Adwent w pełni - ks. Tischner na posterunku

Bo jakżeby inaczej.

Adwent w pełni - ks. Tischner na posterunku

Choć nie wiem, czy i ten Adwent rozpocząłbym z Tischnerem. Pewnie dałbym szansę komuś innemu. Może w tym roku byłby to Amos Oz? Wszak właśnie ukazało się nowe wydanie  „Na ziemi Izraela”, a to tam przecież (do Betlejem!) wszyscy właśnie zmierzamy. Ale stało się inaczej.   

Wydawnictwo ZNAK, z zaskoczenia, przysłało mi „Miłość i inne wydarzania” Tischnera i oczywiście zaczęliśmy to sobie z Żoną czytać. Wpatrywać się w - znajdujące się na początku tej publikacji - „Adwentowe krajobrazy”.

„Czas adwentu to czas namysłu nad nadzieją człowieka. Mamy się dokładniej przyjrzeć naszej nadziei. Ściśle rzecz biorąc, mamy dotknąć sporu, jaki od wieków prowadzi Ewangelia ze złożami pogaństwa rozpościerającymi się w głębi nas samych. Nadzieja czy rozpacz? Gdyby nie było nadziei, byłaby rozpacz. Albo nadzieja, albo rozpacz…” – pisał ks. Tischner w 1999 roku.  

No właśnie. Nic się nie zmieniło, prawda? Inflacja, wojna, pandemia… Aż się boję, co będę mógł dopisać do tej „śmiertelnej wyliczanki” za rok albo dwa. O ile będzie mi to dane. Bo sytuacja w mediach jest jaka jest. Zwolnienia tu, zwolnienia tam. Rozpacz, rozpacz, rozpacz? Nadzieja!

„Nadzieja jest siłą, dzięki której utrapienia tego świata rysują się jako sytuacje próby. Złoto musi być w ogniu próbowane. Próby się skończą, pozostanie laur zwycięstwa. Ciężar istnienia przemieszcza się z teraźniejszości i przeszłości na przyszłość. Życie prawdziwe jest nieobecne. Ale jest przecież na tyle obecne, by służyć jako pokarm dla teraźniejszości. Człowiek „karmi się” nadzieją” – to dalej Tischner.

Powinienem to teraz pewnie jakoś skomentować. Dorzucić własną refleksję. Ale czasami (a może i zawsze), lepiej uważnie wczytać się w innego. Przemyśleć sobie dokładnie, co napisał, powiedział. Sprawdzić, co powiedzieli o tym inni. Mądrzejsi.

Więc na koniec przypominam nasz ubiegłotygodniowy tekst o źródłach nadziei, autorstwa ks. Leszka Smolińskiego oraz oddaję głos Wojciechowi Bonowiczowi, który, rzecz jasna, jest także odpowiedzialny za wydanie „Miłości i innych wydarzeń”, a który dwa lata temu, przy okazji publikacji innej tischnerowskiej książki, określił go jako człowieka, który przywraca nadzieję. Posłuchajmy: