przecież składali przysięgę przed Bogiem i to jest konsekwencją, że do śmierci i wszelka dalsza dyskusja zbyteczna.inaczej mówiąc, po co ślub w kościele?
Ks Parafinowicz jest innego zdania na temat dzielenia sie watpliwosciami: http://gosc.pl/doc/2758022.Gloszenie-opiniotworcze
Argument o braku powszechnego zgorszenia w przypadku notorycznych oszustow jest dosyc slaby. W koncu sa zwiazki rozwodnikow, ktorzy wcale sie poprzednim rozwodem chwalic nie musza. A nikt w okolicy ich nie zna.
A z konkluzja sie zgadzam. Braki sa zupelnie gdzie indziej.
pozwole sobie zacytować pewną osobę podpisujacą się " barbara " z innego wątku. cyt (Nie jesteśmy w mniejszości - ale jesteśmy niemedialni, o nas się nie mówi i nie słucha, co mamy do powiedzenia. Nieliczna grupa ludzi dyktuje większości jak ma żyć, spoglądać na świat i kształtować poglądy, żeby płynąć z prądem. ).Tak wygląda refleksja ciemnego luda ( do którego pozwolę zaliczyc równiez siebie).Pytanie po co ten synod ? cały czas się powtarza .Na pewno nie dla umocnienia rodziny . Pozdrawiam .
Najpierw o różnicy między kapłańskim celibatem a małżeństwem. Pierwsze wynika z prawa kościelnego, drugie z prawa Bożego. stąd dyspensa w pierwszym, a jej brak w drugim. Wydaje mi się, że sytuacja w Kościele dojrzewa już do nowych rozwiązań w kwestii celibatu. No ale ja nie o tym miałem...
Drugi grosz. Różnica między trwaniem w jednym grzechu a trwaniem w drugim. Ściąganie a zdrada to jednak dwie różne sprawy. Szkoda, jaką jedni i drudzy wyrządzają jest nieporównywalna. No, chyba że ściąga się na egzaminie na prawo jazdy czy innym, który sprawdza czy człowiek może pracować w fachu bezwzględnie wymagającym kompetencji. Ale - proszę wybaczyć - jak np nauczyciel polskiego czy sprzedawca w sklepie będą mieli luki np. z wiedzy o budowie pantofelka, bo w szkole na biologii ściągali, to naprawdę nic się nie stanie... Zresztą, ja nie ściągałem i też niewiele pamiętam.
Trzeci grosz... Zgorszenie. Ja tam bym na to uważał,bo ludzie często mylą zgorszenie z oburzaniem się. Ja się na biskupów, którzy chcą dopuszczać do komunii rozwodników żyjących w nowych związkach oburzam, ale wcale nie czyni mnie to gorszym. Większej pokusy zgorszenia doznaję, kiedy widzę, jak ludzie Kościoła (niekoniecznie biskupi i księża) nic sobie nie robią z nauczania Chrystusa i w ogóle nie widzą problemu. Przykład? Proszę zajrzeć do Ewangelii najbliższej niedzieli. Ilu katolików mających nad innymi jakąś władzę faktycznie traktuje ją jak służbę, a ilu tylko o służbie gada? A to jak jest naprawdę widać w zwykłych relacjach z tymi ludźmi. Choćby w takim drobiazgu jak oczekiwania kogoś kto awansował, bym zwracał się do tego czy owego z wszystkimi możliwymi tytułami, gdy przez całe lata byliśmy na ty...
O możliwości przystąpienia do Komunii św decyduje waga grzechu- grzech ciężki i lekki. Będąc w grzechu lekkim- a jest prawie każdy- można przyjąć Pana Jezusa. O tym czym jest grzech ciężki i lekki mówi nauka KK.
http://gosc.pl/doc/2758022.Gloszenie-opiniotworcze
Argument o braku powszechnego zgorszenia w przypadku notorycznych oszustow jest dosyc slaby. W koncu sa zwiazki rozwodnikow, ktorzy wcale sie poprzednim rozwodem chwalic nie musza. A nikt w okolicy ich nie zna.
A z konkluzja sie zgadzam.
Braki sa zupelnie gdzie indziej.
cyt (Nie jesteśmy w mniejszości - ale jesteśmy niemedialni, o nas się nie mówi i nie słucha, co mamy do powiedzenia.
Nieliczna grupa ludzi dyktuje większości jak ma żyć, spoglądać na świat i kształtować poglądy, żeby płynąć z prądem. ).Tak wygląda refleksja ciemnego luda ( do którego pozwolę zaliczyc równiez siebie).Pytanie po co ten synod ? cały czas się powtarza .Na pewno nie dla umocnienia rodziny . Pozdrawiam .
Najpierw o różnicy między kapłańskim celibatem a małżeństwem. Pierwsze wynika z prawa kościelnego, drugie z prawa Bożego. stąd dyspensa w pierwszym, a jej brak w drugim. Wydaje mi się, że sytuacja w Kościele dojrzewa już do nowych rozwiązań w kwestii celibatu. No ale ja nie o tym miałem...
Drugi grosz. Różnica między trwaniem w jednym grzechu a trwaniem w drugim. Ściąganie a zdrada to jednak dwie różne sprawy. Szkoda, jaką jedni i drudzy wyrządzają jest nieporównywalna. No, chyba że ściąga się na egzaminie na prawo jazdy czy innym, który sprawdza czy człowiek może pracować w fachu bezwzględnie wymagającym kompetencji. Ale - proszę wybaczyć - jak np nauczyciel polskiego czy sprzedawca w sklepie będą mieli luki np. z wiedzy o budowie pantofelka, bo w szkole na biologii ściągali, to naprawdę nic się nie stanie... Zresztą, ja nie ściągałem i też niewiele pamiętam.
Trzeci grosz... Zgorszenie. Ja tam bym na to uważał,bo ludzie często mylą zgorszenie z oburzaniem się. Ja się na biskupów, którzy chcą dopuszczać do komunii rozwodników żyjących w nowych związkach oburzam, ale wcale nie czyni mnie to gorszym. Większej pokusy zgorszenia doznaję, kiedy widzę, jak ludzie Kościoła (niekoniecznie biskupi i księża) nic sobie nie robią z nauczania Chrystusa i w ogóle nie widzą problemu. Przykład? Proszę zajrzeć do Ewangelii najbliższej niedzieli. Ilu katolików mających nad innymi jakąś władzę faktycznie traktuje ją jak służbę, a ilu tylko o służbie gada? A to jak jest naprawdę widać w zwykłych relacjach z tymi ludźmi. Choćby w takim drobiazgu jak oczekiwania kogoś kto awansował, bym zwracał się do tego czy owego z wszystkimi możliwymi tytułami, gdy przez całe lata byliśmy na ty...
Będąc w grzechu lekkim- a jest prawie każdy- można przyjąć Pana Jezusa. O tym czym jest grzech ciężki i lekki mówi nauka KK.