Liczba ofiar śmiertelnych powodzi przekroczyła już 5 tys. 10 tys. osób uznaje się za zaginione.
Libia potrzebuje pomocy międzynarodowej, sama nie poradzi sobie ze skutkami kataklizmu. Apelujemy o wyciągnięcie do Libii przyjaznej dłoni – mówi Radiu Watykańskiemu bp Sandro Overend Rigillo, wikariusz apostolski Bengazi, w regionie dotkniętym przez katastrofalne powodzie. Podkreśla, że w tym momencie trzeba odłożyć na bok wszystkie uprzedzenia względem Libii i udzielić niezbędnego wsparcia.
Liczba ofiar śmiertelnych przekroczyła już 5 tys. 10 tys. osób uznaje się za zaginione. Tak tragiczne konsekwencje kataklizmu to wynik rzadkich w tym kraju ulewnych deszczów, a zarazem złego stanu tam, które nie wytrzymały naporu wody.
Maltański biskup misyjny podkreśla, że w takich okolicznościach wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Cierpienie dotyka każdego z nas. Nawet jeśli dzielą nas tysiące kilometrów, musimy się przejmować cierpieniem każdego człowieka, jakby to było nasze własne cierpienie – mówi bp Overend.
„W Bengazi jesteśmy w miarę bezpieczni. Była silna burza, ulewy i wichury, ale nie ma większych problemów. Władze kazały nam pozostać w domu przez trzy dni. O wiele gorsza sytuacja jest w regionach górskich. Oczywiście wszyscy byli wystraszeni, bo takie burze są tutaj rzadkością. Najgorzej jest w Dernie, która jest oddalona od nas o 4 godziny jazdy samochodem. W tym momencie główne drogi są nieprzejezdne. Wsparcie dla poszkodowanych napływa z Bengazi oraz za pośrednictwem Czerwonego Krzyża. Potrzeba jednak pomocy międzynarodowej.“
Bp Overend podaje, że chrześcijan w regionie dotkniętym przez kataklizm jest od 2 do 2,5 tys. Jednakże Kościołowi zależy w tym momencie na wszystkich. Libia to bowiem biedny kraj. Misja Kościoła od wielu lat jest ukierunkowana na najuboższych i tak też będzie po tym kataklizmie – zapewnia wikariusz apostolski Bengazi.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).