Za zgodą autora i wydawcy publikujemy fragment wydanej niedawno przez Księgarnię św. Jacka książki omawiającej problem transseksualizmu "Znudziłem się Bogu w połowie".
Prawo kanoniczne podchodzi do zagadnienia transseksualizmu głównie z punktu widzenia zgody na zawarcie małżeństwa [230]. Transseksualizm sam w sobie nie godzi bowiem w jakiekolwiek przepisy tegoż prawa. Nie jest on także grzechem.
Zanim przejdę do omówienia meritum sprawy, przedstawię pokrótce sposób, w jaki doktryna kanoniczna podchodzi do problematyki transseksualizmu.
1.1. Przesłanki antropologiczne
Nie sposób przemilczeć przy tej okazji zagadnienia płciowości człowieka. Temat ten traktowany jest niezwykle poważnie, nie tylko wśród przedstawicieli świata medycyny (o czym miałem przyjemność pisać w części pierwszej), ale także (a może nawet i bardziej) przez wybitnych kanonistów i teologów. Stąd, przy okazji omawiania transseksualizmu, wysuwany jest on przez nich na plan pierwszy.
Ludzka płciowość jest darem Boga [231]. Ogarnia ona osobowość całego człowieka, wnika zarówno w jego sferę fizyczną, psychiczną, jak i duchową [232]. Stwierdza to jasno Kongregacja Nauki Wiary w deklaracji Persona humana z dn. 29.12.1975 r., gdzie czytamy: „Osoba ludzka, zdaniem współczesnych uczonych, jest tak dogłębnie przeniknięta płciowością, że należy ją uznać za jeden z głównych czynników kształtujących życie człowieka. Rzeczywiście, z płci wynikają cechy charakterystyczne, które w dziedzinie biologii, psychologii i duchowości czynią osobę mężczyzną i kobietą” [233]. Podobne stanowisko zawarte zostało w adhortacji apostolskiej Jana Pawła II: „(…) płciowość, poprzez którą mężczyzna i kobieta oddają się wzajemnie we właściwych i wyłącznych aktach małżeńskich, nie jest bynajmniej zjawiskiem czysto biologicznym, lecz dotyczy samej wewnętrznej istoty osoby ludzkiej jako takiej” [234]. Stąd dla J. Hubera płciowość wyciska swoiste znamię na egzystencji człowieka, w którym przenika się ciało z duszą [235].
1.2. Przesłanki biologiczne
Czytelnik może zarzucić mi w tym miejscu zbędne powtórzenia, z racji iż o powyższym była szeroko mowa w części pierwszej. Uważam jednak, że prawo kanoniczne kładzie nacisk na inne „czynniki”, aniżeli czyni to medycyna i z tego właśnie powodu uważam za konieczne krótkie zobrazowanie tego tematu.
J. Huber [236] wymienia następujące fazy różnicowania płciowego:
1. Zróżnicowanie chromosomalne (genetyczne). Jest ono obiektywnym skutkiem zapłodnienia. Nie wdając się w szczegółowe opisy, człowiek we wszystkich komórkach ciała ma po 46 chromosomów, tzn. po 23 pary, z których 22 są identyczne dla osobników obojga płci. Ostatnia, 23 para decyduje zaś o dyferencji płciowej – u mężczyzny składa się z chromosomów typu XY, natomiast u kobiety z chromosomów XX [237].
W chwili poczęcia stajemy się zatem – zdaniem J. Hubera – w sposób nieodwracalny mężczyzną lub kobietą. Nowonarodzone dziecko nie może wybrać sobie płci. Ukształtowała się ona (płeć chromosomalna) w fazie zapłodnienia i decyduje o dalszym rozwoju ludzkiej płciowości w innych sferach [238].
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.