Na ulice!

O Koronce na 111 skrzyżowaniach i ludziach uzdrowionych przez Jezusa w Łodzi z o. Remigiuszem Recławem SJ rozmawia Marcin Jakimowicz

Po co wychodzić na ulice? Nie można zmówić koronki w „zaciszu swej izdebki”?
– Chcieliśmy obudzić to miasto, przygotować grunt, zrobić ferment. Nie zostawialiśmy ludzi samych sobie, odsyłaliśmy ich na Mszę o uzdrowienie, do wspólnot. W tym roku rozesłaliśmy 200 maili na cały świat. Proponujemy, by 28 września, w rocznicę beatyfikacji ks. Sopoćki, o godzinie 15 stanąć na skrzyżowaniach ulic naszych miast i odmówić koronkę. Nasza koordynacja polega jedynie na tym, że ktoś daje nam znak: przyłączamy się. To niezwykle proste. Akcja trwa 10 minut. Oprócz Łodzi włączą się w nią Białystok i Szczecin. Zadzwonili też z Miami i powiedzieli: wchodzimy w to.

Rabini pisali, że miejsce, na którym człowiek się modli, staje się uświęcone.
– My odmawiamy często Różaniec, spacerując po łódzkich ulicach, więc w jakiś sposób uświęcamy to miasto. W Łodzi działa silna grupa modlitwy za miasto. To siedemdziesiąt osób, które modlą się w tej intencji codziennie, a raz w miesiącu wychodzą na ulice.

Skąd się wziął fenomen łódzkiej Odnowy? Miasto kojarzy się raczej z blokowiskami, na murach których ŁKS i Widzew wzajemnie wyzywają się od „żydów”…
– U jezuitów zaczęło się to tak, że jeden kapłan, o. Józef Kozłowski, przyjechał i zobaczył ogromną kolejkę ludzi, którzy otaczali kościół i szli do salek. W domu parafialnym przyjmował bioenergoterapeuta Haris. O. Kozłowskiego niesamowicie poruszyło to, że ta kolejka chrześcijan omija kościół. Modlił się gorąco: Jezu, proszę cię, aby tu było inaczej. Proszę, by ludzie ustawiali się w kolejce do kościoła.

Długo czekał na owoce?
– Ponad rok. Ruszyły pierwsze w Polsce Msze z modlitwą o uzdrowienie. Fenomenem o. Kozłowskiego było to, że od razu zaangażował do współpracy świeckich. Zapraszał ich po Mszy na kawę, odpowiadał na pytania. Niebawem ruszyły ewangelizacje uliczne, powstały książki.

Przychodząc po tak wielkiej osobowości, nie czuł się Ojciec zakłopotany?
– Nie przyszedłem bezpośrednio po o. Kozłowskim, były jeszcze dwie osoby. Ale myślę, że śmierć o. Józefa była dużym testem wiary dla osób ze wspólnoty. Przecież on modlił się, a Pan Bóg dotykał setek osób…

Jak odkrył ten charyzmat?
– Po raz pierwszy doświadczył mocy charyzmatu, modląc się za... własną mamę. Delikatna sytuacja. Zaryzykował i powiedział umierającej kobiecie: W imię Pana Jezusa… A ona wstała i zaczęła robić mu kolację. Biblijna scena. To był moment przełomowy. Gdy ojciec Kozłowski zapadł na 5 miesięcy w śpiączkę, był to ogromny test wiary dla łódzkiej Odnowy. Uczniowie proszą o uzdrowienie, a Pan Bóg nie wysłuchuje. To było tąpnięcie, oczyszczenie dla wielu ludzi. Ale ponieważ formowaliśmy ich od początku na rekolekcjach ignacjańskich, które nie opierają się przecież na emocjach, ale wciskają twardo w ciszę, wytrwali. Tysiące osób przez kilkanaście lat przyjeżdżało na te rekolekcje. A one formują do posłuszeństwa.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11