Co współczesne instytuty życia konsekrowanego różni od ich starożytnych odpowiedników?
Dzień Życia Konsekrowanego jest dobrą okazją, by przynajmniej spróbować odkryć wielkie bogactwo Kościoła, jakim są zakony czy instytuty życia konsekrowanego. Zwłaszcza ostatnie wzbudzają coraz większe zainteresowanie. Choćby dlatego, że – w przekonaniu wielu – są nowością. Co nie do końca jest prawdą. Zatem odrobina historii.
Chrześcijański radykalizm miał się dobrze od zawsze i przybierał osobliwe formy. Jedną z nich był masowy exodus na pustynię, zapoczątkowany przez świętych Pawła i Antoniego. Wokół nich szybko zaczęli gromadzić się inni. Zasadą życia była modlitwa i praca. Przewodnikiem Ewangelia i słowa Starców. Ostatnie do dziś są dla wielu drogowskazem i motorem duchowego rozwoju. Poza sentencjami starców na początku nie było żadnych reguł i konstytucji, a na niedzielną Mszę świętą udawano się do najbliższej świątyni. Dlatego śmiało, posługując się współczesną terminologią, możemy powiedzieć, że pierwsze instytuty życia konsekrowanego powstały w połowie II wieku. Owszem, później przyszły reguły, konstytucje, ruch monastyczny zaczął się organizować, ale na początku był impuls serca. Gotowość radykalnej odpowiedzi na zaproszenie Jezusa, by sprzedać wszystko, rozdać ubogim i pójść za Nim.
Nie inaczej rzecz miała się w średniowieczu i w czasach nowożytnych. Owszem, powstawały nowe zakony. Ale obok nich, niemal natychmiast wyrastały tak zwane trzecie zakony. Czyli wspólnoty świeckich, żyjących w świecie i równocześnie pielęgnujących duchowość założyciela. Tercjarzem karmelitańskim był choćby Jan Tyranowski – duchowy przewodnik młodego Karola Wojtyły. Żyjący w świecie krawiec skutecznie wprowadzał młodych w duchowość świętego Jana od Krzyża.
Prekursorami obecnych instytutów życia konsekrowanego zapewne były zgromadzenia, zakładane w XIX wieku przez błogosławionego Honorata Koźmińskiego. Dzisiejsze zgromadzenia bezhabitowe na początku były żyjącymi w ukryciu, rozproszonymi w świecie wspólnotami kobiet, raczej nie za bardzo wiedzącymi o istnieniu innych, im podobnych.
W ten sposób doszliśmy do czasów współczesnych z ich bogactwem nie tylko form życia zakonnego. Także z ich bogactwem instytutów życia konsekrowanego. Tylko w Polsce jest ich kilkadziesiąt. Niektóre z nich, jak chociażby tak zwane Ósemki (od ośmiu kobiet, które u boku Prymasa Tysiąclecia zawiązały pierwszą wspólnotę), w trwały i niezwykle skuteczny sposób wpisały się w historię Kościoła nad Wisłą.
Co współczesne instytuty życia konsekrowanego różni od ich starożytnych odpowiedników?
Z pewnością nie ewangeliczny radykalizm. Ten cechuje każdego, kto z miłością odpowiada na wezwanie do świętości. Szukając różnic z pewnością możemy wskazać na odwrotny kierunek drogi. Święty Antoni i jego uczniowie uciekali na pustynię, by tam szukać Boga i żyć dla Niego. Członkowie instytutów, choć pozostają anonimowi, idą do świata, zamieszkują między ludźmi, by tam być ewangeliczną solą i światłem. Ich rolę trafnie zdefiniowała niedawno dziennikarka biura prasowego archidiecezji warszawskiej Anna Wojtas: „w tym powołaniu bardziej chodzi o to, by być obecnym niż widocznym”. A to jest zadaniem nie tylko dla członków zakonów czy instytutów życia konsekrowanego. Oni, swoim radykalizmem, przecierają szlaki, wytyczają drogę, po której idąc my możemy być „obecni bardziej”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.