Życie z epidemią

Potrzeba takiej konstrukcji rozporządzeń, by to co możliwe, ludziom pozostawić, ingerując przede wszystkim tam, gdzie ryzyko jest największe. 

Reklama

Sezon infekcyjny w pełni, wybuchła i epidemia. Codziennie stwierdza się między 7 a 9 tysięcy zakażeń, słyszymy że w przyszłym tygodniu liczby te mogą osiągnąć kilkanaście do dwudziestu tysięcy. Zatykają się szpitale, punkty wykonywania testów, przy tej ilości chorych nie daje rady już Sanepid.

Jak reagują ludzie? Myślę, że w dużej mierze z rezygnacją wrócili do wymaganych środków bezpieczeństwa, choć wątpię, czy stosują je tak samo skrupulatnie, jak na wiosnę. Trudno mieć do nich o to pretensję: człowiek ma ograniczoną wytrzymałość, a wirus krąży już długo i wiele nam zabrał. Niekoniecznie chcemy oddawać mu więcej, niż koniecznie potrzeba. Wirus wirusem, a żyć trzeba.

Nie, to nie jest komentarz antycovidowy. SARS-CoV2 zdecydowanie istnieje, a zachorowanie można go przechodzić bardzo ciężko. Zachorowanie może skończyć się śmiercią. To tylko pewność, że można pozwolić na zatrzymanie życia na chwilę. Ostatecznie na kilka miesięcy. Nie da się bez poważnych konsekwencji zatrzymać życia na dłużej. Odłożyć na lepsze czasy. Życie nie czeka.

Myślę, że to jest po części powód silnych postaw anty-COVID. Zaprzeczenie faktom może być potrzebne, by żyć tak, jakby wirusa nie było. Jeśli go nie ma, albo jest niegroźny, niczego nie musze zmieniać. Jeśli takie jest źródło, nigdy nie dotrzemy do antycovidowców straszeniem. Wręcz przeciwnie, im bardziej będziemy straszyć, tym bardziej będą się opierać. To, czego trzeba, to racjonalności: co musi być bezapelacyjnie przestrzegane, a co jest mniej ważne? Jak ograniczyć niebezpieczeństwo, nie narażać siebie i innych, ale mimo wszystko realizować to, co dla mnie ważne? Jak żyć z epidemią, nie tylko wegetować? Jak nie oszaleć?

Współczesny świat opiera się na przeświadczeniu, że możemy kontrolować otaczającą nas rzeczywistość. Mamy kontrolę, zatem jesteśmy bezpieczni. Epidemia bardzo mocno podważyła tę teorię. Pokazała nam, że jesteśmy zależni od czegoś tak małego i nieokreślonego jak wirus. Nic dziwnego, że pojawił się lęk, poczucie zagrożenia, czasem życiowe kryzysy i traumy. Nie jest przesadą stwierdzenie, że wielu ludzi musi sobie dziś od nowa odpowiedzieć, jak żyć.

Czy sobie w końcu poradzimy? Pewnie tak. Na razie jednak trzeba znaleźć sposób na to, by żyć. Trzeba jasnych wskazań, co jest konieczne dla wspólnego bezpieczeństwa, a w którym momencie można pozwolić sobie na odrobinę luzu. Potrzeba takiej konstrukcji rozporządzeń, by to co możliwe, ludziom pozostawić, ingerując przede wszystkim tam, gdzie ryzyko jest największe. Restrykcje są oczywiście konieczne. Nie zamierzam krytykować poszczególnych rozstrzygnięć, wręcz przeciwnie, staram się do nich stosować i do tego zachęcam. A jednak brakuje mi myślenia o człowieku i jego potrzebach. Środki przymusu w egzekwowaniu zarządzeń powinny być nie pierwszym wyborem, ale ostatecznością.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama