Przecież mamy moc

W czym nasza wiara jest słabsza niż wiara mieszkańców Czarnego Lądu?

Przecież mamy moc

Wasza parafia niejako mnie na misje wysłała, więc przyjeżdżam co jakiś czas do was, by złożyć wam sprawozdanie, czego Duch Święty przez nas dokonał  – mówił o. Zdzisław Grad,  misjonarz pracujący na Madagaskarze podczas homilii w mojej rodzinnej parafii. Poczułem się trochę, jakbym wrócił do czasów apostolskich, bo w „Dziejach Apostolskich” (zwanych czasami „Dokonaniami Wysłanników”) i Pawłowych listach takich wątków nie brakuje. Największe jednak wrażenie w opowieści o. Grada robiły na mnie historie o wypędzaniu złych duchów. Uwikłani w różne kulty rodzimi mieszkańcy wyspy dość często potrzebują nie tylko głoszenia im Ewangelii, ale też uwolnienia. Zdumiewa, jaką wielka mocą dysponują tam modlący się za nich chrześcijanie. W tej mocy, towarzyszącej głoszeniu Ewangelii, dostrzegam największe podobieństwo do czasów apostolskich.

Kościół w Afryce się zmienia – wskazuje prefekt watykańskiej Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów, kardynał Fernando Filoni. Coraz więcej jest tam rodzimych kapłanów. Można odnieść wrażenie –  mocno uogólniając – że jest to Kościół  pełen dynamizmu, zapału i - co najważniejsze - wielkiej mocy. Być może faktycznie za jakiś czas będzie wysyłał misjonarzy do mocno znudzonej dobrobytem Europy. Skąd się to bierze?

Pomijając rzecz najważniejszą, ale dla człowieka trudną do zanalizowania – działanie Bożej łaski – wydaje mi się, że z traktowania na serio swojej wiary. Chrześcijanie z Afryki próbują konfrontować swoje życie z wymaganiami Ewangelii. Jakieś tajemne kulty? Trzeba je odrzucić. Plaga AIDS? Receptą na chorobę jest życie w czystości. Bieda? Musimy sobie pomóc. My, chrześcijanie w Europie, często próbujemy palić Bogu świeczkę, ale i nie zapominać o ogarku dla diabła. Poznanie przyszłości – choćby za cenę deprecjonowania Boga – ma dla nas dla nas pociągający smak wiedzy tajemnej i nie kłóci nam się z pierwszym przykazaniem. Kwestie czystości skłonni jesteśmy rozpatrywać raczej z perspektywy „dlaczego jeszcze Kościół na to nie pozwolił” (rozwody, antykoncepcja, współżycie bez ślubu itd.), a sprawę pomagania biednym często spychamy na skądinąd bardzo sprawnie działające instytucje. Czy może dziwić, że nasze chrześcijaństwo nie jest pociągające? Że brakuje mu mocy?

Na szczęście i w Europie i w Polsce jest mnóstwo oznak duchowego przebudzenia. I to od lat. Tyle że twarzą naszego chrześcijaństwa ciągle jest szacowna instytucja, a nie żywa wspólnota żyjąca Ewangelią. Mam nadzieję, że niebawem i to się w końcu zmieni. Kongres Nowej Ewangelizacji trwa :-)