Wszyscy jesteśmy kaznodziejami

Jan Drzymała

Publicystów wokół siebie mamy na pęczki. Każdy krzyczy – byle głośniej, byle dosadniej. Ksiądz na kazaniu krzyczeć nie musi.

Wszyscy jesteśmy kaznodziejami

Niby proste pytanie, niby temat banalny, a rozgorzała całkiem spora dyskusja. Redakcja „Gościa Opolskiego” spytała internautów „Jakich kazań chcemy słuchać?”. Pytanie padło w związku ze zbliżającym się wykładem otwartym na Uniwersytecie Opolskim (szczegóły TUTAJ), podczas którego prelegenci będą starali się dociec, jak najlepiej przepowiadać wiarę na ambonie.

Sugestii padło wiele. Dowodzić to może co najmniej dwóch rzeczy. Po pierwsze tego, że z poziomem kazań nie jest najlepiej. Nie tak dawno słyszałem w radiu reportaż o serwisie internetowym, na którym można kupić kazanie na każdą okazję. Trochę to przerażające, ale z drugiej strony, może to i lepiej, jeśli ktoś kupi dobre kazanie i oszczędzi słuchaczom opowieści dziwnej treści własnego autorstwa.

Po drugie, liczba osób zainteresowanych poprawą jakości kaznodziejstwa, świadczy o tym, że ludziom tak naprawdę nie jest wszystko jedno, co dzieje się w Kościele. Są ciekawi, chcą autentycznie pogłębić swoją wiarę. Stąd postulaty, by kazania dotyczyły Pisma Świętego, prawd wiary, wreszcie moralności.

Przyłączę się do tego chóru przejętych. Najbardziej na świecie chciałbym w Kościele słuchać kazań inspirujących. Może takich, jakie wygłosił wczoraj na początek pontyfikatu papież Franciszek. Kazań, które może i część osób zaskakują, ale są dokładnie tym, czym być powinny. Ojciec święty nawiązał do czytań, pokazał, jak łączą się ze sobą, zinterpretował je we współczesnym kontekście, wyciągnął z nich wnioski przydatne dziś każdemu z nas.

Niektórzy z naszych komentatorów zżymają się, że nieraz kaznodzieja tylko i wyłącznie opowiada tę samą treść Pisma Świętego, którą przed chwilą odczytano. To prawda. Powtarzanie tych samych słów w kółko i na różne sposoby nie ma większego sensu. Ale już zarysowanie kontekstu, w jakim powstawały, porównanie odczytanej perykopy z innymi fragmentami Pisma świętego – jak najbardziej. Nie każdy z nas jest fachowcem od Biblii. Myślę że takiej właśnie pomocy w interpretacji potrzebujemy od kaznodziejów.

Ta pomoc – jak wierzę – powinna prowadzić nas do zachwycenia się nie tylko Pismem Świętym, ale w ogóle naszą wiarą, Bogiem, który wchodzi w nasze życie i chce je radykalnie zmieniać. Dopiero z tego zachwytu, ukochania Boga wypłyną nasze dobre chęci życia według Jego zasad. Sądzę, że najbardziej tego zachwytu nam dzisiaj brakuje.

Publicystów wokół siebie mamy na pęczki. Każdy krzyczy – byle głośniej, byle dosadniej. Ksiądz nie musi być kolejnym. Na kazaniu nie musi krzyczeć. Nie musi stawać na uszach, stosować wyrafinowanych sztuczek. Powinien budzić w słuchaczach chęć życia wiarą. A kiedy to się uda, oni sami będą najlepszym kazaniem dla tych, których na niedzielnej Mszy świętej nie ma. 

TAGI: