Szukając sensu i celu istnienia Kościoła, pewnie należałoby się skoncentrować na jednym – zbawieniu dusz.
Czy można zaplanować i zmierzyć zbawienie? Przecież to coś absolutnie nieuchwytnego, coś, co dzieje się jedynie między Bogiem a człowiekiem. To nie jest takie proste.
Wyobraźmy sobie rodzinę, która ma dzieci. Rodzice wychowują je na dobrych ludzi, a „docelowo” w kierunku małżeństwa. Czyli przygotowują swoje dzieci do spotkania kogoś jeszcze nieznanego, najlepiej wyjątkowego, z kim uda się zbudować dobrą rodzinę. Równocześnie nie od rodziców zależy, kogo spotka ich dziecko, czy się „dobrze i efektywnie” zakocha. Zależy czy nie zależy? I tak samo z Bogiem. Zależy czy nie zależy?
Oczywiście, trochę zależy, a trochę nie. Wiadomo, że jeżeli ktoś jest dobrze wychowany, umie budować relacje, jest słowny itd., łatwiej zbuduje przyjaźń. Ja mówię: Bóg się koleguje tylko z „fajnymi” (wielu będzie powołanych, ale niewielu wybranych). Możemy więc pomóc innym, by byli zdolni do miłości i atrakcyjni.
Kościół to nie tylko Bóg, ale również ludzie. Oddziałujemy na siebie i między sobą uczymy się kochać. A poza tym możemy pomóc innym Go spotkać. Jeśli jest „naszym Znajomym”, możemy Go przedstawiać innym. Czy jednak dogadają się, to już sprawa między nimi. „I usłyszałem liczbę opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych” (Ap 7,4).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).