Ks. Tomas Halík: Chrześcijanie – sól Europy?

Jezus powiedział: wy jesteście solą ziemi. Dla rozważań o sytuacji i misji chrześcijan w dzisiejszej Europie ta wypowiedź może być bardzo interesująca.

Reklama

Do tego potrzeba, abyśmy my chrześcijanie wystrzegali się wszelkiego triumfalizmu i nostalgii za imperium przeszłości. Jeśli jesteśmy mniejszością, potrzeba poszukiwać sprzymierzeńców. Papież Benedykt zaproponował (po raz pierwszy, jadąc do Czech) inspirujący model Kościoła otwartego – Kościoła, który jak kiedyś świątynia jerozolimska zawiera w sobie „dziedziniec pogan”, czyli przestrzeń dla poszukujących, dla tych, którzy czczą Boga jako „Boga nieznanego”. Dodał również, że dialog z nimi może być obustronnie pożyteczny – i my chrześcijanie mielibyśmy się w tym dialogu nauczyć (a potem tym drugim, w sposób przekonywujący ukazać), że wiara nie jest niczym zdrętwiałym, ale jest nieustannym poszukiwaniem, nieustannym ruchem, dynamizmem. Nie tyle ruchem „do przodu” w rozumieniu współczesnej ideologii postępu, ani ruchem „do tyłu” w duchu nostalgii tradycjonalistów i fundamentalistów, ale ruchem w głąb.

Triumfalizm to wielka pokusa, którą Kościół odrzucił na II Soborze Watykańskim. W wielu swoich tekstach diagnozowałem go jako ignorowanie koniecznego „zastrzeżenia eschatologicznego”, jako nieumiejętność odróżnienia Kościoła tu i teraz, wspólnoty będącej w drodze (communio viatorum) od celu, eschatologicznej postaci Kościoła (ecclesia triumphans). Odwrotnością triumfalizmu jest kenoza w odniesieniu do Kościoła.

Sól nie traci swojej tożsamości przez to, że pozornie rozpływa się w pokarmie i w organizmie. Podobnie ofiara Chrystusa jest „wyniszczeniem samego siebie” (kenosis). Apostoł Paweł przypomina nam, abyśmy „nie wyniszczali” (nie ignorowali, nie znieważali) krzyża Chrystusa poprzez to, że będziemy przyjmować łatwiejszą, bardziej powierzchowną drogę prowadzącą do zmartwychwstania, niż jest nią właśnie „kenoza” – bycie przygotowanym do ofiarowania siebie, do wydania siebie samego na służbę drugim.

Upadek granic w Europie i powstanie globalnego społeczeństwa obywatelskiego jest dla nas chrześcijan okazją i wezwaniem do tego, abyśmy jako poszukujący (nie jako pyszni „właściciele prawdy”) byli wiarygodnymi i spolegliwymi partnerami i towarzyszyli wielu duchowo poszukującym w naszych czasach. Tylko jako wstrząśnięci (tj. do głębi osadzeni w cierpieniu świata, jako „błogosławieni płaczący”) możemy nawiązać solidarność z wstrząśniętymi, ubogimi, z ludźmi marginesu (nie tylko marginesu społeczeństwa, ale i Kościoła). Jest naszym zadaniem wsłuchiwać się – pośrodku hałaśliwego wrzasku „zwycięzców, którzy piszą historię” – w głos wstrząsających opowieści o losie ofiar. To one mogą obudzić nasze sumienie z dogmatycznego snu i pobudzić nas do tego, abyśmy się stawali głosem tych, których menedżerowie władzy nie słuchają.

Nie chodzi przede wszystkim o to, abyśmy postawili na swoim i wprowadzili zewnętrzne symbole naszej wiary jako ozdobny ornament istniejącego systemu władzy. Chodzi raczej o to, abyśmy w tym systemie byli tymi, którzy wnoszą otwartość na stale niespokojne wezwania Ewangelii. Tylko tak zachowamy smak i jakość soli – mamy być pokorni, ale nie konformistyczni, bez wyrazu, czy też uniżenie słodcy. Podobnie jak ziarno, które bałoby się obumrzeć w sobie i swojej obecnej postaci nie może wydać owoców i przynieść plonów, tak też i sól – jeśli przestaje solić – nie nadaje się już do niczego. Tę przestrogę Chrystusa musimy traktować bardzo poważnie.

 

Tłumaczył Tomasz Dostatni OP

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama