Wychowawca ludzi wolnych

Agnieszka Gieroba; Gość lubelski 8/2019

publikacja 11.03.2019 06:00

Odkąd w celi śmierci nawrócił się i przyjął Jezusa jako swego Pana, czuł się człowiekiem wyzwolonym. Nie zmieniły tego ani więzienne kraty, ani szykany władz komunistycznych, które ks. Franciszka Blachnickiego dotykały całe życie.

Wychowawca ludzi wolnych Agnieszka Gieroba Grażyna Wilczyńska, autorka najnowszej książki poświęconej ks. Franciszkowi

Ojciec Franciszek był nie tylko człowiekiem wolnym wolnością, którą dawała mu wiara, ale taką przestrzeń stwarzał wokół siebie. − Kiedy się z nim przebywało, człowiek przestawał się bać. Czasy były trudne, bo lata 60 i 70. XX wieku to komuna w rozkwicie. Wówczas rodził się Ruch Światło−Życie, który miał wychowywać ludzi do wolności. Ksiądz Franciszek mówił nie tylko o Bogu żywym, obecnym w naszym życiu, ale i o konsekwencjach wypływających z faktu bycia dzieckiem Bożym. Jedną z nich była wolność, której żaden system nie był w stanie nas pozbawić – mówi Grażyna Wilczyńska z Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła, współpracownica ks. Blachnickiego, autorka publikacji „Wychowawca wolnych ludzi”, przybliżającej postać założyciela Ruchu Światło-Życie.

Klamra wolności

Pomysł na stworzenie książki dojrzewał w pani Grażynie od dawna. Skrystalizował się jednak dopiero, gdy w 2017 roku - z okazji 30. rocznicy śmierci ks. Blachnickiego - przygotowywano w Sejmie poświęconą mu wystawę, odbyło się także sympozjum przypominające tę niezwykłą postać. - To wtedy wraz Robertem Derewendą, dyrektorem Instytutu ks. Franciszka Blachnickiego przekopywaliśmy Archiwum Główne Ruchu Światło-Życie, które mieści się w Lublinie. Przeglądaliśmy setki zdjęć pokazujących zarówno ojca, jak i dzieła, które prowadził. Część z materiałów znalazła się na wystawie w Sejmie, ale do pokazania było dużo więcej. Wtedy zrodził się tytuł książki - wydawał się klamrą spinającą postać ks. Blachnickiego. Zaczęłam więc pracę nad selekcją materiałów, tekstów i fotografii, by pokazać ojca nie tylko oazowiczom, ale też szerszemu gronu ludzi - mówi G. Wilczyńska.

Publikacja jest zarysem biografii ks. Franciszka, prezentacją jego myśli i nauczania oraz bogatym zbiorem fotografii. Część materiałów nie była dotąd nigdzie publikowana. - Bardzo chciałam, by od strony graficznej książką zajmowała się pani Ewa Jakubowska-Gordon, z którą już wcześniej współpracowałam, a która jest wziętym grafikiem. Modliłam się w tej intencji, zanim zwróciłam się do niej z prośbą o współpracę. Ku mojej radości pani Ewa się zgodziła. To, co możemy oglądać, to efekt jej pracy - podkreśla autorka.

Wyjątkowe pokolenie

Książkę zaplanowano w taki sposób, że po prawej stronie znajdują się słowa ojca Blachnickiego, ujęte w ramkę i podpisane, a po lewej zostało umieszczone słowo wiążące. Układ chronologiczno-historyczny pozwala prześledzić życie tego niezwykłego człowieka i poznać jego dzieła i myśli. − Franciszek Blachnicki, urodzony w 1921 roku, należał do wyjątkowego pokolenia. Byli to pierwsi od ponad 100 lat Polacy dorastający w państwie polskim. Na Górnym Śląsku, gdzie się urodził, było to pierwsze pokolenie, które chodziło do polskiej szkoły – mówi R. Derewenda.

Spokojną młodość Franciszka przerwała wojna. Zaangażowanie w walkę z Niemcami i konspirację skończyło się aresztowaniem, obozem koncentracyjnym i skazaniem na karę śmierci. Gdy oczekiwał na jej wykonanie, miało miejsce najważniejsze wydarzenie w jego życiu. Pisał o nim: „Nastąpiło 17 czerwca 1942 roku, w 21. roku mego życia. Jest to data przełomowa. Wszystko, co było przedtem, prowadziło do tego momentu. Wszystko, co nastąpiło potem i trwa do dziś, i będzie trwać aż do śmierci, jest konsekwencją, trwaniem i rozwinięciem tego, co się dokonało. (…) Siedząc na krzesełku w kątku w swej celi i czytając książkę, przy jednym zdaniu przeżyłem coś takiego, jakby w mej duszy ktoś przekręcił kontakt elektryczny tak, iż zalało ją światło. Światło to od razu rozpoznałem i nazwałem po imieniu, powstałem i zacząłem chodzić, powtarzając w duszy »wierzę, wierzę«. To światło od tej chwili nie przestało ani na moment świecić w mej duszy, nie przestało ani na chwilę mną kierować, zwracając moje życie ku Bogu”.

Nie wiadomo, dlaczego kara śmierci nie została wykonana. Zwolniony z więzienia Franciszek postanowił zostać księdzem.

Z wiary wypływa życie

Wiedząc, że najwyższą wolnością jest przyjęcie Chrystusa i pójście za Nim, w swojej pracy duszpasterskiej kapłan zwracał uwagę na formowanie grup elitarnych wśród dzieci, młodzieży i dorosłych. Zaczął organizować spotkania dla ministrantów, prowadzić dla nich rekolekcje. Podobne możliwości formacji chciały mieć także dziewczęta i dorośli. Tak powoli zaczął tworzyć się Ruch Światło−Życie, zwany oazą, którego zadaniem było formowanie dojrzałych chrześcijan, zaangażowanych w codzienne życie. Jego członkowie mieli wnosić w życie wartości płynące z Ewangelii.

Świadomość bycia dzieckiem Bożym dawała też poczucie wolności i siłę do walki z różnymi zniewoleniami. Jednym z nich był wówczas alkoholizm. Widząc to, w 1958 roku ks. Blachnicki stworzył Krucjatę Wstrzemięźliwości, która zachęcała do całkowitej abstynencji i codziennej modlitwy w intencji trzeźwości narodu. W ciągu trzech lat w szeregi krucjaty wstąpiło ponad 100 tys. osób. Już wtedy, zwracając się do wiernych, ojciec Franciszek mówił, że przezwyciężanie lęku i strachu jest kluczową kwestią w całym problemie wyzwolenia człowieka. Zapisał słowa będące wciąż aktualne: „W dzisiejszym świecie nie ostoi się katolicyzm połowiczny, tradycyjny, a nawet tak zwany »głębszy«, intelektualny, ale paktujący ze światem. Ostoi się tylko katolicyzm pełny, autentyczny, ewangeliczny, nadprzyrodzony – taki, jaki ukazują listy św. Pawła”.

Działalność młodego księdza nie podobała się władzom komunistycznym. Zlikwidowały więc krucjatę, zakazując jej działalności, a kapłana aresztowano. Po opuszczeniu więzienia i zakazie działalności na Śląsku ks. Franciszek wybrał się na studia na KUL i kolejne lata swego życia związał z Lublinem.

Weryfikacja

Ojciec Franciszek nie zamierzał studiować dla stopni naukowych, ale dla skonfrontowania ze współczesnymi osiągnięciami nauki wewnętrznej wizji urzeczywistniania królestwa Bożego we współczesnym świecie. Dlatego najpierw poddał ocenie naukowej wypracowaną przez siebie metodę rekolekcji przeżyciowych. To, co proponował – poczynając od ministrantów, na małżonkach skończywszy – było nie tylko jego wizją wypływającą z doświadczenia wiary, ale i zweryfikowaną naukowo metodą pracy i formacji chrześcijańskiej. Nic dziwnego, że na rekolekcje oazowe garnęło się coraz więcej ludzi – dawały one możliwość odnowienia swojej relacji z Bogiem, czyniąc ją czymś bliskim i naturalnym.

Takie doświadczenie niosło też poczucie wolności i szczęścia w czasach, gdy o wolności nie było mowy, a otaczająca rzeczywistość PRL nic z pięknem nie miała wspólnego. Myśli kapłana i postrzeganie Kościoła jako wspólnoty, za którą odpowiedzialni są też ludzie świeccy, było w tamtych czasach rewolucyjne. Jako jeden z pierwszych w Lublinie ks. Blachnicki wprowadzał w życie postanowienia Soboru Watykańskiego II. W jednym ze swych tekstów pisał: „W samym centrum parafii jako wspólnoty musi być żywa komórka. Nie proboszcz jako jedyny podmiot, który ma do pomocy urzędników wykonujących jego dyrektywy, ale grupa ludzi intensywnie przeżywających świadomość »my« w relacji do całej wspólnoty lokalnej, za którą czują się odpowiedzialni. Grupa ta powinna razem się modlić i razem omawiać działanie. (…) Osoby o takiej świadomości formują się w małych wspólnotach, gdzie możliwe jest przeżywanie podstawowych relacji międzyosobowych”.

Nawiązywaniu takich zależności i pogłębianiu wiary służyły rekolekcje. Ks. Blachnicki stosował zasadę „najpierw przeżyć, potem szerzyć”.

Z myślą o Polsce i świecie

Jego działalność w Polsce przerwał niespodziewanie stan wojenny. W grudniu 1981 roku kapłan wyjechał na konferencję do Rzymu i nie mógł już wrócić do kraju. Sytuację tę odczytał jako wezwanie Boże, które trzeba podjąć. Zaczął organizować pomoc dla Polski, przede wszystkim duchową. Powołał w Rzymie Komitet Założycielski Chrześcijańskiej Służby Pomocy Polsce oraz rozpoczął wydawanie biuletynu „Prawda, Krzyż, Wyzwolenie”, stanowiącego pomoc moralną dla braci w kraju. Wkrótce nowe możliwości posługi Polakom oraz Ruchowi Światło–Życie otworzyły się wraz z przejęciem przez ks. Franciszka ośrodka Marianum w Carlsbergu w Niemczech Zachodnich, który stał się Międzynarodowym Centrum Ruchu Światło−Życie i miejscem przybywania polskich emigrantów. W miarę skromnych możliwości ośrodek włączył się w organizowanie pomocy dla Polski, wysyłając lekarstwa, odzież i żywność.

Na miejscu ks. Franciszek prowadził też rekolekcje dla dzieci, młodzieży i całych rodzin. Powstało także wydawnictwo. Do końca swoich dni kapłan pracował na rzecz ojczyzny. Zmarł niespodziewanie 27 lutego 1987 roku. Mimo że były to jeszcze czasy komuny, ks. Blachnicki przewidywał szybki upadek ZSRR. Do słuchających go mówił: „Już teraz trzeba myśleć poważnie o pojałtańskim ładzie Europy, szczególnie środkowo-wschodniej, już teraz trzeba przygotować porządek, który nastanie po załamaniu się i rozpadnięciu ostatniego kolonialnego imperium świata – Związku Sowieckiego”.

Z perspektywy czasu jeszcze mocniej zdumiewają rozwiązania proponowane przez ojca Franciszka i trafność jego oceny sytuacji. Książka „Wychowawca wolnych ludzi” jest więc nie tylko spojrzeniem w przeszłość – prezentuje też treści wybiegające w przyszłość. Obecnie trwa proces beatyfikacyjny założyciela oazy.