Skoro tak, to po co są książeczki z modlitwami, książki do nauki religii itd. Dziś smartfon może być dokładnie takim samym narzędziem jak kiedyś była książeczka. W dodatku ma możliwość wbudowania tzw. opcji smart czyli być bystrzejszy niż książka. Choćby przypominać o porannej i wieczornej modlitwie czy też w opcji dla troche starszych dostarczać czytania na dany dzień czy informacji o patronie danego dnia.
Z jednej strony pomysł ciekawy i pewnie, jeśli aplikacja jest dobrze zrobiona, będzie miał wielu użytkowników. Z drugiej jednak strony należę do przeciwników dawania telefonów (a szczególnie tych z ekranem LCD) dzieciom, gdyż przynosi to im więcej szkody niż pożytku.
"Z drugiej jednak strony należę do przeciwników dawania telefonów (a szczególnie tych z ekranem LCD) dzieciom, gdyż przynosi to im więcej szkody niż pożytku. " Co jest nie tak z ekranami LCD?
Miałem oczywiście na myśli wyświetlacze oparte na diodach LED. Nie chodzi mi jednak stricte o daną technologię wyświetlacza, lecz bardziej o wpływ wszędobylskich świecących ekranów na umysły dzieci, a przede wszystkim ich zdolność koncentracji, jakość snu oraz właściwości uzależniające tego typu sprzętu. Bardzo wymowny (choć naturą rzeczy uproszczony) jest filmik na youtube "Homo tabletis" z głosem Krystyny Czubówny.
A co do reszty - cóż każde nowości powodują opory i wiele mitów i uprzedzeń. Ale życie na całe szczęście idzie naprzód. A ekrany LCD, smartfony i tablety są już normalnym wyposażeniem domów. Tak jak kiedyś (ze 20 lat temu) telewizor.
Artykuł jest o aplikacji na smarfony dla najmłodszych, a więc o czymś co może sprawić, że jeszcze więcej dzieci będzie używało sprzętu, który im szkodzi. To co napisałem to nie żadne "mity i uprzedzenia", ale wynik coraz większej ilości badań na temat wpływu świecących ekranów na rozwój mózgu. Wystarczy też odwiedzić pierwszą lepszą PZP dla dzieci i młodzieży by się przekonać jak wielu rodziców ma obecnie problem z dziećmi uzależnionymi od komórek, ze wszystkim co obecnie oferują.
Ten temat z resztą był też poruszany w Gosciu: http://gosc.pl/doc/3379304.Smartfonowe-dzieci
Kto i jakie badania robi na temat wpływu smarfonów czy tabletów na rozwój dziecka? I kto robi badania na temat wpływu nowych ekranów na dzieci, skoro następuje ich dynamiczn rozwój technologiczny i ekrany sprzed kilku lat nie mają nic wspólnego z tymi współczesnymi.
I aby było jasne - tablet konsumencki nie ma jeszcze 8 lat, a smartfony na rynku konsumenckim są góra od lat 10. A dostępność dla tzw. Kowalskiego to okres zaledwie kilku ostatnich lat.
Choćby tutaj jest odniesienie do paru badań: http://www.rp.pl/artykul/1189271-Smartfon-zmienia-mozg.html Tutaj zaś badania nad ilością i sposobem korzystania przez dzieci: http://www.mamatatatablet.pl/pliki/uploads/2015/11/Korzystanie_z_urzadzen_mobilnych_raport_final.pdf
Problem z tymi tzw. badaniami, a właściwie to jednak opiniami to fakt, ze świat ludzi używających smartfony jest inny niż świat ludzi ich nie używających. Inne nie oznacza automatycznie gorszy. W dodatku tak jak pisałem powyżej zmiany są na tyle dynamiczne, że trudno o pokazanie wiarygodnych badań faktycznego wpływu smarfona na dzieci - owszem zapis EEG się zmienia, zmienia się też wykorzystanie manualne palców. Ale czy to jest złe, czy dobre? To że dzieci czy dorośli się rzekomo dekoncentrują to nie jest wynik samego smartfona, ale braku umiejętności korzystania z niego w sposób efektywny. Ale tego nie da się nauczyć teoretycznie, a praktyków brak, bo rodzice się nie tylko nie nauczyli, ale kompletnie nie rozumieją istoty samego smartfona. Ich (dorosłych) percepcja skończyła się często na poziomie telewizora i telefonu analogowego, być może prostych zastosowań PC.
Zresztą co ja będę pisał dalej - dziś współczesny smartfon jako taki jest już technologicznym przeżytkiem. Dzieci teraz będące malcami w żłobkach maja szanse żyć w czasie nauki w szkole w świecie VR/AR/AI. Notabene z AI już dziś użytkownicy smartfonów korzystają na co dzień.
I jeszcze taka uwaga z praktyki - gdyby nie praca zawodowa to spokojnie dziś nie potrzebowałbym już PC aby wykorzystać w codziennym życiu wszelkie możliwości technologii XXI. Takie praktycznie zastosowania to choćby bycie w kontakcie z rodziną czy znajomymi, nauka tego, co potrzebuję do pracy. Ale też płatności, obsługa banku, podróży i tysiąca codziennych spraw.
A gdzie w tym szkoła, mająca genialne możliwości wykorzystania smarfonów do nauki - zakazuje ich używania w trosce o rzekomo dobro dziecka. Jak dla mnie ten zakaz wynika z bezsilności i braku wiedzy nauczycieli jak wykorzystać nowoczesną technologie w nauczaniu. Zacznijmy od podstaw - ile szkół ma aplikacje choćby z planem lekcji i zastępstwami? Albo ilu nauczycieli potrafi zorganizować domową pracę grupową z wykorzystaniem możliwości chmury?
Pacierz to właściwie zestaw podstawowych modlitw, które dziecko powinno poznać, ZANIM nauczy się czytać, od swoich rodziców / opiekunów, dziadków/. Przyda się więc ta aplikacja, jako przypomnienie :-) tymże opiekunom.
Co jest nie tak z ekranami LCD?
A co do reszty - cóż każde nowości powodują opory i wiele mitów i uprzedzeń. Ale życie na całe szczęście idzie naprzód. A ekrany LCD, smartfony i tablety są już normalnym wyposażeniem domów. Tak jak kiedyś (ze 20 lat temu) telewizor.
Ten temat z resztą był też poruszany w Gosciu: http://gosc.pl/doc/3379304.Smartfonowe-dzieci
I aby było jasne - tablet konsumencki nie ma jeszcze 8 lat, a smartfony na rynku konsumenckim są góra od lat 10. A dostępność dla tzw. Kowalskiego to okres zaledwie kilku ostatnich lat.
http://www.rp.pl/artykul/1189271-Smartfon-zmienia-mozg.html
Tutaj zaś badania nad ilością i sposobem korzystania przez dzieci:
http://www.mamatatatablet.pl/pliki/uploads/2015/11/Korzystanie_z_urzadzen_mobilnych_raport_final.pdf
W dodatku tak jak pisałem powyżej zmiany są na tyle dynamiczne, że trudno o pokazanie wiarygodnych badań faktycznego wpływu smarfona na dzieci - owszem zapis EEG się zmienia, zmienia się też wykorzystanie manualne palców. Ale czy to jest złe, czy dobre?
To że dzieci czy dorośli się rzekomo dekoncentrują to nie jest wynik samego smartfona, ale braku umiejętności korzystania z niego w sposób efektywny. Ale tego nie da się nauczyć teoretycznie, a praktyków brak, bo rodzice się nie tylko nie nauczyli, ale kompletnie nie rozumieją istoty samego smartfona. Ich (dorosłych) percepcja skończyła się często na poziomie telewizora i telefonu analogowego, być może prostych zastosowań PC.
Zresztą co ja będę pisał dalej - dziś współczesny smartfon jako taki jest już technologicznym przeżytkiem. Dzieci teraz będące malcami w żłobkach maja szanse żyć w czasie nauki w szkole w świecie VR/AR/AI.
Notabene z AI już dziś użytkownicy smartfonów korzystają na co dzień.
A gdzie w tym szkoła, mająca genialne możliwości wykorzystania smarfonów do nauki - zakazuje ich używania w trosce o rzekomo dobro dziecka. Jak dla mnie ten zakaz wynika z bezsilności i braku wiedzy nauczycieli jak wykorzystać nowoczesną technologie w nauczaniu.
Zacznijmy od podstaw - ile szkół ma aplikacje choćby z planem lekcji i zastępstwami? Albo ilu nauczycieli potrafi zorganizować domową pracę grupową z wykorzystaniem możliwości chmury?