Z zamysłu Bożego, zapowiedziany Prawem, dobrowolnie, z miłości, za nasze grzechy, w posłuszeństwie, na zawsze... Męka i śmierć Jezusa wymykają się ludzkiemu pojmowaniu.
Z zamysłu Bożego, zapowiedziany Prawem, dobrowolnie, z miłości, za nasze grzechy, w posłuszeństwie, na zawsze... Męka i śmierć Jezusa wymykają się ludzkiemu pojmowaniu.
Bóg nie pragnie zła. Tym bardziej tego największego: śmierci Syna. I dopuszcza ją, zapowiada... Nie, człowiek nie był w tym momencie marionetką. Jego wolność została uwzględniona i przewidziana. Człowiek tego nie pojmie. Może tylko przyjąć.
Bóg posłał Syna. Syn się ofiarował. Dobrowolnie. Z miłości do każdego człowieka. Bał się, prosił o oddalenie kielicha, a zarazem całym sercem pragnął wypełnić wolę Ojca. Całym sercem pragnął tego, co wybrał dla Niego Ojciec i co sam wybrał... Człowiek tego nie pojmie. Może tylko uwierzyć.
Człowiek wykonał wyrok. Popełnił zło. Jaka była jego wina? Nie wiemy. Jezus usprawiedliwił ich mówiąc: przebacz im, bo nie wiedzą co czynią. A św. Paweł dodaje: gdyby Go poznali, nie ukrzyżowaliby Pana chwały[1]. My, przeciwnie, wyznajemy że Go znamy. My, chrześcijanie, tym bardziej jesteśmy winni. Bardziej niż ci, którzy wykonali wyrok. Bardziej niż ci, którzy Go lżyli i lżą, bo Go nie poznali.[2]
To nie złe duchy ukrzyżowały Go, lecz to ty wraz z nimi Go ukrzyżowałeś i krzyżujesz nadal przez upodobanie w wadach i grzechach – mówił św. Franciszek z Asyżu[3].
Czwartkowy wieczór. Wieczerza. Bierze chleb, łamie. Bierze kielich, błogosławi, podaje. To nie tylko zapowiedź wydarzeń, które za chwilę dziać się zaczną. Tak jak przewiduje Prawo. W kolejnym dniu według dzisiejszej rachuby, w dniu poprzedzającym wieczór paschalny zabito Baranka bez skazy. Nie łamano jego kości, ale przebito Go, by wypłynęła krew.
W ten czwartkowy wieczór dokonał tego, co miało się stać. Raz na zawsze. Jedyny raz. Od tamtej chwili będzie się dokonywać przez wieki. Ta sama, jedna, wieczna ofiara, w której możemy uczestniczyć. Człowiek, umieszczony w czasie, nie potrafi tego pojąć inaczej, niż przez wiarę.
Czwartkowa noc. Na tę godzinę przyszedł. Czyż mógłby nie pić kielicha, który Mu podał Ojciec?[4] Mimo lęku, ciemności, bólu, poniżenia, poczucia opuszczenia... Człowiekowi nie oszczędzono niczego, co mieści się w ludzkim losie. A On sam, dźwigając krzyż, wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota[5]. Nie sam, wiemy że Szymon pomagał Mu nieść krzyż. Ale nie ma znaczenia, na kogo przypadał większy ciężar. Ważna jest dobrowolność przyjęcia krzyża. Powiedział przecież wcześniej, że nikt Mu życia nie odbiera, On sam je oddaje. Ma władzę je oddać i ma władzę odzyskać.
Jezus pojmany, biczowany, ukoronowany cierniem, dźwigający krzyż, upadający, przybity do krzyża i umierający na nim jest wolny. Można być wolnym w kajdanach i wolnym w posłuszeństwie. I można być więźniem mając władzę wydawania wyroków. Więźniem lęku o własne życie, własną pozycję. Bardzo dobrze pokazał to Piłat.
Zbawia nas Jego posłuszeństwo woli Ojca, posłuszeństwo które płynie nie z lęku, a z zaufania i więzi, która sprawia, że pragnienie Ojca stało się Jego pragnieniem. Zbawia nas Jego miłość, która nie zawahała się przed oddaniem życia. Zbawia nas uczestnictwo.
Uczestnictwo w sakramencie Jego Ciała i Krwi – w Jego męce, śmierci i powstaniu z martwych. Uczestnictwo w Jego posłuszeństwie Ojcu. Uczestnictwa w Jego miłości. Do Ojca i do każdego człowieka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).