Dowodem na to, że Pan Bóg nie opuścił Ukrainy jest cicha i często niedoceniana praca sióstr zakonnych, które mimo wojny, nie wyjechały.
Rok temu obudziliśmy się w innym świecie. Wojna przerażała, a doniesienia o bestialstwie rosyjskich żołnierzy budziły grozę, tak samo jak celowy ostrzał osiedli mieszkalnych i krytycznej infrastruktury, by wziąć Ukraińców głodem i chłodem. Do tego doszły informacje o wywózce dzieci w głąb Rosji, gdzie poddawane są przymusowej reedukacji. Plastrem nadziei na wprowadzane znów w czyn barbarzyńskie metody Stalina stała się solidarność, której chyba nikt na taką skalę nie spodziewał się w Polsce. Sami przecieraliśmy oczy ze zdumienia patrząc jak drzemiące w nas pokłady dobra przekładały się na konkret pomocy. Gdy kolejni Ukraińcy przybywali do naszej ojczyzny moi włoscy koledzy dziennikarze ze zdziwieniem dopytywali: „gdzie są obozy dla uchodźców?”. Zresztą wielu do dziś nie pojmuje, dlaczego nie trzeba było ich tworzyć.
Pokazaliśmy, że solidarność to dla nas nie tylko historia. Jako naród zachowaliśmy się jak trzeba. Zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego powiedział mi, że przede wszystkim zdaliśmy egzamin z chrześcijaństwa. Bo, jak mówi abp Światosław Szewczuk, kiedy się jednoczymy w modlitwie, poście oraz dziełach miłosierdzia, zwyciężamy. Dowodem na to, że Pan Bóg nie opuścił Ukrainy jest cicha i często niedoceniana praca sióstr zakonnych, które mimo wojny, nie wyjechały, chcą być na miejscu i pracować tam, gdzie to jest najbardziej potrzebne. Polskie siostry stanowią w tym kraju aż 40 proc. wszystkich pracujących tam zakonnic. Na co dzień posługują w ponad 150 miejscach. Dzięki ich niezłomnej służbie Kościół na Ukrainie i w Polsce stał się noclegownią, kuchnią i szpitalem. A teraz staje się też gabinetem psychologicznym, bo prawie 80 proc. Ukraińców potrzebuje pomocy w wychodzeniu ze swoich traum. Chylę czoła przed niezłomnymi siostrami, które pokazują najpiękniejsze oblicze chrześcijaństwa – czułość, miłość i współczucie Boga.
I na koniec jeszcze świadectwo siostry z Charkowa o pierwszych wojennych godzinach, gdy orionistki ewakuowały dzieci będące pod ich opieką. Okazało się, że w busach jest za mało miejsc i część sióstr została: „Po ewakuacji przyszedł do nas ksiądz, by odprawić Mszę. Uświadomiłyśmy sobie, że siostry wywiozły z sobą też naczynia liturgiczne. Wzięłyśmy więc z przedszkola mały czerwony plastikowy talerzyk, który dzieci używały do jedzenia, aby na nim konsekrować Chleb, a następnie umieścić Najświętszy Sakrament w tabernakulum. Pan Bóg pokazał nam w ten sposób, że jest z nami. «Ty siedzisz w piwnicy, w wilgoci i pleśni, a Ja jestem z tobą w tej czerwonej dziecięcej miseczce, a nie w złotym kielichu»”. Miłość i oddanie sióstr udowadniają, że Ukraina nie jest przeklętą ziemią. Chrześcijanie mają szczególne powołanie – wskazywać na obecność Boga nawet w dramatycznym czasie wojny i przez to dawać nadzieję.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.