Nad Reginą znęcali się rodzice i starsze rodzeństwo. Była bita i poniżana, a jedną z konsekwencji jest choroba kompulsywnego wyrywania włosów. Wyjeżdżając do Manili, nawet nie marzyła, że pomoc znajdzie dzięki zgromadzeniu sióstr założonemu we Wrocławiu.
Dar od Boga
Aktualnie z pomocy sióstr korzystają cztery dziewczyny w wieku od 17 do 24 lat. Jak same mówią, załapały Boga za nogi – w końcu znalazły dom. – Wracamy ze szkoły i ktoś interesuje się tym, co przeżyłyśmy, co się wydarzyło, jak nam idzie nauka – wspominają. Rozmawiają z zakonnicami, zwierzają się. Początki jednak nie były takie proste. – Pamiętam ich pierwsze reakcje – były wystraszone i nieufne – opowiada s. Vianneya, dodając, że jedna z podopiecznych np. nie chciała spać w łóżku. Zebrała kartony po lodówce, rozłożyła je na podłodze i tak przygotowała sobie miejsce do spania. Długo trwało, zanim przekonała się, że łóżko jest wygodniejsze.
Inna trafiła do marianek z chorobą kompulsywnego wyrywania sobie włosów. – W domu była bita i poniżana – opowiadają siostry. – Nikt nie myślał o jej wykształceniu. Sama znalazła szkołę, oddaloną o 7 km od domu. Nie miała pieniędzy na dojazd, więc drogę pokonywała piechotą. Gdy szła na zajęcia, nie dostawała także jedzenia. Cały dzień musiała znosić głód, a gdy spóźniła się ze szkoły, klęczała za karę przed domem z podniesionymi rękami. W końcu znalazła się w Manili, a siostry przyjęły ją pod swój dach. – Przychodząc do nas, bardzo chciała odciąć się od dawnego życia, wejść w nowe środowisko i jakby rozpocząć wszystko na nowo – mówi s. Oliwia, podkreślając, że dziewczyna wytrwale pracuje nad sobą. – Żeby zająć czymś ręce, nauczyła się wyszywać i w każdej wolnej chwili oddaje się temu zajęciu. Coraz rzadziej nosi perukę i cieszy się ze swojej fryzury. Marianki opowiadają, że wszystkie dziewczyny są bardzo otwarte. Dziękują za każdą radę. Chętnie uczą się pieczenia ciasta, gotowania, szycia na maszynie. – A zaczynałyśmy od tak prozaicznych czynności, jak jedzenie sztućcami – mówią siostry, podkreślając, że w kulturze filipińskiej trudno jest się przebić osobie z ubogiego domu. – Nawet ciemniejsza skóra może być powodem przykrości i trudności życiowych – tłumaczą. – Dzięki temu jednak, co nasze podopieczne osiągają, w czasie pobytu u nas budują poczucie własnej wartości, są pewniejsze siebie i wierzymy, że pomimo trudnej historii nie pozwolą się więcej krzywdzić.
Miejscowa ludność bardzo szybko przekonała się do sąsiedztwa zakonnic z Polski. Ludzie często powtarzają, że są one darem od Boga, i podkreślają, że to zgromadzenie nie chce zarabiać na swojej działalności, ale pomaga potrzebującym całkowicie bezinteresownie. Dom jest już przygotowany na przyjęcie nawet kilkunastu dziewczyn. Przeszkodą są ograniczone finanse. Być może już za kilka tygodni uda się uruchomić program duchowej adopcji wychowanek sióstr Maryi Niepokalanej. Tymczasem wspólnie z dziewczynami zakonnice przygotowują się do przeżycia świąt Bożego Narodzenia. Z kraju dostały już opłatek i... przyprawę do piernika. Kto wie – może to ciasto będzie kolejnym dziełem dziewcząt, które złapały Pana Boga za nogi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.