W tej kaplicy kościoła Wniebowzięcia NMP w Biskupicach odprawiana jest również Eucharystia
W tej kaplicy kościoła Wniebowzięcia NMP w Biskupicach odprawiana jest również Eucharystia
Mira Fiutak /Foto Gość

W cieniu swoich obrazów

Brak komentarzy: 0

Mira Fiutak

publikacja 06.04.2016 06:00

Nazywany jest malarzem Bożego Miłosierdzia, choć znany na całym świecie wizerunek Jezusa jego pędzla nie powstał pod okiem S. Faustyny.

Adolf Hyła malarstwa uczył się pod okiem samego Jacka Malczewskiego. W 1930 r. w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych zdał egzamin na nauczyciela rysunków, a później w Instytucie Robót Ręcznych w Warszawie na nauczyciela zajęć praktycznych. Uczył rysunku w gimnazjach w Będzinie i Krakowie. Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej przeniósł się do Łagiewnik, gdzie z żoną Marią zamieszkali przy ul. Orkana (późniejszej Uroczej 36). Urodzony w 1897 r. w Białej k. Bielska, zmarł w Krakowie, w Boże Narodzenie, 25 grudnia 1965 roku. – Nie znalazłem nigdzie informacji kronikarskich czy historycznych, by Adolf Hyła odwiedzał klasztor w Łagiewnikach przed wojną. Nigdy też nie spotkał się z s. Faustyną – mówi ks. Szweda.

Grzesznika może postawić na nogi

Adolf Hyła malował portrety i pejzaże, kopiował też obrazy religijne Rafaela, Leonarda da Vinci czy Carla Dolciego. Od kiedy jednak zaczął malować wizerunki Jezusa Miłosiernego, ten temat dominował w jego pracach. – Kiedy w 1958 r. nabożeństwo do Bożego Miłosierdzia zostało w Kościele zakazane, Hyła malował mimo wprowadzonego dekretu Świętego Oficjum. Nie przestał ani na chwilę, bo ciągle ktoś przyjeżdżał do niego i zamawiał kolejne obrazy. A malarz nie sprzeciwiał się i tak powstawały kolejne i kolejne – mówi ks. Szweda. Czasem stosował pewne zabiegi, jak na obrazie z kościoła Wszystkich Świętych, gdzie domalował delikatne promienie odchodzące od Serca, wskazujące na ten kult Jezusa. A napis „Jezu, ufam Tobie”, doklejony został do niego później.

Hyła był głęboko wierzącym człowiekiem. – Nie krył się ze swoją wiarą. Od samego początku wpływ na nią miał dom rodzinny, rodzice dbający o zaszczepienie w dzieciach chrześcijańskiego ducha. Później sam pogłębiał wiarę, uczestnicząc w jezuickiej formacji w gimnazjum w Chyrowie i w kolegium w Nowym Sączu – opowiada ks. Piotr Szweda.

Podkreśla, że ważną rolę w kształtowaniu jego duchowości odegrała też osoba s. Faustyny i miłosierdzie Boże, co wyznaczyło kierunek jego poszukiwań artystycznych i malarskich. – Był bardzo rozmodlonym człowiekiem. Przed rozpoczęciem każdego nowego dzieła modlił się do Pana Jezusa lub do Matki Najświętszej, w zależności od tego, jaki obraz miał powstać. Wypraszał łaski dla tych, którzy będą się modlić przed tymi wizerunkami. I prosił o natchnienie dla siebie, żeby dobrze je wykonać. Przed rozpoczęciem pracy nad nowym obrazem zawsze spowiadał się i uczestniczył we Mszy – mówi autor monografii o malarzu. Przygotowując ją, dużo czasu spędził, przypatrując się przedstawieniom Jezusa Miłosiernego w pracowni tego artysty.

Co szczególnie w nich porusza? – Oczy Jezusa wpatrzone z miłością w każdego człowieka – odpowiada ks. Piotr Szweda. I dodaje: – A ponadto ta niezwykła prostota, z jaką Adolf Hyła przedstawiał Chrystusa na obrazach. Jego spojrzenie utkwione w człowieku, nieosądzające, ale pełne miłosierdzia, które każdego, nawet największego grzesznika, jest w stanie podnieść z upadku i postawić na nogi.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..