Wokół stosunku Kościoła do seksualności i płodności wyrosło wiele mitów i nieporozumień. Do tematu trzeba zatem podejść poważnie, czyli sięgając do tego, co jest sednem nauczania Kościoła.
Ostatnio można spotkać się z wątpliwościami co do właściwości stosowania naturalnej regulacji poczęć. „Jeśli płodność jest błogosławieństwem Boga dla człowieka (a jest!), to NPR jest metodą ograniczania błogosławieństwa. W imię ograniczonego ludzkiego rozumu i rozeznania, odbieramy Bogu możliwość DARU. Daru nie tylko dla nas, ale i dla świata czy Kościoła.” – czytam w dyskusji na Facebooku.
Wokół stosunku Kościoła do seksualności i płodności wyrosło wiele mitów i nieporozumień. Do tematu trzeba zatem podejść poważnie, czyli sięgając do tego, co jest sednem nauczania Kościoła. Stanowisko w sprawie antykoncepcji nie jest oderwanym od reszty zakazem, wyrasta z chrześcijańskiej antropologii.
Według niej kobieta i mężczyzna wiążą się w wyłącznym związku. Rodzina jest wspólnotą pobłogosławioną przez Boga. Kobieta i mężczyzna w akcie seksualnym są dla siebie nawzajem darem, to znaczy przyjmują się nawzajem i oddają drugiemu w zaufaniu, które jest konieczne, by taki akt był aktem ludzkim.
Akt seksualny jest wyrazem ich wzajemnej miłości, która chce obdarzać. Miłości, która nie zamyka się w dipolu ty-ja, ale jest otwarta na świat. Miłości, która jest tak wielka, że się „wylewa” wokół. I nie mam na myśli pozytywnych odczuć ale wzajemne nastawienie na bycie dla siebie na dobre i na złe. W tej miłości mogą pojawić się osoby, które ją przyjmą: dzieci. Mogą się nie pojawić (tak się zdarza): wtedy miłość małżonków potrzebuje miejsca, w którym mogłaby promieniować. Takich miejsc jest wiele…
Proszę nie mówić, że piszę bajkę. Ludzie są ułomni, a ich miłość często pokaleczona. Niestety, także przez to jak samych siebie traktowali… Nie oskarżam nikogo, to stwierdzenie faktu.
Akt seksualny jest godziwy, jeśli – co trzeba nieustannie przypominać – wypływa z miłości i buduje wzajemną miłość. Takie stwierdzenie oznacza, że niegodny (grzeszny) jest każdy akt seksualny związany z przymusem wobec drugiej osoby. Przymus nie oznacza tu tylko przemocy fizycznej czy psychicznej. Oznacza każdy rodzaj presji…
Nie da się mówić o miłości bez odpowiedzialności za drugiego człowieka i konsekwencje naszych wspólnych wyborów. Dziecko może się pojawić – co to będzie oznaczało? Dla mnie, dla kogoś kogo kocham? Jeśli nie umiem tak patrzeć, z miłością i roztropnie, nie umiem kochać.
Seksualność dana jest człowiekowi, by wzrastała ich miłość wzajemna i by małżonkowie mogli nią obdarzać. Nie jest darem danym tylko dla przyjemności. Nie jest zabawką. Owocem tej miłości – tym najbardziej typowym - są dzieci. Powierzone rodzicom, by je kochali, bronili i ukształtowali.
Teraz: czy jest coś niewłaściwego w decydowaniu rodziców, kiedy pocznie się ich dziecko? Znów trzeba wrócić do antropologii. Człowiek wierzący powinien być otwarty na wolę Boga wobec swojego życia. Decydując się na małżeństwo dopuszcza pojawienie się w nim dzieci (w przeciwnym razie małżeństwo będzie nieważne). Wola Boga może się wyrazić w wezwaniu do przyjęcia (urodzenia) kolejnego dziecka.
Wyrazem takiej otwartości jest niestosowanie antykoncepcji w ścisłym znaczeniu tego słowa. Jeśli decyduję się na współżycie, dopuszczam że pojawi się tego owoc. To argument za niestosowaniem typowych środków antykoncepcyjnych (zgodnie z tą zasadą, może być dopuszczalne ich zastosowanie jeśli nie mogę w sposób wolny decydować o fakcie współżycia).
Jednocześnie – i to bardzo ważne! – Bóg oczekuje od człowieka roztropnego oceniania rzeczywistości. Przypomnę: roztropność to cnota. Innymi słowy: jeżeli któreś z małżonków nie jest gotowe na dziecko (może tak być), jeśli roztropnie oceniają, że nie mają warunków na jego przyjęcie, jeśli pojawia się jakakolwiek inna istotna przyczyna, małżonkowie mają prawo podjąć decyzję, że będą ciąży unikać przez powstrzymywanie się od współżycia w dni płodne.
Sprowadzanie tego prawa do sytuacji „wyjątkowych” (co to znaczy?) jest osądzaniem czyjegoś sumienia. Oczywiście, odkładanie decyzji o dziecku może być spowodowane egoizmem, własną wygodą, innymi planami na życie. Naturalna regulacja poczęć jest skuteczna i ekologiczna (ileż razy słyszałam ten argument ze strony katolików!) – można ją stosować jak naturalną antykoncepcję. Takie podejście niczym się nie różni od tego przy antykoncepcji.
Niemniej powtórzę: Bóg oczekuje od człowieka miłości i trzeźwego myślenia. Odwagi, ale i roztropności. Jeśli uzna, że człowiek był zbyt rozsądny, z pewnością sobie poradzi, także w innym momencie cyklu – człowiek nie jest w stanie mu przeszkodzić.
Owszem, człowiek jest ułomny, jego rozeznawanie jest ograniczone. Ale przypomnę: błąd nie jest winą. Chyba, że wynika z zawinionej ignorancji. Bóg z ograniczoności człowieka zdaje sobie sprawę i nie wymaga niemożliwego.
Napisałam, że ktoś może „nie być gotowy”. „Niegotowe” może być także małżeństwo - związek. W dzisiejszym świecie jest bardzo wielu ludzi poranionych. Te rany wpływają na relacje i stosunek do potomstwa. Zamiast pokrzykiwać, że trzeba się otworzyć na życie, należałoby może raczej zachęcić do próby uleczenia ran. Jeśli ktoś walczy o siebie, walczy o swoje małżeństwo, nakładaniem ciężaru ponad miarę może być żądanie, by w tym momencie przyjął dziecko. Ale to on i małżonek – w razie wątpliwości z pomocą spowiednika czy kierownika duchowego – są władni rozstrzygać, czy przyczyna dla której odkładają poczęcie dziecka jest adekwatna. Co więcej: decyzja musi być wspólna, inaczej będzie sprzeczna z miłością.
Wybór naturalnej drogi regulacji poczęć – zgodnie z zasadą unikania pochopnego sądu - trzeba uważać za wyraz zgody na wolę Boga wyrażoną w nauczaniu Kościoła. Przypomnę:
W celu uniknięcia wydawania pochopnego sądu każdy powinien zatroszczyć się, by - w takiej mierze, w jakiej to możliwe - interpretować w pozytywnym sensie myśli, słowa i czyny swego bliźniego:
Każdy dobry chrześcijanin winien być bardziej skory do ocalenia wypowiedzi bliźniego niż do jej potępienia. A jeśli nie może jej ocalić, niech spyta go, jak on ją rozumie; a jeśli on rozumie ją źle, niech go poprawi z miłością; a jeśli to nie wystarcza, niech szuka wszelkich środków stosownych do tego, aby on, dobrze ją rozumiejąc, mógł się ocalić (KKK 2478).
Tylko Bóg zna rzeczywistą gotowość człowieka. Tylko Bóg ma prawo sądzić sumienia. Nie drugi człowiek. Stawianie granic sumieniu człowieka w kwestii tak intymnej, jak decyzja o stosowaniu lub niestosowaniu NPR przez konkretną parę jest nieuczciwe i szkodliwe.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na czym polega model francuskiej laïcité i jakie są jego paradoksy?
Jej ponowne otwarcie i rekonsekracja nastąpi w najbliższy weekend.