Anna Wojewoda już w dzieciństwie zaprzyjaźniła się z Matką Bożą. W domu rodzinnym była modlitwa, później piesze pielgrzymki na Jasną Górę, a ostatnio swoją więź wyraża, malując Jej wizerunki.
Ks. Witold Lesner /GN Ks. Witold Lesner /GN Prostota, ale zarazem szlachetność rysów twarzy i oczy pełne zadumy, to cechy charakterystyczne maryjnych obrazów Anny Wojewody. Moje prace zwykle poświęcam temu, co zwyczajne. Próbuję pośród tej szarzyzny, zwyczajności odnaleźć i przekazać piękno, które tam jest - mówi Anna Wojewoda. - Próbuję się znaleźć gdzieś między sacrum a profanum. Ale w przypadku tematów sakralnych zdecydowanie wybieram malowanie Matki Bożej. Zawsze była dla mnie postacią z jednej strony tajemniczą, a z drugiej bliską - wyznaje. - Od dawna zastanawiam się, jak można postać Matki Boskiej przedstawić współcześnie. Dawniej, w zależności od wieku, w którym powstawały obrazy, Maryja często była ubrana w szaty z epoki i namalowana w jakimś konkretnym kontekście. Nikogo to nie raziło. Dzisiaj, gdyby Ją namalować np. w dżinsach, ludzie mogliby się nawet obrazić. Dlatego szukam przede wszystkim dla siebie tej „najwłaściwszej” Maryi - wyjaśnia.
Z Matką przez życie
- Gdy chodziłam do szkoły i po drodze mijałam kościół, to zachodziłam, by się chwilę pomodlić. Odmawiało się zdrowaśkę i szło dalej - wspomina pani Anna. - Jeszcze dziś, gdy słyszę „Chwalcie łąki umajone”, to nawet gdy jest środek zimy, widzę błękitne niebo i wiem, że zaraz będą wakacje - uśmiecha się. - Wydaje mi się, że w modlitwie do Matki Bożej o to właśnie chodzi, by ta była czymś normalnym, zwyczajnym. U nas w domu modliło się do Mateczki i tak najczęściej o Niej myślę i mówię - wyznaje.
W czasie studiów kilkakrotnie szła z pielgrzymką na Jasną Górę. - Byłam w Duszpasterstwie Akademickim w Gorzowie u „Szefa”, czyli u ks. Witolda Andrzejewskiego. On organizował pielgrzymki, więc powiedziałam sobie: „No to trzeba iść” - uśmiecha się, wspominając. - To były wspaniałe przeżycia. Godzinki śpiewane o świcie, gdy jeszcze mgła ścieliła się nad polami. Do dzisiaj pamiętam ich tekst, choć już trochę lat minęło.
Anna Wojewoda urodziła się w Kamieńsku k. Bełchatowa, gdzie jej rodzice, geolodzy, prowadzili badania. Później było kilka innych miejsc przed osiedleniem się w Gorzowie Wlkp. Na studia trafiła do Zielonej Góry i została do dziś. - Studiowałam filologię polską, a później też edukację artystyczną w zakresie sztuk plastycznych. Był również kurs kwalifikacyjny nauczyciela przyrody. W sumie trochę tego się zebrało - mówi, uśmiechając się. Dzisiaj pracuje w Szkole Podstawowej nr 8 na zielonogórskim Jędrzychowie, gdzie uczy plastyki i przyrody.
Z dziećmi przygotowuje wiele ciekawych wystaw i konkursów, m.in. „Wielkanocną pisankę z życzeniami dla Ojca Świętego” wiosną 2005 roku. - Chcieliśmy w ten sposób być przy Janie Pawle II w jego chorobie i wesprzeć go na duchu. Wysłaliśmy później prace do Rzymu, ale papież już nie mógł nam odpisać… - wspomina pani Anna. Za zaangażowanie na rzecz wychowania dzieci i młodzieży otrzymała nagrodę Instruktora Roku Zielonogórskiego Ośrodka Kultury w 1999 roku i Nagrodę Prezydenta Miasta Zielona Góra rok później. Anna Wojewoda miała kilkadziesiąt zbiorowych i kilkanaście indywidualnych wystaw. Ostatnia była w październiku 2010 roku w kościele Ducha Świętego w Zielonej Górze. Obecnie również w tym mieście w parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy przez maj trwa kolejna.
Odnotowano ofiary śmiertelne, ale konkretne liczby nie są jeszcze znane.
Biskup zachęca proboszczów do proponowania osobom świeckim tego rodzaju posługi.
Nauka patrzy na poczęte dziecko inaczej niż na zlepek komórek.