Kwestia smaku? Może można to i tak nazwać…
W każdym razie, coś już na ten temat, przed tygodniem, zasygnalizowałem. Więc nie ma opcji - trzeba dziś coś tu o tym jeszcze dopisać.
A powodem zdjęcie, które mignęło mi jakiś czas temu w informacji znalezionej na Vatican News - dotyczyła zawieszenia kanonizacji bł. Carlo Acutisa. Świetnego gościa, dającego przykład (i nadzieję!), że chrześcijaństwo wciąż jeszcze może być atrakcyjne dla młodych. Że potrafią się w nim odnaleźć i znaleźć to Coś.
Tylko, że patrząc na tamtą ilustrację poczułem, że coś mi tu chyba jednak nie gra. Przeszklona złocona trumna, a w środku ziomal Carlo.
Nie wiem. Może to tylko ja tak mam (choć Żona, gada, że ma podobnie; że też nie bardzo).
Rozumiem, że taka była tradycja. Że tak to ongiś bywało. Że te wszystkie święte Rity, Bernadetty itd. tak właśnie po śmierci kończyły. Ale jakoś mi to jednak do tego naszego patrona-milenialsa nie pasuje.
Na obrazach, witrażach w t-shircie, na sportowo, młodzieżowo. A tu nagle szklany grób i znów wszystko po staremu. Jak w wiekach średnich. Jakbyśmy nie potrafili (nie chciało nam się) znaleźć, poszukać nowej formy. A jest jednak XXI wiek.
Nie mówię, że ma być futurystyczna krypta z dymiącymi disco-rurami, confetti strzelającym do nieba i śpiewającą balladę na cześć Carla Lady Gagą. Ale ten Carlo za szkłem, czy, za przeproszeniem, „Carlo wiecznie żywy”, kompletnie do mnie nie przemawia...
Może przemówi w filmie? A premiera już niebawem - 6 czerwca.
Nie ukrywam, czekam. A poniżej małe co nieco, zapowiadające tę produkcję.