Kościół nie może nie "mieszać się do polityki". Benedykt XVI w Wielkiej Brytanii przypomniał o roli, jaką w demokracji może pełnić chrześcijaństwo.
Ostatnia podróż papieża okazała się sukcesem. I bynajmniej nie z powodu tego, że Benedykt XVI pocałował małą Polkę z Glasgow, jak sugerował to w „Faktach” TVN, lub dlatego, że kolejny już raz spotkał się z ofiarami molestowania, jak tego chciałaby GW. Oba te fakty są, rzecz jasna, godne zauważenia, ale jeśli poważne polskie media sprowadzają pielgrzymkę tylko do tych wydarzeń, to jest to niepoważne. Nawet liberalna prasa brytyjska, która przed pielgrzymką prześcigała się w kreśleniu złowrogiego obrazu papieża, uznała, że Benedykt XVI zaproponował Brytyjczykom coś naprawdę ważnego i ciekawego.
Dylemat Morusa aktualny
„Zwracając się do obywateli tego kraju, leżącego na skrzyżowaniu kultury i gospodarki światowej, miałem na myśli cały Zachód” – przyznał papież już po pielgrzymce. Przemówienie w brytyjskim Parlamencie było kluczowym przesłaniem skierowanym do całej Europy. Benedykt XVI zapowiedział, że będzie mówił o „właściwym miejscu religii w procesie politycznym”. Temat „religia a polityka” bywa sprowadzany do hasła „Kościół nie powinien się wtrącać do polityki”. Ten medialny „dogmat” pojawia się w co drugim prasowym komentarzu, powtarzają go bezkrytycznie sami katolicy. Nic bardziej błędnego, odpowiada papież. Przy czym poziom jego refleksji sięga znacznie głębiej niż bieżąca polityczna pyskówka. Ojciec Święty odwołał się do św. Tomasza Morusa, angielskiego męża stanu, który za wierność swojemu sumieniu został skrócony o głowę przez Henryka VIII. Benedykt XVI zwrócił uwagę, że kwestie podstawowe, które wchodziły w grę w jego procesie, pojawiają się nadal. „Każde pokolenie, starając się promować dobro wspólne, musi pytać na nowo: czego władze mogą racjonalnie wymagać od obywateli i jak daleko mogą się w swych żądaniach posunąć? Odwołując się do jakiej władzy, można rozwiązywać dylematy moralne? Pytania te kierują nas bezpośrednio do etycznych podstaw debaty obywatelskiej” – mówił papież.
Etyczny wymiar polityki
Warunkiem zrozumienia papieskich propozycji jest zgodzenie się z tym, że polityka nie jest tylko kwestią procedur lub bieżącej walki o władzę, ale ma ona także wymiar etyczny. Benedykt zwrócił uwagę np. na to, że aktualny kryzys finansowy został spowodowany m.in. przez zagubienie postaw etycznych w działalności gospodarczej. Kiedy słyszymy o etycznym wymiarze polityki, kojarzymy to z konkretnymi problemami, które ze swojej natury zahaczają o pytania moralne, np. in vitro czy eutanazję. To zawężenie. Rzecz jest w tym, że cała polityka ma wymiar moralny. Każdy polityczny spór jest w istocie sporem o wartości. I nie chodzi o taki czy inny styl działania polityków, ale o samo meritum. Na przykład debata o podatkach. Ważne są w niej nie tylko kwestie „ile”, „od kogo” i „w jaki sposób”. Podstawowe pytania, często tylko milcząco obecne, brzmią: „czy podatki są sprawiedliwe?” oraz „czy nie naruszają równowagi między prawem jednostki a wymogami życia społecznego?”. Jeśli każda ekonomiczna decyzja ma wymiar etyczny, to tym bardziej dotyczy to praw ustanawianych w demokratycznej procedurze. Każda ustawa zakłada jakąś moralność. Spora część elit albo nie dostrzega tego wymiaru polityki, albo nie chce go widzieć. Ci, którzy najgłośniej mówią o moralnej neutralności, usiłują na ogół przeforsować własne przekonania moralne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.