Homo sapiens – homo gapięs?

Czyli rzecz o Świętach przed telewizorem, wujku Mikołaju i Ježíšku.

Homo sapiens – homo gapięs?

„Świąteczny amor”, „Świąteczna randka”, „Świąteczne zaślubiny”. „Święta na Alasce”, „Święta na Manhattanie”, „Święta w Connecticut”. Wymieniać dalej? Bo są jeszcze przecież i takie z dopiskami: na słodko, za dolara, czy z zaskoczenia. By nie wspomnieć o Kevinie, Griswoldach, czy „Złym Mikołaju” – jeden i dwa. Będzie trójka?

Tę akurat chętnie bym obejrzał, bo to co wyczyniał Billy Bob Thorton w dwóch pierwszych częściach, to całkiem niezła „punkowa” odtrutka na cały ten lukier świątecznych komedii familijno-romantycznych, które w grudniu każdego roku opanowują ramówki stacji telewizyjnych i żadnych jeńców nie biorą.

Tak, tak. Też już się z żoną ostatnio na jedną skusiliśmy. Tylko po to, by odkryć, że… czas pierońsko gibko leci – jak to, zdaje się, mawiał stary Habryka w „Paciorkach jednego różańca” Kazimierza Kutza. Bo przecież dopiero co „Żona pastora” wchodziła na ekrany kin, reklamowana jako wielki hit z Whitney Houston, Lionelem Richie i wcielającym się w rolę anioła Denzelem Washingtonem, a tu się okazuje, że to było niemalże ćwierć wieku temu. Co więcej – wówczas film uznawano za świąteczną komedię muzyczną (bo śpiewające gwiazdy w obsadzie, bo sporo muzyki gospel i soul na ekranie). Tymczasem dziś Google informują mnie, że to film z gatunku… fantasy. Anioł, hobbit – dwa bratanki?

Nieprawdopodobne, jak ta Historia lubi się powtarzać. Jeszcze z dzieciństwa pamiętam „walkę” Dziadka Mroza ze św. Mikołajem. Potem mieliśmy inwazję Santa Clausów, a dziś? Prezenty przedszkolakom coraz częściej nosi niejaki… wujek Mikołaj. Poprawnie politycznie gość, który nie urazi uczuć osób niewierzących, innych wyznań, bądź religii.

U nos, na Śląsku, od wieków świąteczne prezenty przynosi Dzieciątko (w domyśle Jezus). Pewnie i tu można by pokombinować i wymyślić jakiegoś nowego bobasa od podarków (Winter Baby? Grudniowy Bajtel? December Kid?), ale co poczną biedni Czesi, którzy mieli, mają i pewnie już zawsze będą mieć od tej roboty Ježíška?

I tym, optymistycznym akcentem, proponuję zakończyć. Choć, tradycyjnie, jest jeszcze coś do posłuchania. Dziś Jarek Nohavica i oczywiście „Ježíšek”:

Jaromír Nohavica - Topic Ježíšek (Live)