Memerzy i onlajniusze

Czyli wakacje w starożytnej Grecji. Jak najdalej od naszej cywilizacji-memokracji.

Memerzy i onlajniusze

W felietonie sprzed tygodnia zachwycałem się komiksem „Mali bogowie”. Mój zachwyt absolutnie nie minął. Co więcej: myślę, że warto dziś dopowiedzieć coś jeszcze.

Bo przyglądając się efektowi pracy twórców tej nowej komiksowej serii (oby jej się wiodło jak Tin Tinom, Thorgalom i Asteriksom!), uświadomiłem sobie, jak miałka i pusta jest, w gruncie rzeczy, cała ta nasza dzisiejsza, obrazkowa cywilizacja-memokracja.

Piłkarz potknie się na boisku, polityk przejęzyczy, duchowny (najlepiej biskup!) palnie coś na kazaniu i już do akcji wkraczają tabuny internetowych memerów, memorobów, memomaniaków. Nie śmiej się dziadku z czyjegoś wypadku? A gdzie tam - rechotom i chichotom ni ma końca (ni ma, ni ma). Tylko czy taki humor, satyra ma jakąkolwiek wartość?

Obawiam się, że nie, co zresztą najlepiej widać kilka dni później, kiedy człowiek, z poślizgiem, natknie się na takiego mema i… nie ma pojęcia o co chodzi. Zresztą mało kto już ma pojęcie, bo przecież od tego czasu było tyle nowych potknięć, palnięć i przejęzyczeń, więc i niejedna lawina memów na nas zeszła. A każda z nich dotyczyła podobnie wiekopomnych zdarzonek.

…po cichu, niepostrzeżenie nadeszło cyfrowe tsunami, które, pozornie oparte na dogmatach gutenbergowskich, w rzeczywistości dokonało zmiany paradygmatu: ze słowa na obraz (obrazek, zwany dzisiaj filmikiem), z jakości w ilość, z hierarchii w pozornie kontrolowaną różnorodność, której prawdziwym imieniem jest chaos i nieogarnialność, nieobejmowalność. W konsekwencji zanika poczucie wspólnego doświadczenia, bo nie ma wspólnego języka, nie ma miary i porównywalności. Jest ekspresja, są emocje, są wrażenia; komunikacyjny, wspólnotowy grunt usuwa się nam spod nóg (czyli mózgów).

Powyższy cytat to słowa Romana Kurkiewicza z felietonu „Świat – czas na urlop”. - W punkt! - chciałoby się zawołać, choć wyjątkowo gorzka to konstatacja. Z tym większą uciechą, po raz kolejny, sięgam po jakże krzepiących „Małych bogów”. Ich twórcy - Christophe Cazenove i Philippe Larbier – podobnie jak nasi szpece od memów wykorzystują gagi, paradoksy, zabawy słowem, ale też jak wielką mają wiedzę dotyczącą antyku, starożytnej Grecji, mitologii, że potrafią wyczyniać takie cuda i tyle razy tego greckiego (egejskiego?) kota odwracać ogonem.

Erudyci? Mało powiedziane. A nasi memerzy i onlajniusze? Szkoda gadać. Lepiej czegoś posłuchać.

No to może dziś „na spokojnie”. Akustycznie. Jake Bugg i „Lost”: