Biblia to nie zapis wydumanej doktryny czy szalonej wizji. To historia spotykania się człowieka z Bogiem.
Jak poznać Boga? Gdybyśmy zostali skazani na poznawanie Go na podstawie tylko Jego dzieła – stworzonego świata – szukalibyśmy mimo wszystko po omacku. W całym poszukiwaniu Boga nie chodzi tylko o to, by poznać, że On jest, ale też o to, by odkryć jaki jest. A patrząc na stworzony przez Niego świat oprócz Jego mądrości i inteligencji widzimy też rzeczy, które trudno nam jednoznacznie zinterpretować.
Na szczęście człowiek nie jest zdany jedynie na poznawanie Boga na podstawie jego dzieła. Prócz objawienia kosmicznego – jak je mądrze nazywają teologowie – mamy objawienie historyczne. Mówiąc prościej: Bóg nie jest tylko kimś znajdującym się w zaświatach. Wkraczał w historię człowieka. Dzięki temu jaki Bóg jest człowiek poznał na własnej skórze.
Gdy wziąć do ręki Stary Testament, uderza, że nie jest on prostym wykładem doktryny. Nie jest zapisem objawienia danego temu czy innemu człowiekowi, czy wydumanych teorii na temat Boga. Można wierzyć w starotestamentalne historie lub nie, ale wszystkie one są relacją doświadczenia spotkania. Spotkania człowieka z Bogiem. Abraham, owszem, wyruszył z Charanu na wezwanie Boga i nie wiemy, co go przekonało. Ale ta jego decyzja nie była aktem ostatecznej wiary. Do wiary ciągle dojrzewał zmagając się z jej sensem w wielu chwilach swojego życia. I chyba tym, co najmocniej go z Bogiem związało, nie były wizje, ale cud narodzenia syna. Sara, która z powodu wieku po ludzku nie mogła mieć dzieci, poczęła i urodziła. Podobnie, nieco nawet dramatyczniej, jest z wiarą wnuka Abrahama, Jakuba. Z początku Bóg jest tylko Bogiem jego ojca i dziada. Staje się jego Bogiem przez doświadczenie opieki w domu Labana. Apotem, w miarę kolejnych doświadczeń, pogłębia się coraz bardziej.
Nie inaczej jest z wiarą Narodu Wybranego. To nie jest tak, że Izraelici uwierzyli na ślepo, bo ktoś im coś powiedział. Doświadczyli Bożej opieki podczas ucieczki z Egiptu, podczas wędrówki przez pustynię czy podczas zdobywania Kanaanu. Tak było przez całą historię ich państwowości, z uprowadzeniem do niewoli przez Babilończyków włącznie. Nie znaczy to, że raz doznawszy Bożej opieki uwierzyli ostatecznie. Czas zaciera pierwsze wrażenia i związane z nimi decyzje. Zwłaszcza gdy łask doznali przodkowie. Musieli do tych i nowych doświadczeń ciągle na nowo wracać. Ale ich wiara zawsze wypływała z doświadczenia; z przeświadczenia, że jest Ten, który się nimi opiekuje; że On jest mocny i zależy Mu na ich powodzeniu.
Nie inaczej jest też w Nowym Testamencie. Można nie dowierzać historiom związanym z narodzeniem Jezusa. Tego jednak, co wydarzyło się w związku z publiczną działalnością Jezusa, na pewno nie można zepchnąć w sferę legend. Bo opowiedzieli o nich ci, którzy widzieli. Jak to napisał św. Jan (1J 1-1-2), świadek wydarzeń: „Co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce”, to wam oznajmiamy. Nie legendy, nie książkowe mądrości. To czego doświadczyli i dzięki czemu sami uwierzyli w Jezusa Chrystusa, a co zupełnie zmieniło ich życie.
A widzieli Jezusa, wielkiego nauczyciela. Słuchali Jego nauki i widzieli cuda, jakich dokonywał. Sporo ich było. Za dużo, by wszystkie miały być sztuczkami. To nie były tylko uzdrowienia. Widzieli Go przemienionego na Taborze, widzieli chodzącego po jeziorze czy uciszającego burzę. I nie byli łatwowierni. Przecież uciekli od Niego, gdy został aresztowany. Zmiękli dopiero, kiedy ujrzeli Go Zmartwychwstałego. Pokonanie śmierci nie tylko potwierdziło słowa Mistrza, ale zmaterializowało szaloną nadzieję na życie wieczne. Kiedy dotknęli zmartwychwstałego Jezusa już nie bardzo mogli nie wierzyć. Doświadczali mocy obiecanego Ducha Świętego. Działy się wśród nich rzeczy niezwykłe, od zadziwiającego rozrostu ich wspólnoty począwszy, na uzdrawianiu i wskrzeszaniu w imię Jezusa skończywszy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).