Wszystko było po coś

O niespełnionych marzeniach, duchowym odpoczynku w drodze i spotkaniach z ks. Franciszkiem Blachnickim z Markiem Pastusiakiem rozmawia Agnieszka Napiórkowska.

Po latach uświadomiłem sobie, jak w niesamowity sposób Pan Bóg mnie prowadził i nade mną czuwał. Gdybym się dostał wtedy, w 1975 r., do wymarzonego liceum, byłbym pewnie innym człowiekiem, pewnie zmienionym przez indoktrynację panującą w ówczesnym wojsku. A tak, chodząc do innej szkoły, wyjechałem na pierwszą oazę, której w życiu bardzo wiele zawdzięczam. Do dziś pamiętam pierwsze rekolekcje w 1977 r. Przeżyłem je bardzo mocno. Jak to się mówi, duchowo unosiliśmy się kilka metrów nad ziemią. Niestety później, z powodu braku formacji, przyszło rozczarowanie i dołek. A potem studiowałem w Lublinie. Tam też spotkałem wielu niesamowitych ludzi, choćby ks. Wacława Oszajcę. Angażując się w różne struktury Ruchu Światło–Życie, miałem szczęście poznać ks. Franciszka Blachnickiego, ks. Wojciecha Danielskiego czy ks. Czesława Grzyba. Dziś wiem, że wszystkie spotkania, wydarzenia, a także trudności i zwątpienia były mi dane po to, żebym się nauczył paru rzeczy, a przede wszystkim tego, że mam stale dbać o ewangeliczne talenty, które dostałem. l tylko czasem zastanawiam się, czy ja ich przypadkiem nie zakopałem (śmiech).

Jaki wpływ miały na Ciebie kontakty z ks. Blachnickim? Wiele osób twierdzi, że jego słowa były dla nich busolą pomagającą zmierzać w dobrym kierunku.

W moim przypadku było podobnie. I chodzi tu zarówno o sam Ruch, któremu wiele zawdzięczam, ale także o osobiste z nim spotkania. W pamięci przechowuję trzy obrazy z nim związane. Pierwszy pochodzi z 1979 roku. Wtedy na Krajowej Kongregacji Odpowiedzialnych Ruchu Światło–Życie została podpisana deklaracja o konieczności zaangażowania społecznego. Dotyczyło to m.in. udziału w wyborach. Ja zdawałem wówczas maturę. Ruch już był inwigilowany. Wtedy po słowach ojca Blachnickiego, który jasno mówił, że to nie są wybory, tylko plebiscyt, długo w uszach brzmiały mi jego słowa: „Jeśli uważasz, że te osoby mogą cię reprezentować, idź i głosuj. Jeśli nie, to się zastanów”. To była pierwsza edukacja społeczna, jaką odebrałem. Jak się pewnie domyślasz, długo nie głosowałem. Podczas drugiego spotkania, które było dużo bardziej osobiste, podczas strajku na Politechnice w Lublinie w 1981 r., słuchając go, pomyślałem, że jest fantastą. Teraz mogę powiedzieć, że był prorokiem. Wtedy bowiem przekonywał nas do tego, abyśmy przygotowywali się do wzięcia odpowiedzialności za kraj. Przekonywał nas, że Związek Radziecki się rozpadnie, będą wolne wybory, powstaną szkoły katolickie. I tak się stało. Szkoda, że mu wtedy nie uwierzyłem, bo pewnie mógłbym dać z siebie więcej. Ostatnie nasze spotkanie miało miejsce w Rzymie, podczas Światowych Dni Młodzieży.

Z tego, co opowiadasz, wyraźnie widać, że na swoje życie patrzyłeś odpowiedzialnie i ciągle szukałeś formacji. A jak to wygląda dziś?

Nawet gdy się jest bardzo zaangażowanym, czasem przez aktywizm można zagubić to, co najważniejsze. W różnych okresach doświadczyłem tego na własnej skórze. Dziś mogę powiedzieć, że tym, co pozwala mi normalnie funkcjonować, jest pewność, że Bóg jest obecny w naszej codzienności. Staram się o Nim pamiętać, odnosząc się do Niego w różnych chwilach dnia, w samochodzie, podczas pracy, czekając na spotkanie. W drodze, zamiast słuchać radia, odmawiam Różaniec. Przed ważnymi decyzjami o zdanie pytam Boga. Tak było przed objęciem prezydentury w Chełmie czy pracy w Skierniewicach. O wierności Bogu przypomina mi też moja żona i jej wiara. Kiedy widzę ją rano i wieczorem klęczącą na modlitwie, wiem, co w życiu jest najważniejsze. A poza tym staram się z ludźmi dzielić tym, czym zostałem obdarowany.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11