Zadbajmy o ten potencjał

Ks. Krzysztof Ora mówi o blaskach i cieniach Dni w Diecezjach, Jasnej Górze i Franciszkowych przymiotnikach.

Reklama

Ks. Roman Tomaszczuk: Kiedy ostatni raz jechałeś tramwajem albo pociągiem podmiejskim?

Ks. Krzysztof Ora: Dawno temu. Nie pamiętam. Gdy rejestrowałem się jako uczestnik Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, wiedziałem, że będą one dla mnie okazją, by przesiąść się z wygodnego samochodu do autobusu czy tramwaju. Będąc przez kilka na ŚDM, doświadczyłem zarówno przejazdu zapełnionym po brzegi pielgrzymami z całego świata tramwajem, jak również kilkudziesięciominutowej drogi podmiejskim pociągiem, który dowoził uczestników ŚDM z miejsca mego zakwaterowania. To była doskonała okazja do bezpośrednich rozmów czy też do włączenia się w animowane przez grupy śpiewy i okrzyki.

Byłeś na Jasnej Górze i w Brzegach… Inny klimat?

Na Jasnej Górze panowała bardzo dostojna, podniosła atmosfera. Taki klimat spotkania był poniekąd zrozumiały. Eucharystia pod przewodnictwem Ojca Świętego była przecież zwieńczeniem obchodów 1050. rocznicy chrztu Polski. Myślę jednak, że byliśmy nieco tym nastrojem sparaliżowani. Tak jakbyśmy nie dowierzali, że to naprawdę już, że to dzieje się teraz. Tyle czekaliśmy na Ojca Świętego i oto jest pośród nas; Franciszek jest z nami i modli się za nas. Papież był jednak sobą. Mam na myśli przede wszystkim papieską homilię. Mówił do nas w swoim stylu. Krótko, ewangelicznie, prosto i lekko. Mówił o Bogu małym, bliskim i konkretnym. Na Campus Misericordie czy na Błoniach młodzież była od początku w swoim żywiole. Świetnie reagowała na obecność i słowo Franciszka.

A co ciekawego dla księdza bez grupy młodzieży działo się w parafii, w której spędziłeś pierwsze dni ŚDM?

Zdecydowałem się uczestniczyć w ŚDM, będąc tzw. wolnym strzelcem. Zostałem skierowany do Chodowa, małej parafii koło Miechowa w diecezji kieleckiej, ok. godziny drogi pociągiem od Krakowa. Miałem okazję nie tylko dowiedzieć się, ale i doświadczyć, jak sprawnie działają wolontariusze na poziomie zupełnie podstawowym. Jestem pełen uznania dla kilkunastu młodych osób z Chodowa, które nie mogły uczestniczyć w wielkich wydarzeniach w Krakowie, ale poświęciły się trosce o gości nie tylko z Polski, skierowanych do ich parafii. Naprawdę bardzo dojrzale, odpowiedzialnie i z uśmiechem na ustach ludzie ci pełnili swoje zadanie.

Organizacja i atmosfera ŚDM – zaskoczyły cię?

Będąc już w Krakowie, kiedy zetknąłem się na ulicach miasta z kolorowym tłumem pielgrzymów, dotarło do mnie, jak wielkim przedsięwzięciem organizacyjnym są ŚDM. Począwszy od sprawnej komunikacji, wyżywienia, zapewnienia wystarczającej ilości toalet, po przygotowanie interesującej oprawy artystyczno-muzycznej wydarzeń z udziałem Ojca Świętego. Wydaje się, że wszystko działało bez zastrzeżeń jak na tę skalę spotkania. Byłem zdumiony niegasnącym entuzjazmem i radością uczestników ŚDM. Oni byli poza zasięgiem smutku, narzekań, ospałości. Nie mogę pominąć pięknej, budującej postawy służb mundurowych.

Jak oceniasz ŚDM w diecezji?

Wydawało się momentami, że Dni w Diecezji mogą mieć nieco zagadkowy przebieg. Ostatecznie o wszystko zadbał ks. Paweł Łabuda, któremu należą się słowa uznania za zaangażowanie i troskę o dobrą organizację. Oczywiście każdy z rejonów, wraz z duszpasterzami odpowiedzialnymi, pokazał się z dobrej strony. Świetnie przygotowani wolontariusze, dopracowane wydarzenia towarzyszące wspólnej modlitwie, zaangażowanie władz samorządowych, służb mundurowych, a zwłaszcza policji. Naprawdę Dni w Diecezji miały bardzo dobry przebieg, pokazały nasze mocne, ale także słabe strony.

Trudności – z czego wynikały?

Wydaje się, że wciąż musimy pracować nad umiejętnością dobrej współpracy, komunikacji, angażowania się w konkretne działania całym sercem, z pasją. Ważne, by każdy nosił w sobie poczucie odpowiedzialności za powierzone mu zadanie i liczył się z tym, że trudności to rzecz normalna i należy się z nimi, ufając w Bożą pomoc, odważnie zmierzyć.

Obserwowałem te wydarzenia z bliska. Mam ogromny szacunek do ludzi, którzy się zaangażowali. Co z nimi będzie dalej?

Tego potencjału młodości, entuzjazmu wiary, gotowości do służby nie można roztrwonić. Już dzisiaj, kilka dni po ŚDM, rozmawiam z młodymi osobami, które były zaangażowane w to wydarzenie. Słyszę, że chcą kontynuować duchową przygodę. ŚDM uruchomił w nich wiarę, poruszył do służby, wzbudził pragnienie świadectwa. To jest coś niezwykłego. Dlatego już myślimy, wraz z duszpasterzami, co dalej z tym doświadczeniem zrobić, by go nie popsuć. Uważam, że spotkanie w Wambierzycach będzie okazją, by przedstawić młodzieży konkretną propozycję.

Słowa Franciszka, które wziąłeś najbardziej do siebie?

Na Brzegach w sobotę, podczas wieczornego czuwania, papież mówił: „Nie przyszliśmy na świat, aby »wegetować«, aby wygodnie spędzić życie; przeciwnie, przyszliśmy z innego powodu, aby zostawić ślad”. Słysząc te słowa, pomyślałem o swoim dotychczasowym życiu i o swoim nastawieniu wobec przyszłości. Jaki ślad po sobie zostawię? Czy w ogóle?

I trzy przymiotniki charakteryzujące duszpasterza według Franciszkowej wizji?

Papież, wydaje się, wciąż zachęca, by duszpasterz był skromny, ubogi i miał mentalność misjonarza. Skromność w tym wypadku rozumiana jest jako przeciwieństwo pychy, nadęcia, jako tzw. normalność, tzn. chodzi papieżowi o duszpasterza, który jest dojrzały w swoim człowieczeństwie, wrażliwy na drugiego. Duszpasterz według Franciszka to ktoś, kto nie zabezpiecza się w tym świecie materialnie, który wciąż pilnuje swego serca, by nie było ociężałe i leniwe. Duszpasterz, jakiego pragnie widzieć w Kościele papież, to misjonarz. Czyli człowiek gotowy do drogi, zdolny nawiązywać dialog z tymi, do których dociera, ale także cierpliwy wobec losów ziarna jego posługi.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7