Nie powrócą już, nie...

Jan Drzymała

Badania departamentu statystyki NBP obnażają bezlitośnie naiwność tego „ktosia”, który od lat obiecuje, że będzie lepiej, a rodacy radośnie powrócą z emigracji.

Nie powrócą już, nie...

Jak donosi dzisiejszy „Puls Biznesu”, nie ma co się spodziewać powrotu Polaków z emigracji. A nawet jeśli rodacy powrócą, to w znacznie mniejszej skali niż się ktoś mógł tego spodziewać.

Badania departamentu statystyki NBP obnażaja bezlitośnie naiwność tego „ktosia”, który od lat obiecuje, że będzie lepiej, że płace wyższe będą, mniej biurokracji, przyjazne urzędy i w ogóle warunki do życia cud-miód i jeszcze wrócą marnotrawni synowie i córki na łono ukochanej ojczyzny.

Może i takimi marzeniami dało się jeszcze karmić ludzi pięć lat temu, ale dzisiaj to zwykła bujda. Z przeprowadzonych badań wynika, że za granicą przebywają dwa miliony Polaków. Statystyczny emigrant w Wielkiej Brytanii mieszka już 9 lat, w Irlandii 7, a w Niemczech nawet jedenaście i ani myśli o powrocie.

Jeśli do tej pory tego nie załatwił, to kombinuje raczej, jak sprowadzić rodzinę, kupić mieszkanie i żyć jak człowiek. Nie dziwię się zupełnie, że tak ludzie myślą. Znudziło się już czekanie, aż ziszczą się niespełnione marzenia „ktosiów”. Ludzie generalnie szukają stabilizacji. Ci, którzy wyjechali, także. Jak długo można mieszkać kątem w wynajętym pokoju? Jak długo można stać w rozkroku między jedną ojczyzną a drugą. Dojeżdżać na święta, widywać żonę, dzieci kilka razy w roku? Te 7-11 lat to i tak za długo. Czas się pogodzić z tym, że powrotów nie będzie, fali gotówki spływającej obficie z zagranicy też nie.

Zaprezentowane przez Puls Biznesu wyniki badań NBP dowodzą, że Polaków nie trzeba nauczać, iż emigracja zarobkowa niszczy rodziny, powoduje rozluźnienie relacji, rozpady małżeństw itd. itp. Ci, którzy już dawno wyjechali, mają tego świadomość, dlatego przestali się najwidoczniej łudzić, że życie rozdarte między jednym i drugim krajem jest dobrym rozwiązaniem. Zarabianie pieniędzy to jedno, ale poszukiwanie stabilnego, spokojnego życia to coś znacznie ważniejszego. Emigranci to zrozumieli. Szkoda, że nie rozumieją tego „ktosie”, którym się wydaje, że ludzie przez dekady będą czekać ze spakowanymi walizkami, aż wreszcie nadejdą obiecywane lepsze czasy.