Od czwartego roku życia słyszałem wewnętrzne głosy. Byłem w stanie nawiedzenia – mówi Sergiusz Orzeszko.
Odtąd szukałem Boga dobroci. Mimo to jeszcze przez krótki czas świadomie tkwiłem w satanizmie – jak alkoholik, który pije, choć już wie, że nie powinien. Nie byłem gościem, który latał z odwróconym krzyżem w czarnych portkach, żeby straszyć ludzi. Chodziłem w dobrze skrojonym garniturku. Tacy są prawdziwi sataniści – i oni są niebezpieczni. Potem się uspokoiłem. Byłem obojętny, zmęczony życiem. W wieku 20 lat wróciłem do Polski. Studiując fizjoterapię, poznałem krisznowców.
Wiele mówili o reinkarnacji i Bogu dobroci. Tak, to musi być wspólnota, na którą czekałem – pomyślałem. Byłem w niej 3 lata. Po tym czasie nie dało się już ze mną żyć. Bo gdy guru powiedział, że moja narzeczona je mięso, więc jest nieczysta i nie może być moją żoną, to się spakowałem i wyjechałem do aśramu w Mysiadle koło Warszawy, żeby przygotowywać się do kapłaństwa (w rozumieniu krisznowców). Dla narzeczonej to był szok. Znalazła krisznowców na liście sekt. Poprosiła mnie przed rozstaniem o ostatnią przysługę – żebym spotkał się z dominikanką s. Michaelą Pawlik. To był czas, gdy widziałem jeszcze aurę. A aura narzeczonej, proszącej o to spotkanie, miała tak niezwykły kolor, że stwierdziłem, że to musi być coś ważnego.
Okaleczenia, orgie, narkotyki
Mieliśmy z s. Michaelą 2-godzinną merytoryczną rozmowę. Ona była 13 lat w Indiach jako świecka pielęgniarka. Miała dostęp do świątyń. Widziała rytuały. Pacjenci opowiadali jej, jak wygląda ich religia i jak doktrynalnie usprawiedliwia okaleczanie dzieci, orgie sakralne i stosowanie narkotyków, które rzekomo pobudzają do uzyskania wyższej świadomości. To była inna twarz hinduizmu od tej, którą znamy z mediów.
Od s. Michaeli dowiedziałem się, że jestem we wspólnocie, która stosuje synkretyzm religijny, tzn. zawiera elementy hinduistyczne (waisznawickie), ale też elementy objawienia Jezusa Chrystusa. Trzeba było zadać sobie pytanie, skąd wzięło się to połączenie. Okazało się, że krisznowcy ukrywali takie sprawy jak okaleczanie dzieci. Ukrywali, że wszystkie księgi hinduistyczne zostały zmodyfikowane w XIX w. za sprawą filozofa i wizjonera Rudolfa Steinera. Zostały z nich wycięte fragmenty, które były niezręczne z punktu widzenia mentalności europejskiej. To był dla mnie szok.
Musiałem zweryfikować te informacje. Sprawdziłem to dzięki pomocy kompetentnych osób. Okazało się, że minione 3 lata mojego życia to była wielka pomyłka. Siostra opowiedziała mi też, kim jest Jezus. Wtedy otrzymałem łaskę wiary. Po trzech miesiącach przygotowania otrzymałem chrzest. Choć byłem przypadkiem nadającym się do egzorcyzmów, nie byłem odrębnie egzorcyzmowany. To się odbyło przy chrzcie. Złe duchy wyszły wtedy ze mnie jak cienie – bez bólu. Rozeznałem też, że nie mam powołania do życia w małżeństwie. Trzy tygodnie przed ślubem musiałem się wycofać. Narzeczonej było ciężko. Mnie było łatwiej, bo byłem umocniony jakąś specjalną łaską. Pan Bóg pocieszał mnie wewnętrznie. Ale to nie był taki głos jak te, które słyszałem od dzieciństwa. Różnica jest ogromna. To różnica między obcowaniem z kimś, kto cię absolutnie nienawidzi a obcowaniem z kimś, kto jest czystą dobrocią. W pierwszym przypadku, choćby ten głos był nie wiem jak słodki, to ze strachu ciarki chodzą po plecach.
Ostre jazdy
Po trzech latach od nawrócenia przyjęto mnie do warszawskiego seminarium duchownego. Musiałem mocno pracować nad sobą, bo przez 24 lata żyłem w grzechu, pod wpływem psychicznego przymusu ulegania wadom moralnym. W dodatku one były we mnie utrwalane poprzez system etyczny, który mówił mi, że to jest dobre. Gdy człowiek się nawraca, otrzymuje łaskę. Ale ciało się odzywa. To jest jak z piciem kawy. Piłeś ją całe życie, a tu naraz nic? A z takimi jak ja sprawy są dużo trudniejsze niż z tą kawą.
Po czterech latach rozeznałem, że jestem powołany do Instytutu Dobrego Pasterza i pracy wśród ludzi przywiązanych do formy nadzwyczajnej rytu rzymskiego (liturgii łacińskiej). W tym roku mam otrzymać święcenia diakonatu, a w przyszłym święcenia kapłańskie. Odszedłem do instytutu z seminarium, otrzymując od wychowawców opinię, że jestem… normalny. Że miałem ostre jazdy, ale dzięki łasce Bożej udało się to uleczyć. Życzę tego wszystkim, którzy doświadczyli tego, co ja.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.