Święta, Święta i po…

Nie tak szybko!

Święta, Święta i po…

Znając naszych handlowców, marketingowców i ekonomistów, dobrze wiemy, że najchętniej pousuwali by już z witryn i sklepowych wnętrz wszystkie te choinki, bałwanki i sanki, żeby tylko zrobić więcej miejsca dla przecenionych produktów, rzuconych klientom na poświąteczne wyprzedaże i zbliżające się ferie.

Dopiero co mieliśmy w centrach handlowych tłumy wigilijnych desperatów, szukających prezentów na ostatnią chwilę, a już od dziś zacznie się pewnie polowanie na mega-super-niesamowite-jedyne-takie-okazje. Okazje! Okazje!! Okazje!!! Ofert van Obniżka lubi to (fani „Owcy w wielkim mieście” wiedzą o co chodzi).

Ofert może i lubi, a ja jednak nadziwić temu wszystkiemu się nie mogę. Zwłaszcza gdy tak porównam sobie te nasze komercyjne szaleństwa z „szaleństwami” naszych przodków sprzed stu, dwustu, trzystu lat… Szopki, stajenki, betlyjki zdawały się wtedy autentycznie ożywać. Jakaś bożonarodzeniowa, betlejemska radość ogarniała ludzi. Kolędnicy, diobły, anioły, turonie, ryczywoły, śmiertki, wojoki i maścibrzuchy ruszały w tan i tańcowały tak, i wyrobiały praktycznie do końca karnawału.   

M.in. o tym wszystkim jest powstała ponad sto lat temu „Pastorałka” Leona Schillera – powtórzona niedawno na antenie TVP Kultura. Nie wiem, czy ktoś jest w stanie zliczyć wszystkie jej inscenizacje i ekranizacje. Z Żoną udało nam się teraz obejrzeć tę z 2007 roku w reżyserii Laco Adamika. W obsadzie chociażby takie sławy jak Danuta Stenka, Zbigniew Zamachowski, Magdalena Cielecka, Borys Szyc, czy Agnieszka Grochowska. Z dzieciństwa - trochę przez mgłę, trochę „przez Youtube’a” - pamiętam też inny spektakl Teatru Telewizji: z Dorotą Pomykałą w roli Maryi i Edwardem Lubaszenko wcielającym się w biblijnego Adama.

A skoro wróciła „Pastorałka” Schillera, to czemu miałyby i nie wrócić poetyckie „Pastorałki” Czyżewskiego, w których zaczytywałem się na studiach?

Ho la o la
pastyrze łode pola
du dy u dy
pastyrze łode budy
idźcie do stayenki
do świentéj Panienki
i Grzegórz karbowy
pisarz prowentowy...

Tak to się wszystko zaczynało u Tytusa Czyżewskiego. I chyba dobrze byłoby teraz zacząć do tego wracać. Jasełkować, kolędować, nie dać sobie odebrać tego świętego czasu, który przecież ma trwać aż do 2 lutego.

*

Przed tygodniem „christmasili” nam tu Słowacy z nową, szykowną wersją lennonowskiego  „Happy Xmas (War is Over)”. Dziś, na koniec, zagrają bardziej tradycyjnie. Po górolsku. O tym, że „Pod Tatrami spí Ježiško”: