Afera podsłuchowa zatacza coraz szersze kręgi. Czego nas nauczy?
Najprościej byłoby tak: wziąć miotłę, pozamiatać i cieszyć się, że znów mamy czysto. Sęk w tym, że jak uczy doświadczenie, tylko do następnej, podobnej afery. Czas chyba spojrzeć na sprawy bardziej dojrzale, bez owej charakterystycznej raczej dla wieku dorastania tendencji widzenia wszystkiego jako czarne lub białe. Czas pogodzić się z tym, że w polityce, jak każdej innej dziedzinie ludzkiego życia jest też mniej czy więcej brudu. I uznać to, co oczywiste: politycy są ludźmi. Mają swoje wady. Miewają zamiłowania do luksusu, ekscytują ich plotki (sądząc po powodzeniu serwisów plotkarskich i oglądalności podobnych informacji w naszym serwisie info nie oni jedni), mają swoje sympatie i antypatie, poglądy nie zawsze zgodne z poglądami szefów i różnie oceniają pozycję Polski w świecie. Dopóki nie mamy do czynienia z wykorzystywaniem stanowiska do własnych interesów (o takich też się z nagrań dowiedzieliśmy) można się czuć zniesmaczonym, także językiem, ale nie ma co rozdzierać szat. Najwyżej przy następnych wyborach postawić na innych.
Owa zgoda na to, by u steru władzy znajdowali się ludzie obarczeni różnorakimi słabościami powinna się moim zdaniem rozciągnąć też na uznanie, że dopóki takie nagrania (same w sobie moralnie naganne) nie ujawniają ewidentnego łamania prawa, nie ma co domagać się dymisji tego czy innego państwowego funkcjonariusza. Wiem, że sporo czytelników się z tym nie zgodzi, ale wydaje mi się, że nawet przymknięcie oko na drobne lewe interesy tego czy owego polityka jest dla państwa mniej niebezpieczne, niż dopuszczenie do sytuacji, w której osoby na ważnych stanowiskach mogłyby być łatwo szantażowane groźbą niesławy i utraty stanowiska. I to nawet tylko za wypowiedzenie jakiejś niepochlebnej opinii. Otwiera to przecież drogę do przejęcia faktycznej władzy w państwie przez jakieś ukryte siły...
A co do owej „murzyńskości”, o której mówił minister Sikorski... Jeśli zapomnieć na chwilę o rasistowskich skojarzeniach jakie to słowo może rodzić, jest w tej opinii wiele prawdy. Bo czym taka postawa jest?
Z czytanych w młodości książek o dalekich podróżach wyniosłem stereotyp różnych tubylców (nie tylko czarnoskórych), którzy za nic nie warte kolorowe paciorki potrafili oddawać rzeczy naprawdę cenne (inna rzecz, dlaczego służące głownie do ozdoby złoto jest cenniejsze od owych paciorków). I jeszcze cieszyli się, że zrobili dobry interes. Myślenia perspektywicznego też nie znali, a ważne było tu i teraz. A do tego byli strasznie kapryśni, wrażliwi na punkcie swojej godności. Ale wystarczyło ich pogłaskać, a już łatwo dawali się wykorzystywać... Czy ta charakterystyka nie pasuje do polskiego establishmentu XXI wieku?
Łatwość z jaką obce firmy zyskują u nas podatkowe ulgi (żeby móc powiedzieć: proszę stworzyliśmy miejsca pracy rozwijamy się), z jaką zagraniczne banki drenują polskich obywateli, koncentrowanie się w przetargach na cenie, a nie na szeroko rozumianej jakości wykonanej usługi, czy krótkowzroczne planowanie w perspektywie najwyżej czteroletniej (bo potem nowe rozdanie stanowisk)... A do tego owo nieznośne, bezmyślne małpowanie wszystkiego, co przychodzi z Zachodu. Jako żywo, jak owi książkowi tubylcy, gotowi oddać prawdziwe skarby za puste gesty i kolorowe paciorki...
To wszystko pewnie przez nasze narodowe kompleksy. Skądinąd mające racjonalną postawę w naszym nieudacznictwie. Nie czas solidarnie zadbać o prawdziwe sukcesy, ponad doraźnymi korzyściami i rozgrywkami?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.