Plac Piłsudskiego, kościół św. Stanisława na Żoliborzu, procesja przez pół Warszawy, Świątynia Opatrzności Bożej. Setki tysięcy ludzi cieszyło się beatyfikacją Polaka, który zło dobrem zwyciężał. Miliony – modlą się za jego wstawiennictwem.
Sobota, 5 czerwca, Żoliborz. Ciepła noc. Harcerze pod kościołem św. Stanisława Kostki po wieczornicy wokół grobu ks. Jerzego rozdają grochówkę. Warszawa żegna swojego księdza. Powita błogosławionego. – Trzy dni po śmierci ks. Popiełuszki wiedziałem, że to musi nastąpić. Prawie codziennie się o to modliłem – mówi Eugeniusz Koprowski z Kielc. Przysiadł kilka metrów od grobu ks. Jerzego. – Głowę i serce mam pełne wdzięczności. Całej nocy nie starczy, żeby podziękować. Opowiada o stanie wojennym, walizkach pełnych ulotek, o łapankach i obławach. Po śmierci ks. Jerzego wiele razy wzywał jego wstawiennictwa. Mimo późnej pory – nie milkną modlitwy. Proboszcz ks. Zygmunt Malacki mówi, że uczy się być proboszczem sanktuarium. Ładna to nauka, skoro miejsce odwiedziło już 18 milionów pielgrzymów. Porządkowy nr 105 Mieczysław Skórka pełni służbę przy grobie ks. Jerzego. Taka nagroda za 13 lat comiesięcznych dyżurów na Żoliborzu. I radość, że litery „Śp.” na kamiennym krzyżu, pod którym spoczywa ciało męczennika, zastąpił kilka dni temu złocony napis: „Błogosławiony”.
Grand Prix dla Jerzego
Na pl. Piłsudskiego ostatnie przygotowania do beatyfikacji. – Prosiłem, żeby ten takt grać na jednym wdechu – denerwuje się prof. Krzysztof Kusiel-Moroz, dyrygent sześciu połączonych chórów. Obok – próba procesji z darami. Przyjeżdża mama ks. Jerzego. – Podoba się mamie? – ks. Malacki pokazuje ołtarz. Nie odstępuje Marianny Popiełuszko na krok. – Bardzo. Mama wygląda pięknie. Jak na swoje 90 lat – niemal młodzieńczo. Uśmiecha się na widok 14 tysięcy czerwonych róż, sprowadzonych specjalnie z Holandii. Na ołtarzu symbolizują synowską drogę do męczeństwa, a nazywają się… Grand Prix. Po placu spacerują o. Gabriel Bartoszewski i ks. Tomasz Kaczmarek, autorzy „Księgi o męczeństwie”, koniecznej do ogłoszenia błogosławionym. – Bez was nie byłoby tego dnia – mówią im spotkani po drodze Julita i Rafał Wieczyńscy, autorzy filmu „Popiełuszko”. – To chyba bez niego – kapucyn wskazuje kapłana. – Raczej bez Niego – ks. Kaczmarek wymownie spogląda w bezchmurne niebo.
Wesołych świąt!
Rano 6 czerwca na pl. Piłsudskiego pojawią się pierwsi pielgrzymi. Ilu zatrzymała powódź? Nie wiadomo. – Oberwanie chmury złapało nas w Piasecznie. Mieliśmy szczęście, że udało się w ogóle dotrzeć do Warszawy – mówi poznaniak Grzegorz Jankowski, który na uroczystości beatyfikacyjne przyjechał z krewnymi. W latach 80. jeździł do kościoła św. Stanisława Kostki na nabożeństwa majowe. Wśród pielgrzymów – Włoch, Daniele Biondi. Zafascynowany ks. Jerzym. – Dzisiaj świat ceni coś zupełnie innego niż odwagę. Uwagę skupiają wybuchy wulkanów, tąpnięcia giełdy na Wall Street. Ale głęboko wierzę, że to właśnie takie wydarzenia jak śmierć ks. Jerzego zmieniają świat i nas. Wieczyńscy też już są. Ale choć to ich film pokazał ks. Jerzego światu, stoją daleko od ołtarza. – Nieważne. Nie jesteśmy tu dla własnej chwały – mówi Julita Świercz-Wieczyńska. – Jestem tak poruszony tym dniem, że gdy wczoraj wychodziłem z pracy, powiedziałem portierce: „wesołych świąt” – mówi Wieczyński. Kiedy miał 16 lat, pełnił harcerską służbę przy trumnie na pogrzebie ks. Jerzego. – A dzisiaj spełnia się jedno z najpiękniejszych moich marzeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).