Biskupstwo bliżej krzyża

O dojrzałości i uczciwości w powołaniu, przestrogach św. Bernarda z Clairvaux i o pytaniu, na które nigdy nie był przygotowany, z nowym biskupem gliwickim Janem Kopcem rozmawia ks. Waldemar Packner.

Reklama

Czego oczekuje Ksiądz Biskup od księży i osób konsekrowanych?

– Pytanie nawiązuje w jakimś wymiarze do poprzedniego. Znając dzieje Kościoła, jego czasy złote, jak i te chmurne, nie sposób uwolnić się od refleksji nad kluczową kwestią owej współpracy. Z natury ma być czymś zupełnie oczywistym, że biskup znajduje wspaniałych prezbiterów wszystkich stopni i osoby życia konsekrowanego, którym – tak jak jemu – zależy na pomyślności i rozwoju Kościoła. We wzajemnych relacjach niemało obciąża nas mające swe źródło w epoce feudalnej podejście  stanowe lub roszczeniowe. A oczekiwania pasterza diecezji w tym  zakresie nie mogą być traktowane w kategorii mojego kokietowania najbliższych współpracowników, by byli łaskawi ze mną pracować; naturalne jest oczekiwanie na wzajemną i właściwą każdemu z nas dojrzałość w podjętym powołaniu. Wszyscy bowiem zostaliśmy wezwani do dawania świadectwa o nieodzowności uczciwości i żywotności naszej wiary i wszyscy wspólnie, na mocy charyzmatu otrzymanego od apostołów, mamy wypełniać to posługiwanie. Z naciskiem chciałbym podkreślić, że zamiast nadmiernie szafować pojęciami potrzeby dialogu, rozmawiania i cierpliwości, najpierw należy oczekiwać wewnętrznej dojrzałości i właściwego patrzenia na siebie i powołanie, a wstrętem powinno napawać każde zakłamanie. Wszystko inne zdoła się wówczas wewnętrznie ukonstytuować.

W artykule na pożegnanie abp. Alfonsa Nossola, jaki ukazał się dwa lata temu w GN, kilkakrotnie nawiązywał Ksiądz Biskup do nauczania św. Bernarda z Clairvaux. Była tam też uwaga o znaczeniu doradców w posłudze pasterskiej. Jak Ksiądz Biskup widzi rolę wspołpracy ze świeckimi w lokalnym Kościele?

– Spodziewałem się, że to pytanie padnie. Akurat przywołany został ulubiony przeze mnie św. Bernard z Clairvaux, geniusz duchowego postrzegania posługi Kościoła, przy tym konsekwentny jego reformator. I to akurat w szczytowym średniowieczu, kiedy władza duchowna święciła znaczące triumfy. By młody arcybiskup Henryk z Sens we Francji (około 1127 roku) nie uwierzył nadmiernie we własną potęgę, przypominał mu Bernard, że pasterzowi trzeba ciągle odczytywać te fragmenty Ewangelii, które mówią o właściwym miejscu apostoła we wspólnocie, a także wszystkich współpracujących z nim. W tym odniesieniu wszyscy w Kościele zgadzamy się, że potencjał wiary i aktywności akurat ludzi świeckich zawsze był ogromny w jego dziejach. Ogarniał on wszystkie elity i grupy; tak było zarówno w starożytności, jak i szczególnie wyraźnie w okresie średniowiecza, mimo zdążania duchowieństwa jako grupy do uformowania odrębnego stanu społecznego. Jednak i czasy nowożytne, z bardziej akcentowanym emancypowaniem się laikatu w Kościele, nie zamknęły możliwości prowadzenia harmonijnej współpracy w umacnianiu gmachu wiary. By nie poszerzać tego wywodu, zaakcentuję tylko, że całość zagadnienia zasadza się ostatecznie na postrzeganiu własnego miejsca w Kościele w duchu św. Pawła, że „różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan, różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich” (1 Kor 12,4-5). W odniesieniu do wszystkich! Trzeba pokory i – po raz kolejny to zaakcentuję – uczciwości w traktowaniu zakresu swoich obowiązków, w czym ja, ochrzczony chrześcijanin, mogę się wypowiedzieć w Kościele nie słowami, ale moją dojrzałością w budowaniu wspólnoty. Wiadomo, ile wspaniałych dzieł powstało zgodnie z tą postawą. Jeżeli się nam coś nie udaje, to – w moim odczuciu – jest to następstwo naszej niedojrzałości.

Co więc będzie priorytetem Księdza Biskupa w tej posłudze?

– To trudne pytanie, chyba nigdy nie byłem na nie dostatecznie przygotowany. Po prostu, przez całe dotychczasowe życie wypełniałem to, co mi zostało zlecone. Tak nauczyłem się i liczyłem, że dotrwam do spodziewanego odpoczynku. Tymczasem wiele się zmieniło. Tym pytaniem zostałem jednak wywołany do egzaminu. Nie wiem, czy czytelnikom wystarczy, jeśli powiem, że w czekających mnie latach posługi w diecezji gliwickiej będę się starał zgromadzić ludzi dobrej woli, z kapłanami, osobami konsekrowanymi i szczerymi chrześcijanami, wokół chęci realizowania wskazań Ewangelii, podkreślam: realizowania, nie osiągnięcia; zgromadzić wokół Kościoła ludzi w pełni radosnych z dzielenia się swą wiarą, a nie tylko zatrzymujących się na pytaniu, co będziemy jeść i w co się będziemy przyodziewać (por. Mt 6,25). Chciałbym kiedyś za Symeonem wyznać: mogę odejść w pokoju, kiedy Bóg-Stwórca to uzna za najlepsze, bo przyłożyłem ręki do dzieła, które mi zlecił. Pierwszeństwo musi więc znaleźć ożywianie każdego dnia ducha bliskości Boga, powierzanie Mu naszych wspólnych radości i trosk, zachowanie właściwego dystansu wobec zadań, które Kościołowi wprost nie są zlecone, jak chociażby angażowanie się w zakresie układania politycznych planów czy wielkiego kompleksu zagadnień natury społecznej, ale jednocześnie stałe przypominanie z dobrocią zasad wskazanych przez Ewangelię.

Dotknął Ksiądz Biskup ważnego powiązania Kościoła i życia publicznego, tak zauważalnego w dziejach. Jak widzi Ksiądz Biskup miejsce Kościoła lokalnego w tym życiu?

– Istotnie, to spuścizna długich dziejów, w których Kościół zawsze chciał być słyszany ze swoim orędziem. Czynił to, jak potrafił, i wiadomo, że nie zawsze stawał na wysokości zadania. Narażał się na krytykę, a nawet nawoływanie do zwalczania go. Ale na pewno Kościół ma do zaproponowania nawet ludziom naszego wieku wiele wskazań, aby wzajemnie się szanować. Wydaje mi się w tej chwili, na gorąco, kiedy jeszcze nie mam wypracowanej diagnozy, co do potrzeb Ludu Bożego diecezji gliwickiej, że okazywanie sobie należnego szacunku będzie najkorzystniejszą drogą prowadzącą nas do celu. Ważne jest dostrzeganie podmiotowości całych społeczeństw, ale też każdej ludzkiej jednostki, bo ona ma to zapisane w swej naturze. Przeciwnością bowiem tej postawy jest instrumentalne traktowanie każdego, także Kościoła. Zgodzimy się chyba, że instrumentalizowanie Kościoła, co wyraźnie dochodziło do głosu w przeszłości, a nawet w niedawnym okresie, wyrządziło wiele szkód wspólnocie wierzących, jak i całemu społeczeństwu.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama