuje ona dzisiaj misyjnej odnowy pod względem mentalności. – Trzeba wam pokazać coś innego – podkreśla.
Z jego obserwacji, jako człowieka, który pochodzi z zupełnie innej kultury, wynika, że jesteśmy tak bardzo przywiązani do tradycji, iż zamykamy się na inne kultury i sposoby przeżywania relacji z Chrystusem. Jako przykład poddaje problem imigrantów, przed którymi wielu odczuwa lęk. Zaznacza, że nie jest to nic dziwnego, ale postawą chrześcijanina powinna być otwartość. Uzdolnienie do niej jest kolejnym celem kombonianów w Polsce.
– Pod względem opieki duszpasterskiej nie jesteśmy tak bardzo tutaj potrzebni. Mamy jednak swoje zadanie. To budzenie wrażliwości misyjnej – przekonuje. Działalność kombonianów przynosi efekt. Chociaż liczba powołań misyjnych wśród kapłanów i sióstr zakonnych spada, to nowością i zarazem wielką radością są świeccy.
W tej chwili na placówkach prowadzonych przez zgromadzenie jest 12 osób, głównie tuż po studiach. Ich posługa trwa 2–3 lata. – To jest piękne, że chcą mieć doświadczenie misyjne w swoim życiu – mówi.
O. Guillermo ma też dla wszystkich czytelników wielkopostne zadanie. – Takim postanowieniem mogłaby być próba zrozumienia, na czym polega misja. Może w tym pomóc hasło roku duszpasterskiego, które zaproponowali nam biskupi – „Idźcie i głoście”. To pozwoli nam na nowo się otworzyć i być solidarnymi z chrześcijanami w innych częściach świata.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.