Tadeusz Leżak w 31 dni pieszo pokonał prawie 700 kilometrów. Tym razem samotnie podążał Drogą św. Olafa z Oslo do Trondheim.
Surowy klimat i dzika przyroda
Droga wiodła zarówno przez lasy, wysokie góry, kamieniste, puste przestrzenie, jak i przez urokliwe doliny rzeczne. Fragmentami trzeba było przedzierać się przez gęste i wysokie chaszcze, pokrzywy, a także uważać na grzęzawiskach i moczarach, w których w przypadku nieostrożności łatwo można było stracić buty. Trzeba było umiejętnie przeskakiwać z kępy na kępę, oczywiście za każdym razem z kilkunastokilogramowym plecakiem. Okazało się też, że w przemierzanych górach i w lipcu może spaść śnieg, czego pan Tadeusz doświadczył w czasie swojej wędrówki. – Ze względu na surowy klimat, dziką przyrodę i niewielu spotykanych na szlaku ludzi ta droga jest znacznie trudniejsza niż tzw. francuski szlak do Santiago de Compostela, ale w nagrodę otrzymuje się niezwykłe krajobrazy – przyznaje pielgrzym. Opowiada, że czasem idzie się po zboczach gór szerokimi trasami narciarskimi, a innym razem po wąskich deskach rozłożonych na podmokłych terenach. – Miałem opracowaną całą trasę, rozrysowane mapki i rozpisane sklepy. Bo były takie okolice, że kilka dni pod rząd po drodze miało nie być żadnego sklepu – opowiada i dodaje, że emocje, które mu towarzyszyły w drodze, powodowały, że napotykane trudności chętnie pokonywał, a zmęczenie szybko mu mijało. – Cały czas miałem przed oczami końcowy cel. W drodze czułem się szczęśliwy. Cieszyłem się tym, że żyję, że mogę rozkoszować się pięknem otaczającego mnie świata, a także cieszyłem się wolnością. Wraz z kolejnymi kilometrami na nowo doceniałem też swoją rodzinę i miejsce, w którym żyję – podkreśla.
Pielgrzymów tylko garstka
Paszport pielgrzyma, który pan Tadeusz otrzymał u początku drogi, dziś jest wypełniony pieczątkami zebranymi na szlaku, m.in. z kościołów i miejsc noclegowych. Opolski pielgrzym początkowo zatrzymał się w Oslo u członka Klubu Esperantystów, do którego sam należy. Później, na trasie dość dobrze oznakowanej tzw. krzyżami św. Olafa, korzystał z niewielkich schronisk dla pielgrzymów. Często to urokliwie wyglądające, maleńkie chatki. W środku nie ma nikogo z obsługi. Po prostu przygotowane są miejsca do spania oraz aneks kuchenny, często zaopatrzony w smakołyki, a z wygód można korzystać pozostawiając opłatę na miejscu lub uiszczając ją u celu podróży, w biurze obsługi pielgrzymów w Trondheim. W większości z nich pan Tadeusz był całkiem sam. Ale w czasie miesięcznej wędrówki spotkał na szlaku kilku innych pielgrzymów, w tym dwa małżeństwa: niemieckie i amerykańskie, a także Czeszkę i dwóch Holendrów.
– Część osób, nie mając czasu na miesięczną wędrówkę, pokonuje Drogę św. Olafa etapami, wybierając się na szlak przykładowo tylko w soboty i niedziele – wyjaśnia pan Tadeusz. Przypuszcza, że gdyby szedł kilka dni później, tak by u celu drogi być pod koniec lipca w czasie uroczystości ku czci św. Olafa, to w drodze spotkałby więcej osób. Tymczasem do Trondheim dotarł już 18 lipca. – Droga św. Olafa daje niesamowite poczucie jedności z naturą i jej Stwórcą, poczucie jedności z otaczającym człowieka światem przyrody. Idąc, miałem bardzo dużo czasu na przemyślenia, na zastanowienie się nad swoim życiem. Tak naprawdę każda pielgrzymka jest modlitwą, która zmienia człowieka – podsumowuje Tadeusz Leżak. I podkreśla, że w czasie tej wymagającej wędrówki, w której doświadczył też zatrucia, osłabienia, a nawet odwodnienia, był pewny jednego – że Boża Opatrzność nad nim czuwa. Z błyskiem w oku dodaje: – Pielgrzymowanie mnie odmładza. Mimo że mam już 70 lat, czuję się młodszy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.