Dzień Zaduszny

Wiara.pl

publikacja 31.10.2008 14:33

Jedni drugich brzemiona noście - zachęcał święty Paweł. Modlimy się za siebie nawzajem, w naszych sprawach orędują świeci. Są i tacy, którzy szczególnie potrzebują naszej modlitwy. To ci, którzy cierpią w czyśćcu...

Dzień Zaduszny Mirosław Rzepka/GN Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie.

Święty odpoczynek

ks. Tomasz Jaklewicz

Wieczny odpoczynek. Tak, zdecydowanie: uspokojenie, cisza, łagodność, brak kalendarzy i budzików, bezpieczna obecność kochanych Osób. Wystarczy obecność…

Przez te dwa świąteczne dni znowu ożyją cmentarze. Zimne groby pokryją się chryzantemami i migotliwymi światełkami. W alejkach tłumy, gwar rozmów, ale i pacierz za zmarłych. W cmentarnych kaplicach Msze, modlitwy. Nad cmentarzami zapłonie łuna świateł. Dobrze, że pielęgnujemy w Polsce ten zwyczaj. Nawet jeśli ktoś idzie na groby tylko „z tradycji” lub „bo wypada”, to może choć na chwilę się zatrzyma, porozmyśla, spojrzy w wieczność, zmówi „Zdrowaś…” i „Wieczny odpoczynek…”. Warto.

Uroczystość Wszystkich Świętych przypomina nam o niebie. Tam zmierzamy. Nie pytajmy, dokąd, ale raczej do KOGO. Idziemy wszak na spotkanie. Najpierw z Bogiem, który pragnie mieć nas wszystkich u siebie. Tęskni za nami i trzyma dobre miejsce dla każdej i każdego z nas. Spotkamy też wszystkich świętych, i tych wielkich, czczonych, znanych z obrazów, i tych anonimowych, i tych nam najbliższych. Wielka rodzina szczęśliwców, uwolnionych na zawsze od zła, grzechu i bólu.

Dzień Zaduszny z kolei przypomina prawdę o czyśćcu. Bóg pozwala nam dojrzewać nawet po śmierci, oczyścić się, wydoskonalić rachityczną miłość. Ten dzień przypomina nam też, że nasze modlitwy za zmarłych mogą im pomóc. One wyrażają najlepiej naszą miłość, pamięć, wdzięczność, czasem przebaczenie. Dla Pana Boga są dowodem, że można ich kochać. Kościół zachęca księży do odprawienia tego dnia trzech Mszy świętych za zmarłych. Każda ma inny formularz, inne czytania.
„Wieczny odpoczynek racz im dać Panie!”. Kiedyś buntowałem się przeciw tej modlitwie. Jak to odpoczynek? Tam, w niebie, musi się coś dziać, tam musi być bujne życie, przygoda, intensywność doznań, rozmowy do nocy, śpiewy i tańce do utraty tchu, impreza na 102...

Dzisiaj wyczerpany codzienną gonitwą, napiętym kalendarzem, ciągłym niedospaniem coraz lepiej rozumiem, że potrzebny jest jednak „odpoczynek” (to od „począć”), i to wieczny. Tak, zdecydowanie: uspokojenie, cisza, łagodność, brak kalendarzy i budzików, bezpieczna obecność kochanych Osób. Wystarczy obecność…

„A światłość wiekuista niechaj im świeci”. I nam tutaj też. Nie proszę o to, bym wszystko rozumiał i pojmował. Proszę o tyle światła, bym wiedział, gdzie postawić następny krok, i nie dał się pokonać ciemności...

Kto tam? Duszyczki!

Przemysław Kucharczak: - Każdy chyba słyszał opowieści o zmarłych, którzy w momencie śmierci pokazują się krewnym z drugiego końca Polski. Albo o pukaniu, które słyszą o środku nocy znajomi umierającego. To wytwory fantazji i zbiorowa sugestia, czy jakieś przebicie "z drugiej strony"?

Ks. prof. Jerzy Szymik: - Sprawa jest bardzo ciekawa, bardzo trudna i bardzo tajemnicza. Jako duszpasterz i jako teolog radzę wobec niej zachować spokój - przede wszystkim unikając skrajności. Oto one (skrajności) w swej "podwójnie skrajnej" postaci.

Z jednej strony: szyderstwo, totalne odrzucenie i kpina wobec tych wszystkich opisywanych zjawisk - "duszyczek-rowerzystów", "klupanio w szyba" itp. itd. (jakby nie istniały: świat niematerialny, życie po śmierci i "świętych obcowanie"; jakbyśmy znali tajemnicę życia "do samej podszewki", jakby to wszystko (życie i śmierć) nie było wielkim - przerastającym nasz umysł i doświadczenie - Misterium. Z drugiej strony: bezgraniczna, naiwna wiara w to wszystko (jakby nie istniała żadna granica światów doczesnego i wiecznego, jakby nie istniały zbiorowa sugestia, halucynacje czy zwidy chorej wyobraźni albo też zwykła koloryzacja opowieści).

Takie doświadczenia i opowieści z teologicznego punktu widzenia mogą być pożytecznym (a nierzadko skutecznym) sygnałem do modlitwy właśnie (niezależnie od ich niemożliwego do rozwikłania stopnia prawdziwości!). Kościół uczy nas bowiem, że nie jesteśmy "samotnymi wyspami", ale wręcz przeciwnie: "systemem naczyń połączonych". I w owym "połączeniu" śmierć nie jest przeszkodą!!! Communio sanctorum, wspólnota żywych i zmarłych, jest wielką prawdą chrześcijaństwa! Możemy się wspierać poprzez miłość, pamięć, modlitwę. To cudowny rys katolicyzmu: powszechność, wspólnotowość, świadomość, że Bóg chce nas zbawić razem. To uczy najpiękniejszych cnót: pokory (że jesteśmy od siebie zależni, że nie jesteśmy samowystarczalni, że potrzebujemy miłości i inni potrzebują naszej), solidarności (trzeba pomagać innym, bo wtedy - tylko wtedy - sam rosnę), rozumienia czym jest Kościół (wspólnotą, współpracującą z Bogiem w zbawianiu wszystkich).

Wydarzeń takich jak opisane starajmy się więc nie komentować z poczuciem pysznej wyższości bądź naiwnej zależności. Otoczmy je raczej pełnym szacunku dla ludzkich przeżyć i narracji - milczeniem. Nie kpijmy z nich (cóż my bowiem wiemy o życiu TAM?!), nie uzależniajmy od nich naszej wiary w przyszłe życie (ją czerpiemy z Ewangelii i nauki Kościoła - to jedyny i wystarczający fundament!). Ks. biskup Jan Szlaga, wybitny biblista, powiedział swego czasu na ten temat rzecz następującą: "Człowiek dzisiejszy jest człowiekiem Starego Testamentu wtedy, kiedy uparcie pyta o stronę zjawiskową życia po śmierci (...) Jeśli natomiast przyjmiemy rozwiązania teologiczne Nowego Testamentu, obietnicę życia wiecznego z całą jej niejasnością w szczegółach - to stawia nas wyżej od świadomości starotestamentalnej (...) Nie oczekujmy więc namacalnych dowodów i empirycznie sprawdzalnych danych. Reportażu stamtąd nie będzie".

Wierzymy Bogu, że jest mocniejszy od śmierci. Że nas przeprowadzi przez bramę śmierci do pełni życia. I że Bóg chce, abyśmy sobie w tym pomagali przez modlitwę, która jest znakiem miłości. To wystarczy.
 

Koło ratunkowe

Marcin Jakimowicz

Gdy w „Gościu” znajdziecie kartkę z wypominkami nie wyrzucajcie jej, ale wypełnijcie. Kiedyś ktoś wam za to podziękuje. Ale o tym dowiecie się dopiero po śmierci.

Lepiej 100 lat cierpieć na ziemi niż jeden dzień w czyśćcu – mawia wielu. Święty Augustyn modlił się nawet: „Panie, w tym życiu mnie oczyszczaj i spraw, aby już nie było potrzeba ognia oczyszczającego”. Czyściec nie jest złośliwą karą. „To wyrażone naszym językiem spotkanie z kochającym Bogiem kogoś, kto również kocha Boga, ale jeszcze nie całym sobą – opowiada o. Jacek Salij. – Dusze spotkają się w czyśćcu z Bogiem, nieporównywalnie głębiej niż na ziemi najwięksi mistycy”. Czyściec jest stanem rozdarcia, chwilowym, ale bolesnym rozdzieleniem dwojga zakochanych osób. Dusze „są w nim szczęśliwe tak niewyobrażalnie, że tylko zbawieni w niebie są od nich szczęśliwsi, a zarazem tak niewyobrażalnie nieszczęśliwe, że tylko potępieni w piekle są od nich bardziej nieszczęśliwi” – pisała mistyczka Katarzyna z Genui.

Umarli nie są umarli

Dlaczego katolicy wierzą w istnienie czyśćca, skoro nie znajdziemy tego słowa w żadnej księdze biblijnej? „Wsłuchując się w słowa Jezusa o możliwości odpuszczenia grzechów również w przyszłym życiu, Kościół wierzy, że ostatecznego oczyszczenia można dopełnić nawet po śmierci – wyjaśnia o. Salij. – Już po śmierci Mojżesza Izraelici opłakiwali go przez trzydzieści dni. Taką modlitwę praktykowali też apostołowie, a pierwsi chrześcijanie ofiarowali ich Bogu w czasie Eucharystii. Biblijny Juda Machabeusz prosił lud, by złożył ofiarę, i wzywał go do modlitwy za zmarłych. Lud błagał Pana „by zmarli zostali uwolnieni od grzechu”. Na naszych cmentarzach widać zadbane nagrobki, kwiaty, znicze. Czy to jest bez znaczenia? Nie. Ale to – parafrazując słowa Jezusa – dbanie o zewnętrzną stronę misy. – „Zostawcie umarłym grzebanie umarłych”, przypomina Jezus. Nie ma co siedzieć na cmentarzu. Tam jest tylko kupka rozsypujących się atomów. Życie jest gdzie indziej – opowiada z błyskiem w oku ks. Grzegorz Strzelczyk, teolog z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego. – Umarli nie są umarli. To trzeba sobie głośno mówić: oni żyją. Obcowanie świętych jest rzeczywistością.

Czy zamówienie Mszy św. pomoże duszom, które nie osiągnęły jeszcze chwały nieba, stanąć przed samym Bożym tronem? Kościół wierzy, że tak. To konkretne doświadczenie wielu świętych. Bernard z Clairvaux, Dominik, Faustyna, Proboszcz z Ars czy ojciec Pio doświadczyli sytuacji, w których dusze czyśćcowe zstępowały na ziemię, by prosić ich o modlitwę. Do tradycji polskiej weszły wypominki, zwane też „zalewkami”. Na cmentarzach w uroczystość Wszystkich Świętych przedstawiciele parafii zbierają kartki, na których wypisujemy nazwiska bliskich zmarłych. Przez oktawę, a nawet cały miesiąc, odprawiane są za nich Msze św. Za odwiedzenie cmentarza od 1 do 8 listopada i jednoczesną modlitwę za zmarłych uzyskujemy odpust zupełny. – Nie wiem, co napiszą kiedyś na moim grobie. Wolałbym jednak, żeby to była prośba o modlitwę – opowiada ks. Tomasz Horak, proboszcz z Nowego Świętowa, nasz felietonista. – Dlaczego? Ze swej wiary w wieczne trwanie życia nie muszę się tłumaczyć. To przecież oczywiste. Jestem chrześcijaninem. Moje obawy są zgoła inne. To przecież JA tam pójdę. Ja, z całym inwentarzem i dobytkiem lat przeżytych na tym świecie. Pójdę, by stanąć oko w oko z Dobrem, tak przecież można nazwać Boga. A we mnie nie samo dobro. Zła też wiele. I obojętności wiele (a obojętność nie jest dobrem). Słabości wiele, przewrotności...

Pomóż zmarłym

Pomóż swoim zmarłym. Siódmy rozdział Apokalipsy mówi o tym, że w pierwszym szeregu nieba stoją ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku, są zranieni, rozdarci, ale płuczą swe szaty we krwi Baranka. Myślę, że zmarłych bardzo ucieszy, gdy zamówimy za nich Mszę św., w czasie której wino zamieni się w krew. W ożywczy prysznic, w którym wypłuczą swe szaty. Staną się one weselnym strojem i dadzą im przepustkę na wielką ucztę.

Wypominkowa litania

ks. Tomasz Jaklewicz

Uczcijmy zmarłych minutą ciszy. Nieraz słyszymy tę oficjalną, świecką, zimną formułę. Wierzący grobową ciszę po zmarłych wypełniają modlitwą

W pierwszych dniach listopada rozbrzmiewają w kościołach wypominkowe litanie imion i nazwisk naszych bliskich zmarłych. Odprawiane są za nich Msze św., odmawia się Różaniec. Niektórzy narzekają, że wyczytywanie nazwisk jest nużące, że Bóg przecież zna naszych zmarłych. Broniłbym jednak tej tradycji. Jej sens jest głębszy, niż może się z pozoru wydawać.

Pamiętamy i tęsknimy

Po pierwsze dlatego, że pamięć o naszych przodkach, o przyjaciołach, o mistrzach jest wyrazem zwykłej ludzkiej wdzięczności. Nieraz ludzie zachowują się tak, jakby świat zaczynał się od nich. W naszym zagonionym, pędzącym do przodu świecie gubi się gdzieś szacunek dla korzeni, dla historii, dla tych, którzy byli przed nami. A przecież dziedziczymy po zmarłych nie tylko geny, ale i ducha. W pamięci zostają pojedyncze słowa, obrazy, fragmenty, epizody, uśmiech, wyraz twarzy, ciepło dłoni. A w tym wszystkim ich wiara, ich miłość, ich nadzieja, ich dobro, ich poświęcenie, ich przyjaźń… Każde ludzkie imię to osobna historia, niepowtarzalny los. Imiona zmarłych wymówione głośno w modlitwie brzmią jak wyznanie: pamiętamy o was, jeśli trzeba, wybaczamy popełnione zło, jesteśmy wdzięczni za dobro, brakuje nam was, tęsknimy za wami.

Wierzymy w życie wieczne

Modlitwa za zmarłych jest wyznaniem wiary w życie wieczne. Wierzymy, że po drugiej stronie oni żyją. Nie umiemy sobie tego wyobrazić. Ale ufamy Bożej obietnicy. Wpatrujemy się w blask paschalnej świecy, która przypomina prawdę o zmartwychwstaniu Chrystusa. Wszystkie lampki zapalane na cmentarzach są symbolem tego światła. Jezus mówi: „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Idę przygotować wam miejsce” (J14,2). Modląc się za zmarłych, błagamy Boga o dar nieba dla nich. Prosimy o wybaczenie im grzechów. Ta modlitwa w bardzo praktyczny sposób wyraża także nadzieję na nasze życie wieczne, na nasze zmartwychwstanie, na Wielkie Spotkanie w domu Ojca. Dlatego chrześcijanie nie czczą zmarłych ciszą, bo cisza kojarzy się z pustką, z nicością, z beznadzieją. Uczniowie Chrystusa w ciszy, która zostaje po zmarłych, powtarzają „wieczny odpoczynek”, szepczą „Zdrowaś”, a w każdej Eucharystii modlą się „pamiętaj Boże o naszych zmarłych braciach i siostrach”.

Jesteśmy Kościołem

Modlitwa za zmarłych wyraża także tajemnicę Kościoła – wspólnoty, która ogarnia żywych i umarłych. Kiedy w świątyniach czy na cmentarzach wyczytywane są imiona zmarłych, uświadamiamy sobie wspólnotę z nimi, dostrzegamy więź, która biegnie przez Chrystusa zmartwychwstałego. Przez Niego, w Nim jesteśmy z nimi jedno. Nie ma „dusz opuszczonych”. Kościół poleca Bogu wszystkich. Ale nawet ten dopisek „za dusze opuszczone”, który nieraz pojawia się w wypominkach, jest jakąś słuszną intuicją, że chcemy modlić się nie tylko za „naszych” zmarłych, ale i za tych innych, zapomnianych. Nie modlimy się dla nikogo o piekło, ale błagamy o miłosierdzie Boże nawet dla największych grzeszników. Nieraz ktoś martwi się, czy będzie obecny w kościele, kiedy będą wyczytywane imiona „jego” zmarłych. To nie jest najważniejsze. Ktoś modli się za „moich”, ja modlę się za „twoich” zmarłych. I tak jest dobrze. To także jest znak Kościoła wspólnoty, w którym modlimy się jedni za drugich. Najdoskonalszą formą modlitwy za zmarłych jest zawsze Eucharystia.

Ofiarujemy odpusty

Tradycja Kościoła zna jeszcze jeden sposób modlitwy za zmarłych – ofiarowanie odpustu. Odpust to darowanie przed Bogiem kary doczesnej za grzechy zgładzone już co do winy. Tłumacząc rzecz bardziej po ludzku, grzech zostawia w człowieku niszczące skutki także wtedy, gdy został już odpuszczony. Jeśli palacz rzucił nałóg, to ma nadal zniszczone płuca. Te bolesne następstwa grzechu nazywane są „karą doczesną”. Pokuta to właśnie stopniowe uwalnianie się z następstw grzechu, duchowa rekonwalescencja, która trwa także po śmierci w czyśćcu. Odpust jest formą przyspieszenia tego procesu. Cały Kościół wstawia się za grzesznikiem u Ojca. Prosi Go o zmniejszenie lub przekreślenie konsekwencji grzechu („kar doczesnych”). Czyni to zawsze przez pośrednictwo Jezusa Chrystusa, jedynego Zbawcy.
Odpust zupełny za dusze w czyśćcu można uzyskać:

* Od południa Wszystkich Świętych i w Dzień Zaduszny – przez nawiedzenie kościoła i odmówienie „Ojcze nasz” i „Wierzę”.

* Od 1 do 8 listopada przez nawiedzenie cmentarza i modlitwę za zmarłych.

Konieczne są nadto zwykłe warunki odpustu czyli:

1) Stan łaski uświęcającej, w razie potrzeby spowiedź. Spowiedź nie musi mieć miejsca w tym samym dniu, w którym zyskujemy odpust. Po jednej spowiedzi można zyskać wiele odpustów.

2) Komunia święta.

3) Modlitwa w intencjach papieża. Nie za osobę papieża, ale w intencji, jaką on wyznacza. Nie trzeba jej znać. Wystarczy mieć intencję modlitwy w łączności z papieżem, np. „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo”.

4) Brak przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, nawet powszedniego. Nie trzeba zastanawiać się, czy ten warunek jest spełniony, czy nie. To wie Bóg. Ważne jest szczere pragnienie całkowitego odwrócenia się od grzechu.

Naczynia połączone

Marcin Jakimowicz

Dorota zdumiała się, gdy spowiednik poprosił, by głośno powiedziała: tato, mamo, przebaczam wam. Jej rodzice od kilku lat nie żyli. – Twoje nieprzebaczenie może ich wiązać nawet po śmierci – wyjaśnił kapłan. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i powiedziała:mamo, tato, przebaczam wam.

Niebo jest zamieszkane – zakrzyknął brat Efraim. – Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych. Abraham żyje, Mojżesz żyje. Nie może już umrzeć ktoś, kto raz otrzymał życie. To nieprawda, że Bóg króluje pośród pustego nieba! A co z tymi, którzy zmarli, a nie osiągnęli jeszcze chwały nieba? Czy można się za nich modlić? Kościół mówi wyraźnie: tak.

30 dni płaczu

„Kto uważa, że po śmierci trafi do czyśćca?” – rekolekcjonista rozejrzał się po sali. Podniósł się las rąk. „Oj, niedobrze. Zaczynamy rekolekcje od początku…” – załamał ręce kapłan. „Nie ma co sobie grzać miejsca w czyśćcu, bo jest on bolesnym stanem przejściowym. To miejsce oczyszczenia tego, co nie jest jeszcze święte” – wyjaśnia dominikanin o. Tomasz Kwiecień.

Czyściec nie jest złośliwą karą. „Ogień czyśćcowy to wyrażone naszym ziemskim językiem spotkanie z kochającym Bogiem kogoś, kto również kocha Boga, ale jeszcze nie całym sobą – opowiada o. Jacek Salij. – Nasze dusze spotkają się w czyśćcu z Bogiem, nieporównywalnie głębiej niż na ziemi najwięksi mistycy”.

Czyściec jest stanem pogranicza, rozdarcia, chwilowym, ale bolesnym rozdzieleniem dwojga zakochanych osób. Z jednej strony dusze są już błogosławione, zaproszone na niebiańską ucztę Baranka, ale nie mogą jeszcze zająć przygotowanych im przy stole miejsc. „Są szczęśliwe tak niewyobrażalnie, że tylko zbawieni w niebie są od nich szczęśliwsi, a zarazem tak niewyobrażalnie nieszczęśliwe, że tylko potępieni w piekle są od nich bardziej nieszczęśliwi” – pisała piętnastowieczna mistyczka Katarzyna z Genui.

Pismo Święte nie wymienia czyśćca z nazwy, jego ślady odnajdujemy jednak w wielu biblijnych fragmentach. „Wsłuchując się w słowa Jezusa o możliwości odpuszczenia grzechów również w przyszłym życiu, Kościół wierzy, że ostatecznego oczyszczenia można dopełnić nawet po śmierci – opowiada o. Salij. – Już po śmierci Mojżesza Izraelici opłakiwali go przez trzydzieści dni.
Taką modlitwę praktykowali też Apostołowie, a pierwsi chrześcijanie ofiarowali ich Bogu w czasie Eucharystii. Biblijny Juda Machabeusz prosił lud, by złożył ofiarę, i wzywał go do modlitwy za zmarłych. Lud błagał Pana „by zmarli zostali uwolnieni od grzechu”. Katechizm Kościoła odsyła do dokumentów Soboru Lyońskiego z 1274 roku, ale na długo przed nim teologowie pisali o czyśćcu. Efrem Syryjczyk błagał, by bracia pamiętali o nim „jeszcze po trzydziestu dniach” od jego odejścia.

Jak modlić się za zmarłych? Do tradycji polskiej weszły wypominki, zwane też zaleckami. Na cmentarzach w uroczystość Wszystkich Świętych przedstawiciele parafii zbierają kartki, na których wypisujemy nazwiska bliskich zmarłych. Przez oktawę, a nawet cały miesiąc, odprawiane są za nich Msze święte. W ich intencji odmawia się też w listopadzie Różaniec. Obchód Dnia Zadusznego zainicjował w X wieku św. Odylon. W XIII wieku święto stało się zwyczajem Kościoła na Zachodzie. Papież Benedykt XV w 1915 roku zezwolił, by tego dnia kapłani mogli odprawić trzy Msze święte w intencji zmarłych.

Dusze proszą o modlitwę

„Lepiej 100 lat cierpieć na ziemi niż jeden dzień w czyśćcu” – mawia wielu. Święty Augustyn modlił się przed wiekami: „Panie, w tym życiu mnie oczyszczaj i spraw, abym stał się taki, żeby już nie było potrzeba ognia oczyszczającego”. Tradycja Kościoła opisuje wiele przypadków, gdy dusze czyśćcowe zstępowały na ziemię, by prosić o modlitwę. Święci Bernard z Clairvaux, Dominik, Faustyna, Tomasz z Akwinu, Proboszcz z Ars czy Ojciec Pio często modlili się w ich intencji.

„Czyściec? To szczyt moich możliwości” – wzrusza wielu ramionami. – Takie myślenie jest głęboko nieprawdziwe – kręci głową o. Kwiecień. – To miejsce oczyszczenia tego, co nie jest jeszcze święte. W jaki sposób to będzie wyglądało, nie wiemy, odwodziłbym jednak od wyobrażenia sobie kociołka z wrzącą wodą. Wiemy jedno: to boli. Dusze czyśćcowe nie mogą już niczego dla siebie zrobić. Ale ogromną tajemnicą jest to, że mogą zyskać dobro i błogosławieństwo od nas, żyjących na ziemi. Jesteśmy jak naczynia połączone.