„Sytuacja w Syrii jest absolutnie katastrofalna i nie do przyjęcia” – mówi po 13 latach wojny Vincent Gélot, dyrektor L'Œuvre d'Orient na ten właśnie region.
Wskazuje, że widok stanu wspomnianego kraju zawsze budzi w nim uczucie „smutku, niesprawiedliwości i buntu”. Jak podkreśla, całe metropolie legły w gruzach, „nie ma odbudowy, nawet gdy walki zakończyły się 10 lat temu, jak na przykład w Homs. A ludność pozostaje pośrodku ruin”. Zaznacza, iż 95 proc. mieszkańców żyje poniżej granicy ubóstwa.
Do obrazu sytuacji należy dodać, że wielka część Syryjczyków uciekła z ojczyzny lub jest obecnie wewnętrznymi uchodźcami. Dochodzi tutaj również inny wymiar tragedii – międzynarodowe sankcje dotykające ostatecznie właśnie zwykłych mieszkańców. Vincent Gélot wzywa do ponownego przemyślenia takich rozwiązań. Bowiem to one mogą przyczyniać się też do tego, iż „w każdym syryjskim mieście brakuje chleba, gazu i oleju opałowego, a ludzie muszą stać w kolejkach, aby uzyskać dostęp do tych towarów”.
Mężczyzna rozwija w wywiadzie dla Radia Watykańskiego swoją myśl dalej: „widzimy również, że Syria zostaje celowo wykluczona z pomocy humanitarnej i odbudowy z powodów politycznych. Większość krajów nie chce słyszeć o odbudowie lub rozwoju w Syrii, co jest całkowicie niedopuszczalne i niesprawiedliwe dla ludności”. Tutaj przedstawiciel L'Œuvre d'Orient podaje przykład ostatniej pomocy po trzęsieniu ziemi, które w zeszłym roku nawiedziło zarówno Turcję, jak i Syrię: „dostrzegliśmy tam «podwójne standardy» z powodów czysto politycznych”. Mężczyzna zaznacza następnie, że „z humanitarnego punktu widzenia osoba bezbronna, czy to po jednej, czy po drugiej stronie granicy, jest zawsze osobą bezbronną. Milczenie wokół Syrii jest nie do przyjęcia. To, co dzieje się w Syrii, jest czarną plamą na naszym człowieczeństwie, na naszej historii”.
Vincent Gélot podkreśla również, jak cała wieloletnia tragiczna sytuacja odbija się na miejscowych ludziach, z którymi się spotyka: „chrześcijanie w Syrii i ogólnie Syryjczycy mają ogromne poczucie opuszczenia i zapomnienia. A straszne jest to, że dziś szukają pomocy z zewnątrz. Nie widzą światła na końcu drogi. Nie mają nic: nie mogą odnieść się do swojego państwa ani do żadnej partii politycznej”. Mężczyzna zauważa następnie, że owszem, istnieje wspólnota wiernych, „jednak lata wojny dotykające Bliski Wschód od początku Arabskiej Wiosny zdestabilizowały lokalne Kościoły wschodnie. Brakuje również wizji wśród tych wspólnot, które nie wiedzą już, co zrobić, aby zatrzymać wszystkich wyjeżdżających młodych ludzi, ani co im zaoferować”.
Jak przyznaje przedstawiciel L'Œuvre d'Orient, właśnie dlatego jego organizacja prowadzi „kampanię na rzecz ponownego przemyślenia miejsca i misji tamtejszych Kościołów chrześcijańskich, bo od czasu ostatniej adhortacji apostolskiej Benedykta XVI na temat Bliskiego Wschodu przeżyły one «trzęsienie ziemi»”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).