Inscenizacja tako, że szkoda godać. Ale, generalnie, opera to może być to.
Bo jakoś tak się ostatnio złożyło, że znowu z Żoną próbujemy „ogarniać” opery. W coraz bardziej zwirtualnionym świecie, w którym wszystko musi zasuwać coraz szybciej, a przy tym być coraz krótsze, takie zagłębienie się na 2-3 godziny w kompletnie innej rzeczywistości może być swoistą odtrutką. Odskocznią. A kto wie nawet czy nie medytacją. Zwłaszcza gdy tematyka tego czy innego dzieła, łączy się jakoś z religią.
Bez dwóch zdań łączy się z nią „Salome” Richarda Straussa / Oscara Wilde’a / Gustawa Flauberta - każdy z nich miał taki, czy inny wpływ na to dzieło, którego „punkt ciężkości leży w wielkiej orkiestrze, mieniącej się setkami barw”. Które „upaja oszałamiającą barwą muzyki. Nigdy dotąd nie słyszano w operze podobnych dźwięków. Zapierając dech, z wyrazistością w kilku taktach, orkiestra wprowadza w duszną atmosferę biblijnej akcji”.
Tyle „Kronika Opery”. 15 zł w antykwariacie. Z taki leksykon! Co się dzieje z tym światem, w którym takie pozycje sprzedaje się za grosze, tymczasem dzieciaki blikiem płacą setki złotych za cheaty, pokemony i inksze tokeny do gier. Materiał na osobny felieton...
Ale wróćmy do tego. Operowego. ARTE, Mezzo, TVP Kultura, EuroArtsChannel… - naprawdę jest w czym wybierać. I warto dać szansę operom, czy baletom, choć oczywiście czasem trzeba przymknąć oko na ekscentryczną, ultranowoczesną inscenizację.
Zresztą z tego co czytałem o „Salome”, którą po raz pierwszy wystawiono w Dreźnie w 1905, już w wtedy były kłopoty. Że przeerotyzowana, że w Wiedniu never ever to nie przejdzie i ma opcji, by wystawili coś takiego. Ha! Gdyby widzieli to co zaserwowała nam ostatnio Opéra National de Paris.
Akcja toczy się w przyszłości, po jakiejś katastrofie, bądź wojnie atomowej. Bogocze (m.in. Herod stylizowana na trans-Trumpa) siedzą w bunkrze i oczywiście bawią się i ucztują w czasie orgii, zaś nad ich bezpieczeństwem (i tym by mieli nieletnich pod dostatkiem), czuwają żołnierze kosmosu oraz strażnicy w kombinezonach chroniącym przed radioaktywnym promieniowaniem.
Streszczać dalej? Może niekoniecznie. Mogą sobie Państwo wyobrazić, jak ta opera wygląda. A jednak jest w niej jakaś przerażająca prawda. Bo kłania się i sprawa Jeffrey’a Epsteina, i sprawa Sean’a Combsa, pewnie bardziej znanego jako raper Puff Daddy.
Kiedyś Herod, Neron, Kaligula…
Nic się nie zmieniło?
Aż strach puentować, że nic.
Poza kostiumami i dekoracjami.