Nie trzeba nam Kościoła spolegliwego, który wszystkiego się boi ale i nie potrzeba Kościoła ciągle o coś z kimś walczącego. Potrzeba Kościoła Chrystusowego.
Nie spodobały się Janowi Pospieszalskiemu zacytowane przez Gazetę Wyborczą słowa kardynała Nycza o potrzebie odpowiedzialności za słowo, oj nie spodobały. W kontekście niedawnej publikacji Rzeczpospolitej o rzekomym znalezieniu śladów trotylu i nitrogliceryny na wraku rozbitego pod Smoleńskiem samolotu. Na niezalezna.pl ukazał się jego kąśliwy komentarz, w którym kpi z arcybiskupa warszawskiego, że nie wypowiadał się, gdy media kłamały obwiniając za katastrofę pilotów, gdy mówiły o naciskach, o pijanym generale itd itp, ale teraz postanowił przypomnieć o zasadach moralnych obowiązujących dziennikarzy.
Nie bardzo pamiętam (te początki sklerozy ;-)) , co kardynał Nycz mówił o katastrofie smoleńskiej, więc spytałem wujka Googla (Nycz, smoleńska) Pierwszy z góry artykuł, który się pojawia odsyła na Onet. Informacja o Mszy w drugą rocznicę katastrofy, więc i fragmenty homilii. A w niej słowa o tym, by nie rozdrapywać ran, ale i o tym, że rana nieoczyszczona się nie goi. I apel o modlitwę za tych, którzy rany rozdrapują ale i za tych, którzy muszą tę ranę oczyścić, by mogła się zagoić Chyba pan Pospieszalski jednak z tym oskarżaniem Kardynała przesadza. Ale....
Ale najbardziej niepokoi mnie jednak co innego. No dobrze. Rząd, prokuratura i prorządowe media w sprawie katastrofy (załóżmy) ferują nierzetelne i krzywdzące niektórych wyroki. Czy to znaczy, że drugiej stronie wolno odpłacać tym samym? Przepraszam, ale taka postawa zawsze jest sprzeczna z nauczaniem Kościoła. I wydaje mi się, że kto jak kto, ale katolicki kapłan, biskup i kardynał musi o tym przypominać.
Chrześcijanie, jeśli faktycznie chcą być solą ziemi i światłem świata muszą być inni. Muszą być Chrystusowi. Inaczej będą tylko jedną z wielu partii, z niezrozumiałych względów popierających takie czy inne rozwiązania. Zrządzeniem losu (a może Bożej Opatrzności) ciekawy przykład takiego stawiania sprawy przyszedł dziś... z Moskwy.
Patriarcha Cyryl, w swoim wystąpieniu radiowym, nawiązał do 400. rocznicy końca rosyjskiej Smuty. A za ów koniec uważa się przegnanie z Kremla polskich interwentów. Bić Lachów? Skądże znowu. Patriarcha, zapewne pamiętając swoją niedawną wizytę w Polsce mówił: „Świętowanie zwycięstwa rosyjskiego oręża nie oznacza triumfu nad wrogiem. My świętujemy nasze zwycięstwo, a nie ich porażkę. Prawdziwy wojownik zawsze czuje szacunek dla godnego przeciwnika”.
Trudne te polsko-rosyjskie stosunki. Jak sprawić, by przeszłość nie rzutowała negatywnie na przyszłość? Patriarcha daje odpowiedź. Zgodną zarówno z Ewangelią, jak i z narodową dumą Rosjan.
My też, szanując ludzka wrażliwość, musimy dawać na trudne pytania odpowiedzi zgodne z Ewangelią.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.